"Okno życia jest ostatnim kołem ratunkowym". Dziś Narodowy Dzień Życia
24 marca obchodzony jest w Polsce ustanowiony w 2004 r. Narodowy Dzień Życia. Jest to święto, którego celem jest propagowanie odpowiedzialności w decyzji o założeniu rodziny i ochrona życia. Nie każdy jest w stanie podźwignąć ciężar tej odpowiedzialności, a jedną z najbardziej znanych i powszechnych form pomocy jest "okno życia". Do dzisiaj w Polsce powstały już 52 takie okna - przy domach dziecka, domach i zgromadzeniach sióstr zakonnych oraz szpitalach.
Idea „okna życia” narodziła się już w średniowieczu. Na przełomie XII i XIII wieku inicjatywa ta została zapoczątkowana przez Gwidona z Montpellier – pochodzącego z książęcej rodziny fundatora szpitali i szpitala w rodzinnym mieście. Opieką nad chorymi zajmowali się wolontariusze, z których szybko uformował się Zakon Ducha Świętego, nazywany potocznie duchakami. W szpitalu pomoc znajdowały osoby biedne i porzucone dzieci. Mając na względzie dzieło Gwidona, papież Innocenty III powierzył jemu i zakonowi duchaków szpital rzymski, noszący od 1207 r. miano Szpitala Ducha Świętego. Tam też powstało jedno z pierwszych "okien życia", znane pod nazwą "koła" - można było w nim anonimowo pozostawić dziecko, najczęściej noworodka. Podrzutek był umieszczany w specjalnym bębnie wmontowanym w szpitalne mury. Tę instalację do dziś można oglądać w rzymskiej lecznicy.
Dzieci pozostawione w bębnie były ewidencjonowane, myte i karmione, a następnie przekazywane do rodzin, które dziś nazwalibyśmy zastępczymi. Rodziny te były pod nadzorem Zakonu Ducha Świętego. Idea „okien życia” została przywrócona w czasach nowożytnych.
- Współcześnie pierwsze „okno życia” w Polsce powstało 19 marca 2006 r. przy zgromadzeniu sióstr nazaretanek przy ul. Przybyszewskiego w Krakowie. Inicjatywa tworzenia „okien życia” była odpowiedzią na apel papieża Jana Pawła II, by szanować każde życie ludzkie. Krakowskie nazaretanki wcześniej podjęły się również stworzenia domu samotnej matki. W roku 2009, którego hasłem duszpasterskim było „Otoczmy troską życie”, „okna życia” zaczęły pojawiać się jak przysłowiowe grzyby po deszczu. Wtedy też powstało nasze, wrocławskie okno – mówi w rozmowie z WP s. Ewa Jędrzejak, prezes fundacji sióstr boromeuszek Evangelium Vitae.
Wrocławskie „okno życia” powstało 23 września 2009 w budynku przy ul. Rydygiera 22-28, w którym mieści się prowadzona przez siostry boromeuszki fundacja.
- Po odzyskaniu przez siostry boromeuszki zabudowań szpitala przy ul. Rydygiera postanowiono, że będą tam prowadzone dzieła mające służyć życiu i jego obronie. Powstał zakład opiekuńczo-leczniczy dla osób starszych, jednak naszym marzeniem było przywrócenie szpitala. Były plany, by stworzyć tam szpital ginekologiczny-położniczy, który pozwoliłby kobietom „rodzić po ludzku i po Bożemu”, bez zagrożenia np. aborcją. Któregoś dnia zadzwoniła jednak do naszej fundacji ówczesna dyrektor Wydziału Zdrowia Urzędu Miejskiego i zapytała, czy nie podjęłybyśmy się prowadzenia „okna życia”, którego utworzenie jest planowane we Wrocławiu – dodaje s. Ewa.
Boromeuszki nie ukrywały, że takie przedsięwzięcie wymaga dużo pracy, zwłaszcza związanej z przygotowaniem odpowiedniego pomieszczenia. Istotne, by okno nie znajdowało się na widoku i pozwalało osobom chcącym pozostawić dziecko zachować dyskrecję. Zgromadzenie jednak zaakceptowało pomysł stworzenie przy Rydygiera „okna życia” i ruszyły prace przygotowawcze. Przy tworzeniu pierwszego, i jak dotąd jedynego we Wrocławiu okna licznie pomagały osoby prywatne oraz instytucje, które wsparły przedsięwzięcie również od strony finansowej.
