Ogródki na poznańskim Starym Rynku już po nowemu - restauratorzy narzekają
Właściciele restauracji nie są zadowoleni z tego, jak wyglądają w tym sezonie ich ogródki na Starym Rynku w Poznaniu. - Goście też nas pytają, po co te wszystkie wymysły - dodają.
16.04.2015 | aktual.: 17.04.2015 10:38
Od początku kwietnia na płycie Starego Rynku w Poznaniu zaczęły pojawiać się ogródki gastronomiczne. Wyglądają jednak nieco inaczej niż te z poprzednich lat. Nie mają krzykliwych kolorów, mają mniejsze parasole, zniknęły „namioty”, czyli płachty pozwalające całkowicie osłonić ogródek, nie słychać w nich już głośnej muzyki i telewizji. Zabraniają tego nowe wytyczne opracowane przez plastyka miejskiego i Miejskiego Konserwatora Zabytków oraz zarządzającą Starym Rynkiem Estradą Poznańską.
- Liczymy, że dzięki tym zmianom rynek przestanie być dyskoteką, a pojawi się na nim np. więcej rodzin z dziećmi – tak tłumaczył słuszność zmian Piotr Libicki, plastyk miejski.
Restauratorzy od początku krytykowali narzucane im zmiany, ale wydawało się, że może po ich wprowadzeniu dostrzegą pozytywne skutki. Wygląda na to, że nic z tego.
Parasole - za małe i niefunkcjonalne
- Musiałam zmniejszyć nasz ogródek o cztery metry, wymienić całe ogrodzenie i parasole. Teraz zamiast dwóch dużych, mam sześć małych, które są bardzo niepraktyczne. Wszystko kosztowało mnie jakieś 5-7 tysięcy złotych – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Paulina Ratajczak-Małek, właścicielka restauracji Room.
Parasole krytykują zgodnie wszyscy właściciele restauracji, z którymi rozmawialiśmy.
- Dzisiaj jest dość silny wiatr i proszę spojrzeć, jak one chyboczą. Kelnerzy się skarżą, że czasem trudno im utrzymać tacę z jedzeniem – zwraca uwagę Bartosz Mieliwodzki, menedżer restauracji Czerwona Papryka. – A co będzie, jeśli nagle zacznie się burza? Gdzie ma się schować 60 naszych klientów z ogródka? Bo te małe parasole nawet przy niewielkim deszczu wszystkich nie osłonią. Mamy teraz miejsca dla VIP-ów bezpośrednio pod parasolem i dla pozostałych, których parasole nie osłaniają, bo są za małe, a większych nie można ustawić – dodaje.
Tapas Bar na razie w ogóle zrezygnował z rozkładania parasoli.
- Próbowaliśmy je rozłożyć w weekend, ale tak wiało, że daliśmy sobie spokój. Przy silnym wietrze te parasole mogą stanowić zagrożenie – uważa Mariola Ślusarczyk, właścicielka Tapas Baru, której nie podobają się praktycznie wszystkie zmiany. – Dla mnie te nowe ogródki nie są ani estetyczne, ani funkcjonalne. Nie możemy teraz mieć osobnego baru w ogródku, więc klienci dłużej czekają na posiłki i narzekają. Mieliśmy sporo pytań od naszych gości, po co te wszystkie wymysły – dodaje.
Piotr Libicki w rozmowie z WP cieszy się, że jak na razie wszyscy restauratorzy dostosowali się do nowych wytycznych, chociaż przyznaje, że rzeczywiście restauratorzy od początku skarżyli się właśnie na nowe parasole.
- Ale przecież identyczne parasole były już przed rokiem w jednym z ogródków i jego właściciel nie narzekał – zapewnia. – Jeśli tylko rzeczywiście dojdzie do jakichś problemów z parasolami, to cały czas mam kontakt z restauratorami. Na razie nic się nie dzieje – dodaje.
A czemu nie można obejrzeć meczu?
Część restauratorów krytykuje też to, że musieli zrezygnować z telewizorów w ogródkach, które służyły przede wszystkim pokazywaniu meczów piłkarskich i innych zawodów sportowych.
- Oczywiście można nadal obejrzeć mecz w środku restauracji, ale przecież to nie to samo, bo równie dobrze można sobie mecz obejrzeć w domu. W ogródku, na świeżym powietrzu to jednak coś innego – mówi Paulina Ratajczak-Małek.
Potwierdza to Łukasz Golański, klient jednej z restauracji.
- Możliwość obejrzenia meczu w ogródku zawsze była jakimś pretekstem, aby tu spotkać się ze znajomymi. Dziewczyny sobie gadały, a faceci przy okazji mogli obejrzeć mecz. Teraz tego nie ma – mówi pan Łukasz, który też narzeka na brak ścianek bocznych przy parasolach, które chroniły przed wiatrem i deszczem. – Przy takim wietrze, jak dziś nie da się tu dłużej siedzieć niż pół godziny.
Wtóruje mu pan Filip.
- Ja akurat dość rzadko wpadam na piwo na rynek, ale nie rozumiem tych zmian. To, że każdy ogródek, był inny, było zaletą, a nie wadą. Każdy mógł sobie wybrać taki, który mu odpowiadał, a teraz wszystkie są podobne – zwraca uwagę. – Podobnie nie rozumiem usunięcia telewizorów. Przecież były tylko w niektórych ogródkach, więc jak komuś przeszkadzał mecz, mógł usiąść w ogródku bez telewizora – dodaje.
Jest ciszej i przytulniej
Są jednak klienci, którym nowy wygląda ogródków bardzo się podoba. Panie Agnieszka i Joasia, które właśnie wypiły kawę w ogródku Room, przyznają, że początkowo zmian nawet nie zauważyły.
- Ale rzeczywiście jest tak jakoś ciszej, przytulniej, bardziej kameralnie. Można posiedzieć w ciszy, spokojnie porozmawiać bez żadnego hałasu za uchem – dodają. Czytaj więcej informacji z Twojego regionu.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .