"Ofiary Wołynia". Jeden wpis i burza w sieci. Kulisy "pojednawczego gestu" w rocznicę "krwawej niedzieli"
- Obecność prezydentów Polski i Ukrainy w katedrze w Łucku oraz wspólny komunikat to ważny gest ku pojednaniu. Ale praca dyplomatyczna na rzecz jeszcze dalej idącej zmiany po stronie ukraińskiej w kontekście Wołynia będzie trwała - mówią nam przedstawiciele obozu władzy. Nasi rozmówcy kontrują krytyków, którzy oburzyli się na wpis Kancelarii Prezydenta Andrzeja Dudy o "ofiarach Wołynia".
9 lipca Andrzej Duda wraz z Wołodymyrem Zełenskim wziął udział w nabożeństwie ekumenicznym w Katedrze Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Łucku, koncelebrowanym przez przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski abp. Stanisława Gądeckiego. Po modlitwie przywódcy złożyli znicze przed ołtarzem, oddając hołd polskim ofiarom rzezi wołyńskiej.
Jak dowiedziała się Wirtualna Polska, wiele wskazuje na to, że było to najbardziej znaczące wydarzenie w związku z obchodami 80. rocznicy rzezi wołyńskiej - na najwyższym poziomie, jeśli chodzi o relacje dwustronne między Polską i Ukrainą. To był ów "znaczący gest w procesie pojednania", który zapowiadali przedstawiciele obozu władzy w rozmowach z naszym portalem w ubiegłym tygodniu.
Czy takich gestów będzie w najbliższych godzinach więcej? Nasi rozmówcy nie spodziewają się przełomu, choć wciąż niektórzy mają na niego nadzieję. Rządowi dyplomaci podkreślają jednak, że są w kwestii Wołynia "realistami". I nie liczą w tym roku na przeprosiny i ukorzenie się ukraińskich elit.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jeden z urzędników rządowej administracji widzi to tak: - Niestety jest tak, że po napaści Rosji trudno stwierdzić zdolność po stronie ukraińskiej do przyznania się do własnych zbrodni. I paradoksalnie mamy taką sytuację, że nasze relacje z Ukrainą są dziś bardzo dobre, ale jednocześnie Ukraińcy psychologicznie mają problem z przyznaniem się do błędów z historii. Do tych dwóch stanów rzeczy doprowadziła napaść Rosji.
Nasz rozmówca - jak sam przyznaje - w związku z tym nie oczekiwał od Ukraińców przeprosin, a "jakiejś formy pojednania". - Nie miałem przeczucia, że Ukraińcy będą gotowi teraz przepraszać i prosić o wybaczenie. Należy tego oczekiwać, ale - na chłodno - nie można się tego spodziewać. Może, gdy Ukraina wygra wojnę to się zmieni? - zastanawia się urzędnik.
Spór o dwa słowa
W kontekście rocznicy rzezi wołyńskiej i wizyty prezydenta Andrzeja Dudy w Ukrainie nie zabrakło emocji, a nawet sporów w mediach społecznościowych. Dyskusję na Twitterze wywołał wpis z konta Kancelarii Prezydenta: "Razem oddajemy hołd wszystkim niewinnym ofiarom Wołynia! Pamięć nas łączy! Razem jesteśmy silniejsi".
Komentatorzy zaczęli dopytywać: "Co to znaczy 'ofiary Wołynia'"? Wielu z nich nie rozumiało, dlaczego polskie władze nie potrafią nazwać rzeczy po imieniu, jakby nie chcąc irytować strony ukraińskiej. Taka zachowawczość nie spodobała się nawet niektórym zadeklarowanym zwolennikom PiS.
Niektórzy publicyści nie zgłaszali jednak swoich uwag, przeciwnie.
Wirtualna Polska rozmawiała na ten temat z otoczeniem prezydenta. Jak ustaliliśmy, komunikat z konta Kancelarii Andrzeja Dudy powstał po uzgodnieniach z władzami Ukrainy - tak, by zachować spójny przekaz w jednoczącej atmosferze. - Podobny wpis zamieścił prezydent Zełenski. I tak właśnie miało być, dlatego dziwimy się oburzeniu niektórych komentatorów - słyszymy od współpracowników głowy państwa.
