Ojcowie dzieci zmarłych przed porodem - bez praw
Ojcowie nieślubnych dzieci zmarłych przed porodem nie mogą oficjalnie potwierdzić swojego ojcostwa. Nie pozwala na to polskie prawo. W dokumentach Urzędu Stanu Cywilnego zwykle wpisuje się nazwisko matki i imię ojca, czyli tworzy się nieistniejącą osobę. Rodzice, którzy przeszli przez ten koszmar, chcą zmiany przepisów.
21.06.2007 | aktual.: 21.06.2007 09:27
- Ból, wściekłość, bezsilność. W środku wszystko się gotuje. To przecież moje dziecko, a urzędnicy wpisali w akcie urodzenia fikcyjne dane ojca. Bo ja nim być nie mogę. Do własnego dziecka nie mogę się przyznać - Marek Palarczyk z Częstochowy z trudem opowiada o swojej tragedii. Razem z życiową partnerką, Renatą, musiał się jednak na to zgodzić, by pochować nienarodzonego synka, Bartusia. Ich dziecko zmarło w szóstym miesiącu ciąży, 24 maja tego roku.
- Uznanie dziecka nie może nastąpić po jego śmierci - mówi załamana Renata. - W akcie urodzenia w rubryce ojciec musiałam dać swoje nazwisko!
Nieludzkie przepisy dotyczą par żyjących bez ślubu, a takich są w Polsce tysiące. Wszystkiemu winien artykuł 76 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, jeszcze z 1964 roku.
Teraz rodzice, którzy przeżyli podobną tragedię, razem chcą walczyć o zmianę prawa, które pozwoli uznać ojcostwo po śmierci dziecka. Powiadomili już wszystkie urzędy, zaapelowali nawet do prymasa Polski i papieża.
Największa nadzieja w Trybunale Konstytucyjnym, gdzie stosowną skargę złożył jeden z ojców, pan Mariusz. - Obecnie skarga jest rozpatrywana przez zespół sędziowski. Nie ma jeszcze wyznaczonej wokandy. Cała procedura może potrwać kilkanaście miesięcy - przyznaje Grażyna Grzegorska-Wolin z biura prasowego TK.
W przyśpieszeniu sprawy może pomóc interwencja Rzecznika Praw Obywatelskich, który się do skargi dołączył. - Rzecznik uznał, że przepisy w dzisiejszym kodeksie są sprzeczne z prawem do ochrony życia rodzinnego i prywatnego, w tym do ustalenia rzeczywistego składu rodziny - informuje Stanisław Wileński z biura rzecznika.
Bzdurne prawo mogą zmienić posłowie. DZ przedstawił sprawę posłance PO, Julii Piterze, wiceszefowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka. Nie mogła uwierzyć, że takie przepisy nadal obowiązują. - Apeluję do rodziców, by zgłosili się do mojego biura poselskiego. Obiecuję, że zajmę się tą sprawą, bo w państwie, w którym chroni się życie od poczęcia, takie sytuacje nie powinny mieć nigdy miejsca - stwierdziła.
Swoją pomoc w przepchnięciu zmian w Sejmie zaoferował też Rzecznik Praw Dziecka. - Rozmawiamy już z prawnikami na ten temat i konsultujemy sprawę z ministerstwem zdrowia - powiedziała nam Wiesława Lipińska, rzecznik prasowy RPD.
Renata z Częstochowy była w szóstym miesiącu ciąży, gdy 24 maja zmarło jej dziecko. Poród został wywołany sztucznie. Dwa dni później odbył się pogrzeb. Dzień wcześniej Marek Palarczyk, ojciec dziecka, poszedł do Urzędu Stanu Cywilnego w Częstochowie, aby zarejestrować urodziny martwego dziecka i uznać swoje ojcostwo.
- Odmówiono mi. Urzędniczki przyznały, że przepis jest bzdurny i fikcyjny, ale nic nie można zrobić. Krzyczałem, trzaskałem drzwiami, całą złość przelałem na pracownice USC - przyznaje Marek.
Nie wytrzymała także Renata. 12 godzin po porodzie, na własną prośbę wyszła ze szpitala i w szpitalnym szlafroku pojechała prosto do urzędu. - Nic to nie dało. W dokumencie, na którym widnieje godło państwowe, stworzono fikcyjnego ojca mojego dziecka, dając mu na imię Marek, a nazwisko Zych. Po mnie - pokazuje dokument Renata. - To chory kraj...
- Nie ma przepisów dotyczących urodzenia martwego dziecka przed terminem porodu. Uznanie dziecka nie może nastąpić po jego śmierci - deklamuje Renata Zych, partnerka Marka, która przekopała wszystkie polskie kodeksy, by znaleźć rozwiązanie tej sytuacji. Poszperali w internecie i znaleźli ludzi, którzy przeżyli podobną tragedię. Są ich setki w całej Polsce. Mają swoje forum, na którym wzajemnie się wspierają. Każda ich opowieść porusza do żywego.
Podobną tragedię przeżyła ostatnio Agnieszka Cupok z Rybnika. Kobieta pokazuje skrócony odpis aktu urodzenia z 5 maja. Imię ojca? - Robert Cupok. Fikcyjna postać, nazwisko moje - mówi. Ojciec dziecka do dzisiaj nie potrafi rozmawiać o sprawie. To za trudny temat. - To bezduszne i nieludzkie, by pozbawiać ojca prawa do uznania dziecka. Teraz wygląda na to, że nie znam ojca - mówi rybniczanka.
Bezsilnej złości nie kryje również Monika Górecka. Ona także przypomina sobie dramatyczny moment wizyty w USC. - Widziałam tylko przez łzy, jak Piotr zacisnął zęby i wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami. Pobiegłam za nim. Powiedziałam tylko: Piotrek, to twój syn. Nic i nikt tego nie zmieni. Nasz synek, Kubuś ma napisane na grobie swoje jedyne, prawdziwe nazwisko. Nazwisko swojego taty. Choć oficjalnie ten nie ma żadnych dzieci, bo taka jest ustawa - mówi.
W Polsce faktycznie nie można uznać dziecka po śmierci. W niektórych krajach Europy to możliwe, na przykład we Francji - wyjaśnia nam Maria Cwenar, kierownik USC w Rybniku.
Dlaczego w akcie urodzenia trzeba wpisać fikcyjne dane? - Kiedyś było "nn", czyli ojciec nieznany. Teraz nie można zostawić pustego miejsca w tej rubryce, więc wpisuje się tzw. dane kryjące ojca. Nazwisko matki, a imię jakie sobie matka zażyczy - wyjaśnia.
Urzędnikom nie przeszkadza, że poświadczają fikcję. Ojcowie, których wpisują - nigdy nie istnieli. A fałszywe dane potwierdzane są urzędowymi pieczęciami. Jest jednak szansa na zmianę głupich przepisów. Pokrzywdzeni rodzice napisali już w tej sprawie stosy pism, w których apelują o zmianę prawa. - Do papieża, prymasa, różnych ministerstw, Rzecznika Praw Obywatelskich, Rzecznika Praw Dziecka, posłów - wylicza Marek Palarczyk. Skarga trafiła też do Trybunału Konstytucyjnego.
Jacek Bombor