Odpowiedzą za pomoc zwyrodnialcowi w uprowadzeniu córki
Zarzuty udziału w napadzie postawiła Prokuratura Rejonowa w Siemiatyczach w woj. podlaskim dwóm mężczyznom, którzy ojcu podejrzanemu o wielokrotne gwałty na córce, pomogli siłą zabrać ją z domu narzeczonego.
12.09.2008 | aktual.: 12.09.2008 16:31
Zarzucono im też zmuszenie dziewczyny do określonego zachowania, czyli zabranie jej stamtąd wbrew jej woli. Nie przyznają się do zarzutów.
Prokuratura wystąpiła o areszt tymczasowy obu podejrzanych. Jak poinformował rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Białymstoku Adam Kozub, po południu Sąd Rejonowy w Bielsku Podlaskim wniosków jednak nie uwzględnił. Prokuratura rozważa złożenie zażalenia do sądu drugiej instancji.
To jeden z wątków w śledztwie dotyczącym 45-letniego mężczyzny, podejrzanego o wielokrotne gwałty i więzienie córki, obecnie 21- letniej. Od poniedziałku przebywa on w areszcie, łącznie postawiono mu siedem zarzutów, wśród nich jest też dokonanie rozboju z użyciem niebezpiecznego narzędzia.
Chodziło właśnie o wtargnięcie z siekierą w ręku do domu narzeczonego córki, u którego ukryła się dziewczyna. Kilka dni temu zarzut udziału w tym przestępstwie (chodziło o bezpodstawne pozbawienie jej wolności) prokuratura postawiła bratu podejrzanego. Prokuratura nie wnioskowała o jego areszt, ale zastosowała m.in. poręczenie majątkowe i zakaz zbliżania się do dziewczyny.
45-letniemu ojcu dziewczyny postawiono przede wszystkim zarzuty wielokrotnego doprowadzenia córki, z użyciem gróźb i przemocy - do obcowania płciowego. Część tych czynów miała miejsce przed ukończeniem przez dziewczynę 15 lat.
Inne zarzuty to m.in. groźby karalne i bezpodstawne pozbawianie wolności.
Podana w miniony poniedziałek przez policję informacja o dziewczynie przez sześć lat wykorzystywanej przez ojca wywołała burzę medialną. Wieś koło Siemiatycz odwiedziło kilkudziesięciu dziennikarzy i ekip telewizyjnych. Niektóre redakcje rozmawiały z pokrzywdzoną i jej matką. Ta twierdzi, że wiedziała o wszystkim, ale - jak mówi - bała się coś zrobić. Mąż miał grozić jej i córce śmiercią, a o dziewczynie miał wyrażać się, że "mu wolno, bo jest jego rzeczą".
Sprawa sprowokowała też dyskusję polityków na temat ewentualności wprowadzenia w Polsce chemicznej kastracji pedofilów.
Pokrzywdzona na policję w Siemiatyczach zgłosiła się przed tygodniem, przyszła z matką.
Jak zeznała, wykorzystywana była od sześciu lat. W 2005 i 2007 roku urodziła dzieci. Mówiła, że została przez ojca zmuszona do pozostawienia obu noworodków w szpitalach, gdzie miały miejsce porody. Zrzekła się praw do dzieci.
Kiedy policja zaczęła śledztwo, ojciec dziewczyny uciekł z domu. Rozpoczęto ogólnopolskie poszukiwania i na jego ślad trafiono w Siedlcach. Policja przypuszcza, że planował wyjazd za granicę.