Olejowe tajemnice
Tylko 25 na 100 gdańskich restauratorów i piekarzy było zainteresowanych pozbyciem się zużytych tłuszczów. Pozostali zamykali drzwi przed nosem Rafała G., który prowadzi jedyną na Pomorzu firmę zajmującą się skupem przetworzonego oleju. Co zatem gastronomicy robią z tonami spalonego tłuszczu? Ile razy używają tego samego surowca do przyrządzania potraw?
05.09.2003 | aktual.: 05.09.2003 08:16
- Większość właścicieli restauracji nie chciała ze mną w ogóle rozmawiać - mówi pan Rafał. - Przekonałem zaledwie garstkę.
Pomysł skupowania oleju przywiózł z Holandii. - Tam normą są plastykowe beczki, do których zlewa się zużyty surowiec - tłumaczy. - Restaurator kupując 100 litrów oleju musi potem wykazać, że przekazał to, co zostało po produkcji, specjalnemu zakładowi utylizacyjnemu. W Polsce już niedługo będą obowiązywać bardzo rygorystyczne przepisy regulujące te sprawy. Obecnie prawo zakazuje wylewania olejów do wody czy ziemi.
Tłuszcz używany tylko raz ma jasną barwę. Po wielokrotnym smażeniu, pieczeniu, zamienia się w smołę. Czego się boją? Zdaniem pana Rafała niechęć do jego inicjatywy wynika ze strachu.
- Ci, którzy nie mają nic do ukrycia, oddają bardzo dużo surowca - mówi przedsiębiorca. - Jedna z gdańskich piekarni przekazuje mi aż tonę tygodniowo. Co więc dzieje się u pozostałych?
Zadzwoniliśmy do kilku z nich z tym pytaniem. - Może ten pan ma jakąś małą gastronomię, w której wykorzysta mój olej - mówi Piotr Dzik, właściciel La Pasty i pierogarni. - Obawiam się, że przedstawiciel tej firmy będzie nadal wykorzystywał olej do produkcji frytek i truł innych. Sam zajmuję się utylizacją odpadów z moich lokali.
O samodzielnym rozwiązywaniu problemu z olejowymi resztkami przekonywali nas również inni. - Wyrzucam i tyle - wyjaśnia anonimowo szef lokalu gastronomicznego w Śródmieściu. - Z czego robicie aferę. Jak się to dobrze zapakuje, to nie wyleje się w śmietniku. W końcu płacę za wywóz śmieci.
Byli też tacy, którzy twierdzą, że nie mają żadnych odpadów. - Co też pani mówi - oburza się kucharz z baru w Oliwie. - Po smażeniu kotlecika na patelni pozostaje zaledwie łyżka oleju. Więc co mamy oddawać.
Zużyty, jasny tłuszcz przekazuje regularnie panu Rafałowi właścicielka włoskiej restauracji. - To świetny pomysł - twierdzi. - Opór innych tłumaczę tym, że nie chcieliby by ktoś z zewnątrz zobaczył stopień spalenia tłuszczu. My dbamy o klientów.
Niechęć do nowych rozwiązań wyjaśnia pracownik jednej z gdańskich piekarni. - Wszystko się wykorzysta - mówi. - Najpierw odstawia się wysmażony olej do pojemnika, by się wyklarował. Następnie odfiltrowuje. Potem ponownie używa. A gdy już się nie da, smarujemy nim blachy pod wypiek chleba.
Justyna Lulkiewicz