Jednym z tych komentatorów jest Witold Jurasz, były dyplomata, dziś publicysta Onetu. To właśnie on stwierdził, że "słowa, które można przeczytać na twitterowym koncie prezydenta Zełenskiego o 'oddaniu hołdu wszystkich niewinnym ofiarom Wołynia', są niestety nieprawdą oraz dowodem na polityczną, dyplomatyczną i moralną klęskę prezydenta Dudy".
Z takim stanowiskiem stanowczo nie zgadzają się przedstawiciele obozu władzy, z którymi rozmawiała WP. Nasi rozmówcy twierdzą, że w stwierdzeniu "ofiary Wołynia" nie ma nic kontrowersyjnego. - Komunikat jest zgodny z prawdą. Wołyń ma tu symboliczne, ale też szerokie znaczenie, nie tylko przecież geograficzne. To synonim zbrodni, która została dokonana przez ukraińskich nacjonalistów z UPA na niewinnej ludności polskiej. Czy ktoś się oburza na rondo Ofiar Katynia? - pyta jeden z nich.
Inny mówi: - Krytycy tego wpisu albo nie zrozumieli jego przesłania, albo wykazują się złą wolą. A może niektórzy są nawet przez kogoś inspirowani, choć wolałbym osobiście nie zakładać takiego scenariusza.
Politycy z obozu władzy twierdzą, że "cokolwiek by nie zrobiono, i tak zawsze znajdą się ci, którzy będą niezadowoleni i żaden język ich nie usatysfakcjonuje". - Dla nas jest jasne, kto był ofiarą. Mówią o tym nasze dokumenty państwowe. Sejm podejmował uchwały mówiące o ludobójstwie ukraińskich nacjonalistów. A pojawiająca się dziś krytyka jest próbą podważenia ważnego gestu, którego dokonano w katolickiej katedrze Łucku i umniejszenia wysiłku dyplomatycznego, który doprowadził do obecności tam prezydenta Zełenskiego - tłumaczy nasz rozmówca.
PiS radykalniejsze w oczekiwaniach
Niektórzy politycy obozu władzy chcą jednak dalej idących gestów ze strony ukraińskiej. A właściwie wprost wyrażonych przeprosin.
- Oczekujemy dzisiaj, że Ukraińcy uznają prawdę. Prawda ta jest przykra i brutalna tak, jak przykra i brutalna jest wojna i jej konsekwencje. Dokonano ludobójstwa na ludności polskiej, na terenach dawnych kresów Rzeczpospolitej i dokonali tej zbrodni ludobójstwa nacjonaliści ukraińscy - powiedział 10 lipca wiceminister obrony narodowej Marcin Ociepa w "Gościu Radia ZET".
Rzecznik PiS Rafał Bochenek w programie "Tłit" Wirtualnej Polski stwierdził, że "ta sprawa wymaga jasnego stanowiska ze strony ukraińskiej". - Ukraina jest dziś w wyjątkowym momencie, bo trwa na jej terytorium wojna. Ale jeśli czegoś się domagamy, to prawdy na temat rzezi wołyńskiej i nazywania rzeczy po imieniu - powiedział polityk.
Podobnie mówią inni posłowie PiS. - Należy o tym temacie mówić i przypominać o historii. Oczywiście chcielibyśmy, żeby strona ukraińska pamiętała o tej zbrodni ludobójstwa i nie obawiała się o niej mówić. Uważamy też, że strona ukraińska powinna się do tej zbrodni przyznać i faktycznie poprosić o przebaczenie. Ale ta kwestia leży po stronie ukraińskiej i to ją należy o to pytać - przyznaje Wirtualnej Polsce bliski współpracownik prezesa Jarosława Kaczyński, wiceszef Parlamentarnej Grupy Polsko-Ukraińskiej Waldemar Andzel.
Oczekiwania strony prezydenckiej nie idą aż tak daleko. Szefowa Kancelarii Prezydenta Grażyna Ignaczak-Bandych zapewnia, że "pan prezydent nigdy nie nawoływał do zachowań ekstremistycznych, zawsze jest za dialogiem i za porozumieniem, a wszystkie jego działania są na to ukierunkowane".
Wymowne są także słowa szefa gabinetu Andrzeja Dudy Pawła Szrota. - Przepraszanie to banalizacja pamięci historycznej. Chodzi o to, żeby uznać ogrom tej tragedii, potępić jej sprawców i oddać hołd ofiarom. To jest znacznie dalej idące niż jakieś przeprosiny - stwierdził w TOK FM prezydencki minister.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: Michal.Wroblewski@grupawp.pl