Olechowski: wstrząsnęło mną zaproszenie Krzaklewskiego
Platforma Obywatelska zatraciła swój programowy charakter oraz spójność, stała się partią władzy i nie uda się jej już zmienić - to powody, które w liście do premiera i szefa PO Donalda Tuska, przedstawił Andrzej Olechowski, tłumacząc swoją rezygnację z członkostwa w partii. Wśród powodów swojej rezygnacji wymienił m.in. zaproszenie Mariana Krzaklewskiego, który "jest symbolem sprzeciwu wobec otwarcia i modernizacji Polski".
02.07.2009 | aktual.: 02.07.2009 17:18
Olechowski podkreślił w liście do Tuska, przekazanym również mediom, że "z ciężkim sercem opuszcza partię, którą współtworzył". "Nie opuszczam jednak środowiska, które Platformę powołało do życia. To także moje środowisko. Darzę je szacunkiem, życzliwością i przyjaźnią" - podkreślił były polityk PO.
Według niego, trzeba przywrócić poważny ton w polskiej debacie politycznej. "Musimy pozbyć się dominującej dziś nieznośnej miałkości i atmosfery gry. Trzeba formułować poważne propozycje i przekonywać do nich obywateli. Czuję się w obowiązku, aby podjąć to wyzwanie" - zapowiedział.
Jak zaznaczył, naturalnym miejscem dla jego aktywności powinna być PO. "Po głębokim namyśle doszedłem jednak do - bardzo dla mnie trudnego - wniosku, że w tej partii nie podołam swojemu wyzwaniu. Dlaczego? Z czterech powodów" - napisał Olechowski.
Po pierwsze - według niego - PO zatraciła swój programowy charakter. "Współtworząc z Panem i panem Maciejem Płażyńskim PO zdeponowałem w niej swoją nadzieję na partię, która będzie konsekwentnym liderem modernizacji Polski i Polaków, poprowadzi nas do centrum nowoczesnego świata" - napisał do Tuska Olechowski. Jak wspominał, za najwyższą wartość twórcy PO uznali wolność człowieka - obywatela - jego godność, kreatywność i aspiracje. "Mieliśmy uwolnić energię Polaków, pomóc oszlifować polskie diamenty, sprawić, że państwo nie będzie zajęte same sobą!" - podkreślił.
Dlatego - zaznaczył w liście - "z narastającym rozgoryczeniem" obserwował metamorfozy programowe PO: "niesławny sojusz z kolektywistami z PiS, poddanie się obsesji rozliczeń z PRL, 'ukąszenie' ideą IV RP, awanturę o Niceę, akceptację dla obniżenia standardów demokratycznych, porzucenie planu reformy podatków, obojętność wobec degradacji służby cywilnej, itd.".
"Te fascynacje i zwroty zepchnęły w kąt troskę o awans życiowy Polaków - ambitne programy edukacyjne, likwidację barier dla przedsiębiorczości, obniżkę podatków. Dewastacji dopełniło podporządkowanie wysiłku programowego grze politycznej, konkurencji z PiS-em. Dziś, jak wielu Polaków nie umiem powiedzieć, jaką partią jest PO. Wiem tylko, że w danej sprawie nie jest PiS-em" - ocenił polityk.
Drugim powodem odejścia z PO jest to, że - według Olechowskiego - partia "straciła spójność". "Współtworząc naszą platformę obiecywałem publicznie, iż zgromadzi się na niej wspólnota zwarta, skupiona wokół łączących ją idei i celów programowych, a nie zgromadzenie od Sasa do lasa czy sprytne joint-venture zawiązane w celu zdobycia wpływów i władzy" - podkreślił.
"Nie tylko mną wstrząsnęło zaproszenie do grona kandydatów do Parlamentu Europejskiego pana Mariana Krzaklewskiego, który jest przecież symbolem sprzeciwu wobec otwarcia i modernizacji Polski. A to tylko jedna z wielu osób, których poglądy i dorobek polityczny wprowadziły do PO chaos, pozbawiły ją w moich oczach wiarygodności. Nadały jej też rys cynizmu, na który partia reformatorska pozwolić sobie nie może" - oświadczył polityk.