- „Okno życia” jest stworzone przede wszystkim dla noworodków. Złośliwi często dowcipkowali, czy można tam zostawić nastoletniego syna, z którym nie dają sobie rady. Do rzadkości nie należały również sytuacje, gdy w oknie wracający późną porą imprezowicze zostawiali śmieci, butelki lub inne przedmioty. Pamiętam sytuację, gdy dla żartu gimnazjaliści zamknęli w oknie swoją koleżankę – nie wiedzieli jednak, że po otwarciu jest ono na pewien czas blokowane. Stanowi to zabezpieczenie, by pozostawionego tam dziecka nie zabrał jakiś przechodzień. Swoją drogą, uwięziona w oknie nastolatka najadła się sporo strachu – mówi o „oknie” s. Ewa Jędrzejak.
„Okno życia” przy Rydygiera nie jest monitorowane, jednak jego otwarcie daje sygnał i w efekcie po kilka minutach w pomieszczeniu, w którym znajduje się okno, pojawiają się siostry boromeuszki. Dotychczas, we wrocławskim oknie pozostawiono ośmioro dzieci – cztery dziewczynki i czterech chłopców. W całej Polsce od 2006 r. w "oknach życia" pozostawiono 70 dzieci.
- Dzieci są przekazywane z bardzo różną wyprawką. Zdarzyło nam się maleństwo, pozostawione kilka godzin po narodzeniu, które było zawinięte jedynie w starą pieluszkę i kocyk, choć były też niemowlęta w bardzo schludnych, porządnych ubrankach i z całkiem bogatą wyprawką. Jedno z dzieci było pozostawione w wielkiej torbie, wśród ubranek i pieluch – stwierdza prezes fundacji Evangelium Vitae.
Czasami przy dzieciach znajdują się listy, w których rodzice opisują stan zdrowia dziecka, imię, jakie dla niego wybrali. Zdarzają się także wiadomości tłumaczące decyzję o pozostawieniu maleństwa w oknie.
Co dalej dzieje się z pozostawionym w oknie dzieckiem? Przyjrzyjmy się temu na przykładzie Wrocławia – maleństwo trafia w ręce sióstr boromeuszek, jest przez nie wstępnie badane i przebywa w ich rękach jedynie od 15 do 30 minut. Wzywane są bowiem równolegle: pogotowie ratunkowe, policja oraz przedstawiciel Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Każda z tych służb wykonuje czynności w zakresie swoich kompetencji – pogotowie przewozi dziecko do szpitala, gdzie przechodzi ono kompleksowe badania, policja sprawdza, czy przy pozostawieniu maleństwa nie pojawiły się okoliczności, które mogą wskazywać na przestępstwo, zaś MOPS zajmuje się sprawą od strony prawnej. Dziecko po badaniach w szpitalu trafia do pogotowia rodzinnego, które rozpoczyna procedurę adopcyjną.
- Gdy dziecko rodzi się w szpitalu i matka je tam pozostawia, czas trwania procedury adopcyjnej może trwać nawet tylko 6 tygodni. W przypadku „okna życia” jest ona dłuższa, ale i w tym przypadku dzieci trafiają dość szybko do rodziny zastępczej, która po dopełnieniu wszelkich formalności i procedur bardzo często zostaje rodziną adopcyjną - mówi s. Ewa Jędrzejak.
Siostra Ewa podkreśla jednak, że uratowanymi dzięki "oknom życia" dziećmi nie są jedynie te, które zostały w nich pozostawione. – Mamy nadzieję, że dzięki tej inicjatywie uratowanych zostało więcej dzieci. Okno jest pewnego rodzaju ostatnim kołem ratunkowym dla kobiet, które nie są w stanie podołać macierzyństwu, jest furtką pozwalającą na oddanie dziecka, na rezygnację z aborcji. Przez dziewięć miesięcy ciąży zdarzyć się może bardzo wiele i być może wówczas zapada decyzja o porodzie i wychowaniu dziecka przez rodziców – dodaje prezes fundacji Evangelium Vitae.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .