Ojciec zgwałcił staruszkę, syn ją zabił i... zgwałcił
Sąd Apelacyjny w Rzeszowie utrzymał wyrok
skazujący 47-letniego Witolda Ł. na dożywocie za zabójstwo
połączone ze zgwałceniem 88-letniej kobiety i rozbój. Złagodził
natomiast karę jego synowi, 20-letniemu Grzegorzowi Ł. z 25 lat do
15 lat pozbawienia wolności.
Wyrok jest prawomocny. Sąd zastrzegł jednocześnie, że młodszy z mężczyzn może starać się o przedterminowe warunkowe zwolnienie dopiero po 12 latach.
To już trzecia apelacja w tej sprawie. Za pierwszym razem od wyroku Sądu Okręgowego w Przemyślu, który w czerwcu 2007 roku skazał ojca na dożywocie, a syna na 25 lat pozbawienia wolności, odwołała się obrona. Sąd Apelacyjny wówczas uchylił wyrok i skierował sprawę do ponownego rozpoznania.
Za drugim razem sąd okręgowy wymierzył ojcu karę 25 lat pozbawienia wolności, a synowi nadzwyczajnie złagodził karę do 12 lat więzienia. Wówczas od tego orzeczenia odwołała się i prokuratura i obrona. Sąd odwoławczy znów uchylił wyrok i nakazał sądowi I instancji ponowne rozstrzygnięcie kwestii wymiaru kary w przypadku ojca. W przypadku syna sąd odwoławczy miał jeszcze raz przeprowadzić postępowanie z uwzględnieniem rozstrzygnięcia odpowiedzialności mężczyzny co do zgwałcenia zwłok kobiety.
Za trzecim razem sąd okręgowy skazał ojca ponownie na karę dożywocia, a syna - na 25 lat. Odwołała się obrona. Rozprawy we wszystkich instancjach toczyły się za zamkniętymi drzwiami.
Do zbrodni doszło w październiku 2005 roku we wsi Sośnica Brzeg, w powiecie jarosławskim (Podkarpackie). Do domu samotnie mieszkającej 88-letniej Zofii T. wtargnęli ojciec i syn, mieszkańcy sąsiedniej miejscowości Nienowice. Zażądali od niej pieniędzy. Gdy kobieta odmówiła, Witold Ł. ją zgwałcił, a następnie kazał synowi udusić kobietę. Wówczas młodszy z mężczyzn zaczął dusić ofiarę, ale na prośbę wystraszonej staruszki przestał i uciekł. Później jednak wrócił i zgwałcił nieżyjącą już kobietę. Ojca już wówczas w domu ofiary nie było.
Wkrótce policja ujęła Witolda Ł., który już wcześniej był karany za rozbój. Jego syna zatrzymano dopiero po dwóch miesiącach, w wyniku żmudnego śledztwa, popartego m.in. badaniami DNA. Biegli psychiatrzy orzekli, że oskarżeni nie są chorzy psychicznie i mogą odpowiadać za swoje czyny.