Ojciec i syn odbili Podlasie z rąk PiS. Kulisy tajnej misji, która zszokowała Sasina
Tadeusz i Krzysztof Truskolascy, prezydent Białegostoku oraz szef regionu podlaskiego PO - ojciec i syn - stoją za rozmowami, które doprowadziły do utraty władzy przez PiS na Podlasiu. W spotkaniu z radnymi, którzy zmienili front, brał też udział Stefan Krajewski z PSL. W Wirtualnej Polsce ujawniamy kulisy politycznego trzęsienia ziemi w regionie.
08.05.2024 16:31
- Mogę już teraz powiedzieć, że byliśmy we dwóch z Tadeuszem Truskolaskim odpowiedzialni za te rozmowy i tak naprawdę tylko my w stu procentach znaliśmy wszystkie szczegóły - mówi WP Krzysztof Truskolaski o kulisach odbicia władzy z rąk PiS w województwie podlaskim.
To on, jako szef podlaskich struktur Platformy Obywatelskiej, razem z Tadeuszem Truskolaskim, prezydentem Białegostoku, a prywatnie ojcem, do ostatniej chwili prowadzili rozmowy z Wiesławą Burnos i Markiem Malinowskim, radnymi wybranymi z list PiS.
Politycy po zmianie frontu nazywani są w partii Kaczyńskiego zdrajcami, którzy sprzedali się za stanowiska wicemarszałków. Krzysztof Truskolaski twierdzi, że nie ma o tym mowy, bo Burnos i Malinowski byli w zarządzie województwa w poprzedniej kadencji za rządów PiS i partia proponowała im utrzymanie tych stanowisk. - Rozmawialiśmy wyłącznie o współpracy w ramach sejmiku województwa podlaskiego, żadnych dodatkowych ustaleń nie było. Przekaz od premiera Tuska był jasny, że żadnego handlu nie będzie i go nie było - twierdzi Krzysztof Truskolaski.
Poseł dodaje, że kuluarowe rozmowy na temat nowego zarządu województwa toczyły się od około miesiąca. Kluczowa rozmowa odbyła się jednak w bardzo wąskim gronie. Wzięli w niej udział radni wybrani z list PiS, Krzysztof i Tadeusz Truskolascy oraz wiceminister rolnictwa Stefan Krajewski z PSL, który odpowiada za podlaskie struktury ludowców.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kulisy rozmów. "Stasiu, nie będziesz marszałkiem"
Tadeusz Truskolaski przyznaje w rozmowie z WP, że była tylko jedna rozmowa z Wiesławą Burnos i Markiem Malinowskim z jego udziałem. - Odbyła się we wtorek rano przed posiedzeniem sejmiku. Jeszcze w poniedziałek do późnego popołudnia nie było nic ustalone. Termin spotkania został uzgodniony w godzinach wieczornych. Utrzymywaliśmy te informacje w ścisłym gronie, bo radni obawiali się hejtu. Ich obawy potwierdza zachowanie Jacka Sasina, który podczas posiedzenia sejmiku był bardzo zdenerwowany, wywierał presję, żeby pan Malinowski wyszedł z sali, ale radny to wytrzymał - mówi Truskolaski.
Prezydent Białegostoku dodaje, że dwoje radnych narzekało na współpracę z poprzednim marszałkiem województwa, dlatego nie widziało szans na dalszą obecność w zarządzie. - Ponadto, do tej decyzji mogła ich skłonić zapowiedź byłego już marszałka o ogłoszeniu ponad miesięcznej przerwy w obradach sejmiku, co mogło skutkować powtórzeniem wyborów.
Tadeusz Truskolaski tłumaczy, że brał udział w rozmowie z radnymi jako osoba, którą darzą zaufaniem ze względu na staż samorządowy. W rozmowie z WP przyznał też, że prowadził również rozmowy ze Stanisławem Derehajłą, radnym Konfederacji. - Nie przyniosły skutku, bo on chciał zostać marszałkiem. Na to nie było mojej zgody, bo to byłoby pyrrusowe zwycięstwo. Powiedziałem mu: "nie może być tak, że jedyny radny z Konfederacji będzie marszałkiem", ale on obstawał przy swoim stanowisku.
Prezydent Białegostoku mówi, że odbiera wiele gratulacji, bo odbicia Podlasia nikt się nie spodziewał. - Stanisław Derehajło ściągał całą uwagę, wierzył, że bez niego nic nie uda się ułożyć. Zadzwoniłem dzisiaj do niego z życzeniami imieninowymi i on też pogratulował, mówiąc, że to "majstersztyk". Różnimy się, ale nikt się na nikogo nie gniewa, dalej ze sobą rozmawiamy - dodaje Tadeusz Truskolaski.
Poseł PO: "Sasin chciał się spalić ze wstydu"
Tadeusz Truskolaski twierdzi, że zarzuty PiS o zdradę radnych wybranych z list PiS to "skrajna hipokryzja". - Gdyby oni nigdy tego nie robili, mogliby krytykować, ale nie mają moralnego prawa do oceny innych, z uwagi na liczne przejścia posłów do PiS w poprzedniej kadencji. Radni przeszli na jasną stronę mocy, bo my reprezentujemy koalicję demokratyczną, nowy marszałek w wywiadzie radiowym nazwał ich postępowanie bohaterskim - mówi prezydent Białegostoku.
- Pan Sasin przyjechał, żeby ogłosić sukces, a wyjeżdżał, uciekając z rady sejmiku, bo chciał się spalić ze wstydu. Radni Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i niezależni tworzą większość w sejmiku i będą chcieli rozwijać województwo podlaskie. Nasze rozmowy nie były zastrzeżone, tajne, ale niektóre rzeczy lubią wykluwać się w ciszy, a ta koalicja powstała w cichej atmosferze, a nie medialnym zgiełku - dodaje szef podlaskich struktur PO Krzysztof Truskolaski.
Kaczyński mówi o zdradzie, Sasin zaskoczony
- Zdrada, takie rzeczy się zdarzają - tak utratę władzy przez PiS w środę w Sejmie skomentował Jarosław Kaczyński. Jacek Sasin w WP przyznał, że postawa dwojga radnych go zaskoczyła. - W żadnym wypadku nie domyślaliśmy się, że dojdzie do takiej sytuacji. Ci państwo nie tylko nie sygnalizowali, że dopuszczą się takiego działania, ale w ogóle nie sygnalizowali jakichkolwiek problemów - mówił WP były wicepremier.
- Bezpośrednio przed posiedzeniem sejmiku, było spotkanie klubu radnych PiS. Wszyscy byli obecni. Łącznie z tą dwójką radnych. Wiesława Burnos i Marek Malinowski deklarowali lojalność i wspólne głosowania z klubem PiS. Mamy więc do czynienia z wyjątkowo perfidnym działaniem - dodał Jacek Sasin.
Stanisław Derehajło we wtorek powiedział, że obecny zarząd ma jego kredyt zaufania i twierdził, że "nie dał się kupić za funkcję wicemarszałka". Wiesława Burnos przekonywała, że zagłosowała zgodnie z własnym sumieniem i przekonaniem, że chce pracować na rzecz swojego regionu. W podobnym tonie wypowiadał się Marek Malinowski, który podkreślał, że nie czuje się zdrajcą.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski