ONZ ostrożna ws. twierdzeń Francji o użyciu w Syrii broni chemicznej
Oenzetowscy śledczy odnieśli się z rezerwą do twierdzeń Francji o tym, że w Syrii siły rządowe stosują przeciw rebeliantom sarin - bojowy środek toksyczny. Zdaniem śledczych Francja nie przedstawiła przekonującego łańcucha dowodowego dla zebranych danych.
ONZ wypowiedziała się w tej sprawie po tym, jak Paryż przekazał wyniki swoich badań laboratoryjnych zespołowi śledczych kierowanemu przez szwedzkiego naukowca Ake Sellstroema.
W oświadczeniu cytowanym w nocy ze środy na czwartek przez agencję Reutera, ONZ potwierdza, że Sellstroem otrzymał w Paryżu "dodatkowe informacje, nadesłane przez rząd Francji, związane z doniesieniami o domniemanym użyciu broni chemicznej w Syrii".
Jednak - jak dodaje oświadczenie - Sellstroem zastrzega, iż "wiarygodność danych nie jest zapewniona", ponieważ łańcuch dowodowy dla zebranych przez Francję danych nie został potwierdzony w sposób przekonujący.
Z kolei francuski ambasador przy ONZ Gerard Araud mówił dziennikarzom, że źródła, z których pochodzą próbki zebrane przez Francję, są wiarygodne. Władze w Paryżu ogłosiły we wtorek, że przebadane we Francji próbki substancji pobranych w Syrii dowodzą, iż reżim syryjskiego prezydenta Baszara al-Asada użył sarinu przynajmniej jeden raz.
Również we wtorek komisja ONZ ds. zbrodni wojennych w Syrii ogłosiła, że istnieją podstawy, by uznać, że w Syrii użyto w ograniczonym zakresie broni chemicznej; według zeznań świadków użyły jej obie strony konfliktu, choć większość relacji wskazuje na siły rządowe.
Brytyjski ambasador przy ONZ Mark Lyall Grant powiedział dziennikarzom, że zastrzeżenia Sellstroema dotyczące próbek zebranych przez Francuzów są zrozumiałe. Jednak, jak dodał, nie osłabiają one powszechnego przekonania, że broń chemiczna została w Syrii użyta.
- Całkowicie rozumiemy, że z punktu widzenia Sellstroema powstają pytania o łańcuch dowodowy, ponieważ nie może on potwierdzić, skąd pochodzą próbki (...) i przez czyje ręce przeszły - przyznał brytyjski ambasador. Wyraził przy tym przekonanie, że "nikt realnie nie wątpi w to, co mówiliśmy o użyciu broni chemicznej w Syrii i o zastosowaniu jej przez reżim".
Z komunikatu ONZ wynika, że zdaniem Sellstroema tylko przeprowadzenie badań w Syrii pozwoliłoby na właściwe dochodzenie ws. użycia tam broni chemicznej. - Czynności na miejscu są kluczowe, jeżeli ONZ chce mieć możliwość ustalenia faktów - oświadczył szwedzki ekspert.
Zespół śledczych składający się ze specjalistów ws. broni chemicznej jest gotów od ponad miesiąca wyruszyć do Syrii. Jednak wyjazd ekspertów wstrzymują dyplomatyczne przetargi i wątpliwości dotyczące kwestii bezpieczeństwa - przypomina Reuters.
Sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun nalegał, by eksperci mogli prowadzić w Syrii badania ws. wszystkich doniesień o użyciu tam broni chemicznej. Natomiast władze syryjskie uważają, że dochodzenie powinno dotyczyć tylko marcowego incydentu z domniemanym użyciem broni w prowincji Aleppo. Negocjacje ws. misji utknęły w martwym punkcie.
Reżim prezydenta Asada i walczący z rządem rebelianci oskarżają się wzajemnie o stosowanie broni chemicznej zakazanej przez prawo międzynarodowe. Turcja, Izrael i USA ogłosiły, że posiadają dowody, iż reżim w Damaszku użył broni chemicznej, ale jak dotąd nie poinformowały, o jakie dowody chodzi.