Kolejnym powodem rozstania z PO jest to, iż - jego zdaniem - stała się ona partią władzy. "Budując ją zapewnialiśmy Polaków, że będzie się różnić od innych partii, które są jak korporacje - rozgałęzione przedsiębiorstwa z udziałami we wszystkich dziedzinach życia społecznego i gospodarczego. Zajmują się gruntowaniem wpływów i zarządzaniem układem interesów na wszystkich szczeblach władzy - od samorządu dzielnicy do Senatu - i we wszystkich jednostkach finansowanych przez państwo - od kas chorych, przez teatry do komunalnych cmentarzy" - napisał.
Tymczasem - jak ocenił - "PO dołączyła do niesławnego grona poprzedniczek upartyjniających państwo, gmatwających interes prywatny z publicznym i bezwstydnie rozbudowujących nomenklaturę". Jego zdaniem w zapomnienie poszły "prawybory, współpraca z organizacjami i środowiskami społecznymi, lekkie struktury na wzór amerykański".
Zaznaczył, że w "partii władzy" nie ma miejsca dla niego i jego zadania. "W takiej partii nie da się uzgodnić i zrealizować ambitnych planów modernizacyjnych, projektów o strategicznej głębi, przedsięwzięć naruszających interesy istotnych grup społecznych. Takiej partii - i to jest czwarty powód - nie uda mi się też zmienić" - zaznaczył Olechowski.
Zarzucił Platformie brak wewnętrznej debaty. "Krytyka i postulaty zmian interpretowane są jako przejawy osobistych ambicji, chęć podważenia autorytetu kierownictwa, zamiar zajęcia czyjegoś stanowiska. Myśl o zaangażowaniu się w taki proces jest dla mnie odstręczająca" - podkreślił.
Zaznaczył, że nie opuszcza środowiska "demokratów i liberałów, ludzi umiarkowanych i nowoczesnych, samodzielnych i przedsiębiorczych, inteligencji, młodzieży; ludzi, którzy współczesny świat rozumieją, potrafią go wykorzystać i twórczo rozwinąć; ludzi, którzy doceniają znaczenie rozumnego przywiązania do tradycji i zasad. Podkreślił, że odchodzi z PO, by "nie zawieść" tego środowiska i "na nowo podnieść nasze cele i marzenia". "Wierzę, że robię to dla dobra Rzeczpospolitej" - napisał.
Napisał też, że wierzy, iż zarówno on, jak i Tusk są w polityce "nie dla trywialnego interesu osobistego lub grupowego", ale dlatego, że mają do wykonania jakieś zadanie. "Zadanie, które ja sobie postawiłem to modernizacja Polski i rozwój liberalnej demokracji. Obecny stan tego projektu budzi mój poważny niepokój" - ocenił Olechowski.
Zaznaczył, że mimo osobistych osiągnięć milionów Polaków pozostajemy daleko w tyle "za nowoczesnym centrum". "Polacy nadal są zakładnikami marnej edukacji, absurdalnych przepisów gospodarczych, zgrzebnej infrastruktury, nieudolnego, stronniczego i skorumpowanego państwa, żenującej kultury politycznej" - ocenił. "Nie wystarczy Polską administrować, trzeba nią kierować: wytyczać szlaki, rozpoznawać przeszkody, skłaniać do podejmowania wyzwań" - apelował.
Olechowski - obok Tuska i Macieja Płażyńskiego - był jednym z założycieli Platformy. Od dłuższego czasu nie uczestniczył w życiu politycznym. Ostatnio pojawiły się w mediach informacje, że może powrócić na scenę polityczną i związać się ze środowiskiem innego byłego polityka PO Pawła Piskorskiego, który od niedawna jest szefem Stronnictwa Demokratycznego.