Odnaleziono 16-latkę, która chciała sama opłynąć świat
Odnaleziono 16-letnią Amerykankę Abby Sunderland, która zaginęła na Oceanie Indyjskim podczas próby samotnego opłynięcia świata. Australijski samolot znalazł jej jacht na Oceanie Indyjskim. Jednostka ma złamany maszt i dryfuje, ale żeglarka jest cała i zdrowa. Udało się jej też nawiązać łączność z rodzicami przez telefon satelitarny.
Abby rozpoczęła swój rejs 23 stycznia. W czwartek rano rozmawiała z rodzicami przez telefon satelitarny. Dziewczyna skarżyła się na ciężkie warunki - siedmiometrowe fale i wiatr dochodzący do 100 kilometrów na godzinę.
W pewnym momencie połączenie zostało przerwane. Chwilę później amerykańskie służby ratownicze odebrały sygnał alarmowy z urządzenia EPIRB przymocowanego do kamizelki ratunkowej dziewczyny. Sygnał ten aktywowany jest ręcznie. Niedługo po tym odebrano drugi sygnał alarmowy - tym razem z łodzi ratunkowej. Ponieważ pozycja obu sygnałów była taka sama, rodzice Abby byli przekonani, że ich córka żyje.
Akcję ratowniczą rozpoczęto w nocy z czwartku na piątek. Na miejsce, skąd pochodził ich sygnał, udały się dwa najbliższe statki i poleciał wyczarterowany samolot z Australii, któremu ostatecznie udało się odnaleźć Abby.
Dotarcie do dryfującego i uszkodzonego jachtu zajmie ponad 40 godzin, ponieważ jest on 2 tysiące km od najbliższego lądu. Przez ten czas żeglarka będzie musiała przetrwać na ciągle silnie wzburzonym morzu.
Abby Sunderland chciała być najmłodszą osobą, która samotnie opłynęła kulę ziemską. Fakt, że jej rodzice zgodzili się na ten rejs krytykowała część żeglarzy oraz dziennikarzy sportowych. - Nie rozumiem, jak można ryzykować jej życiem. Ona może zginąć. Kto będzie za to odpowiedzialny? Ona jest jeszcze dzieckiem - oburzał się publicysta Los Angeles Times T.J. Simers.
W zeszłym roku próby zostania najmłodszą osoba, która sama opłynęła świat podjęła się 13-letnia Laura Dekker z Holandii. Jednak holenderski sąd uznał, że byłoby to dla nastolatki zbyt niebezpieczne i zakazał jej wypływania w rejs.