Obraz © WP.PL | Daniel Gnap

Opary gazu na Katowickiej. Dramat Basi. Mieszkańcy pytają: dlaczego?

Skromna. Zamknięta. Z sercem na dłoni. Szczególnie do dzieci, które traktowała jak oczko w głowie. O Basi wszyscy mówią jak najlepiej. Ale przyznają, że miała problemy. Czy mogła to zrobić?

"Tu nie ma placu zabaw. A dzieci - mnóstwo. One cały czas bawią się na tych schodach. Za piłką biegają. Tuż przy tych schodach wybuchł gaz u Basi. Strzeliło tak, że przez całą długość tych schodów do budynku kilka metrów dalej doszło. To było o 13. O 13, kiedy dzieci chodzą na obiad".


W sobotę 6 lipca w kamienicy przy ul. Katowickiej w Bytomiu doszło do wybuchu gazu. Zginęły trzy osoby - 39-letnia Basia i jej dwie córki - 5-letnia Linda i 7-lednia Laura. Mieszkańcy twierdzą, że gaz było czuć od kilku dni, ale nikt nie reagował na zgłoszenia. Pojawia się także nieoficjalna informacja, że kobieta mogła popełnić samobójstwo.


39-letnia Basia mieszkała przy ulicy Katowickiej cztery lata. Razem z Laurą i Lindą zajmowały lokal na parterze w odremontowanej części kamienicy.

Okna w jej mieszkaniu były ostatnio zamknięte.

Rzadko paliło się światło.

Obraz
© WP.PL | Daniel Gnap

Na bytomskich Szombierkach Basia się wychowała.

Miała trudne dzieciństwo - mówią jej znajomi. Dodają, że jej mama chorowała na schizofrenię. Basia miała często uciekać przez to z domu. Wracała. Po to, by opiekować się matką.

- Basia, Basia. Dziewczyna po przeżyciach - wzdycha Iwona, jej koleżanka. Jest pracownikiem opieki społecznej. Wydawała jej obiady. Dodaje: - To jej dzieciństwo to tylko początek góry lodowej.

W 2011 roku Basia urodziła Laurę. W związku była szczęśliwa. - Taka piękna para, tak dobrze się to wszystko zapowiadało - wyznaje Iwona.

Obraz
© WP.PL | Daniel Gnap

Dwa lata później na świat przyszła Linda. Wraz z narodzinami ojciec dzieci wyjechał za granicę. Do Irlandii. Pracować.

- Żaliła się na tego partnera. Mówiła, że nie interesuje się dziećmi. Ona go prosiła: pomóż mi. Wróć. On odciął się. Nawet nie chciał kontaktu z tymi córkami - dodaje Iwona.

Basia dzwoniła do ojca dzieci. Pisała smsy. - Nie reagował - wyznaje Iwona.

Na Katowickiej Basia mieszkała sama.

Obraz
© WP.PL | Daniel Gnap

Samotność

Dbała o swoje dzieci. Wszędzie, gdzie chodziła, była widziana właśnie z nimi. - No oczka w jej głowie. Jak tylko się jedna gdzieś wywróciła, kolano obdarła, już plasterek wyciągała - opowiada Monika.

Monika pracuje w piekarni na Katowickiej. Kilka metrów od mieszkania Basi. Mama Laury i Lindy przychodziła do niej codziennie po chleb.

Obraz
© WP.PL | Daniel Gnap

- Nie można na nią złego słowa powiedzieć. Była dobrą mamą, zawsze dbała o dzieci. Zrobiłaby dla nich wszystko. Ale była bardzo skrytą osobą. Małomówną - mówi pracownica piekarni.

- Tych dzieci nigdy by nie skrzywdziła - dodaje. Wtórują jej inni mieszkańcy. Są przekonani, że kobieta była matką idealną.

Basia nie pracowała. Swój czas poświęcała na wychowanie dzieci. Utrzymywała się z pieniędzy z opieki społecznej. Alimentów od ojca nie dostawała.

Była sama. Bez partnera. Bez rodziny.

Obraz
© WP.PL | Daniel Gnap

- Ale miała takiego przyjaciela, Grzegorza - mówi Mariola, która mieszka na Katowickiej.

- Ja z Grześkiem chodziłam do klasy jeszcze w liceum. To taka przyjaźń była, Basia i Grzesiek. Ona jak jeszcze w wózku była, to ją woził, opiekował się nią. Taka długa znajomość - dodaje kobieta. Mężczyzna przychodził do niej na obiady. Opiekował się też dziećmi.

- Grzesiek strasznie przeżywa to, co się stało. Bo on wiedział - mówi Mariola.

Próba

- To mogła być próba samobójcza - ocenia Mirosława. Mieszka w kamienicy naprzeciwko tej, w której doszło do wybuchu, na pierwszym piętrze. - Rozmawiałam z Grzegorzem. On opowiadał, że dzień przed wybuchem chciał wziąć dziewczynki do siebie. Ona powiedziała: nie, będzie wszystko w porządku. Przeczuwał. Mówił, że ona już wcześniej planowała próbę samobójczą - wyznaje kobieta.

Jej córeczka jest w wieku Lindy. Trzyma w ręce lalkę. Naciska. Ta wydaje z siebie dźwięk przeraźliwego płaczu.

Obraz
© WP.PL | Daniel Gnap

Piętro niżej pracuje Małgorzata. Pomaga potrzebującym. Od poniedziałku do piątku jest w pracy. Z okna widzi mieszkanie Basi.

- Któregoś dnia ona sprowadziła sobie butlę gazową. Wszyscy się dziwiliśmy, ma gaz ziemny, i jeszcze w lato te butle wnosi - wyznaje Małgorzata.

A Monika dodaje: - Tak, tam znaleźli butlę. Nas to zdziwiło. I ta butla nie była do niczego podłączona.

Kiedy doszło do wybuchu, okna i drzwi w mieszkaniu Basi były szczelnie zamknięte. Dzieci leżały na podłodze obok łóżka. Kawałek dalej, za łóżkiem, była ich matka.

Obraz
© WP.PL | Daniel Gnap

- Były podejrzenia, że one już wcześniej nie żyły. Zanim doszło do wybuchu - dodaje Mirosława.

- Oni już nie żyli, zanim to wybuchło, jestem o tym przekonany. Okna zamknięte były. Zagazowały się. Te dzieci w bieliźnie wynosili. Sztywne - mówi Ariusz, mieszkaniec Katowickiej.

Siła

I pokazuje zdjęcia. Nagranie wideo, które jest rozmazane. Ale widać. I słychać. Ludzie krzyczą w rozpaczy.

Obraz
© WP.PL | Daniel Gnap

- Śmierdziało gazem już trzy dni przed wybuchem. To nie są żarty. Tu budują tory tramwajowe od dwóch lat. Albo raczej próbują budować. Ostatnio robili przełączenie gazu, tu jest główna rura - pokazuje Ariusz.

Obraz
© WP.PL | Daniel Gnap
Obraz
© WP.PL | Daniel Gnap

- Ta rura była za wysoko, obniżali ją. I jak robili przełączenie, to tak gazem śmierdziało, że się żyć nie dało. I ci robotnicy mówili, że no, może troszkę śmierdzi. A oni jeździli po tej rurze. Wjeżdżali takim traktorem ciężkim - dodaje.

Pojawiają się gazownicy. Sprawdzają, czy w budynku, gdzie doszło do wybuchu, ulatnia się gaz.

Obraz
© WP.PL | Daniel Gnap

- Teraz najłatwiej wszystko zwalić na człowieka. A co z tym wszystkim, z tym śmierdzącym gazem, o którym informowaliśmy, kto weźmie to na siebie? Nikt nie patrzy na tę stronę medalu - mówi Ariusz.

Wybuchło o godz. 13. Siła uderzenia była tak duża, że w budynku, w mieszkaniu naprzeciwko lokalu pani Basi, po ścianach nie zostało nic. Mieszkania na piętrach są zniszczone. Budynki vis-a-vis nie mają okien.

Wszystko pokryte jest pyłem. I osmalone ogniem.

Ludzie cały czas przynoszą znicze.

Obraz
© WP.PL | Daniel Gnap

- Ja się popłakałem, jak to zobaczyłem. Wszyscy mówią, że trzy minuty i byli strażacy. Owszem, byli szybko. Ale dojazdu nie mieli przez tę budowę. Zanim zaczęli gasić, minęło do pół godziny - opowiada. Strażacy podchodzili do miejsca z trzech stron. Pomagali cywile.

Krzyk ciała

Maciek brał udział w akcji ratunkowej. Mówi: to wyglądało jak na wojnie.

- Te dziewczynki. Nic nie było. Węgiel - wyznaje mężczyzna.

W wybuchu ranne zostały cztery osoby. Najciężej 62-letnia kobieta. - Z niej lała się krew. Nie wiedziałem, czy ona miała w ogóle szczękę. Opatrunki, bandaże i śmigłowcem poleciała do szpitala - opowiada. Pokazuje, gdzie to było. Nagle widzi młodego mężczyznę.

Obraz
© WP.PL | Daniel Gnap

- Dzień dobry, poznaje mnie pan? - mówi Maciek.

- Nie, przepraszam - odpowiada chłopak.

- A kto ciebie ratował? Ja przecież. Co ci jest, jak się czujesz? - pyta. To jedna z czterech osób, które zostały ranne. Mężczyzna miał obrażenia najmniejsze ze wszystkich ofiar. Wyszedł właśnie ze szpitala. Ma podbite oko. Siniaka na pół pleców. Rozwaloną stopę.

- Ja się dziwiłem, że mnie zabieracie do szpitala. Że mi krew leci? Byłem w swoim pokoju w czasie wybuchu, mieszkam w tej kamienicy, gdzie Basia. Fala uderzeniowa odbiła się od kamienicy naprzeciwko i wbiła się do mojego mieszkania. Leżałem na podłodze, wrzeszczałem. Nie byłem w stanie tego kontrolować. Jakby to moje ciało wrzeszczało, nie ja. To był jeden z najgorszych dni w moim życiu i jednocześnie największe szczęście - opowiada.

Obraz
© WP.PL | Daniel Gnap

Isrka

- Wystarczy iskierka i człowiek już nie chce. Może Basia się nagle załamała. Nie wiemy, bo tak mało mówiła - zastanawia się koleżanka Basi, Iwona.

Basia była uśmiechnięta. - Ten ból musiała skrywać w środku. Nie dało się po niej poznać - mówi mieszkanka kamienicy.

Wszyscy nie dowierzają.

Wszyscy, którzy znali Basię głównie z widzenia.

- Rozumiem, że mogło być jej ciężko. Z tego, co ludzie opowiadają. Chciała się otruć? Okej. Ale dzieci… I cała kamienica. Chciała dzieci ze sobą, ale tam mieszkają inni ludzie. I inne dzieci - mówi Ariusz.

Obraz
© WP.PL | Daniel Gnap

Niespełna tydzień od tragedii ulica Katowicka jest już wysprzątana. Gruntownie, ale na ulicy wciąż leży szkło z wybitych okien. Drobne kawałki gruzu.

Kolczyki.

Porzucone zdjęcia.

Krzyż, który wisiał kiedyś na łańcuszku.

Obraz
© WP.PL | Daniel Gnap

Z klatki, w której doszło do wybuchu, wychodzi mężczyzna. Wynosi gruz na szufelce. Robi to kilkukrotnie.

- Proszę wybaczyć, nie chcę rozmawiać. Ja jestem już zmęczony - rzuca i chowa się w kamienicy.

"Ten jest dobry, kto chce być dobry". To hasło z banera. Ten wisi naprzeciwko mieszkania Basi.

Obraz
© WP.PL | Daniel Gnap
Źródło artykułu:

Wybrane dla Ciebie

Pistorius mówił o zabijaniu rosyjskich żołnierzy. Jest reakcja Kremla
Pistorius mówił o zabijaniu rosyjskich żołnierzy. Jest reakcja Kremla
Kontrole na polskich granicach. Padła konkretna liczba
Kontrole na polskich granicach. Padła konkretna liczba
Kallas o 50-dniowym ultimatum Trumpa. "To bardzo długo"
Kallas o 50-dniowym ultimatum Trumpa. "To bardzo długo"
Szokujące plany wobec Gazy. "To obóz koncentracyjny"
Szokujące plany wobec Gazy. "To obóz koncentracyjny"
Platformy cyfrowe pod nadzorem. Nowe zasady dla ochrony dzieci
Platformy cyfrowe pod nadzorem. Nowe zasady dla ochrony dzieci
Migranci w USA przerażeni. Nie wiedzą, gdzie zostaną deportowani
Migranci w USA przerażeni. Nie wiedzą, gdzie zostaną deportowani
Poważna sytuacja na Śląsku, jest alert RCB. Głos zabrał minister
Poważna sytuacja na Śląsku, jest alert RCB. Głos zabrał minister
Samolot runął po starcie. Raport budzi kolejne pytania
Samolot runął po starcie. Raport budzi kolejne pytania
Są reakcje z Rosji na słowa Donalda Trumpa
Są reakcje z Rosji na słowa Donalda Trumpa
"50 dni na bombardowanie". Komentują wystąpienie Trumpa ws. Rosji
"50 dni na bombardowanie". Komentują wystąpienie Trumpa ws. Rosji
Szef duńskiego MSZ o cłach USA na UE. "Absolutnie niedopuszczalne"
Szef duńskiego MSZ o cłach USA na UE. "Absolutnie niedopuszczalne"
Potężne wsparcie dla Kijowa. Kilkanaście systemów Patriot w drodze
Potężne wsparcie dla Kijowa. Kilkanaście systemów Patriot w drodze