Odłamki tupolewa ze strefy B przekazane Rosjanom
"Rzeczpospolita" dotarła do zdjęć, które na własny użytek zrobili członkowie ekipy archeologicznej, która jesienią 2010 r., kilka miesięcy po katastrofie rządowego Tu-154M w Smoleńsku. Jego celem nie było zebranie dowodów na potrzeby śledztwa. Ekipa archeologów miała uprzątnąć miejsce katastrofy.
29.01.2014 | aktual.: 29.01.2014 11:07
Dokładność prac naukowców sprawiła, że znaleziono kawałki samolotu, których badanie mogłoby rozstrzygnąć część wątpliwości dotyczących przyczyn zniszczeń maszyny, a tym samym wyjaśnić przyczyny katastrofy. Materiał archeologów trafił jednak do Rosjan informuje dziennik.
Według Marka Poznańskiego, który brał udział w badaniach (dziś jest posłem Twojego Ruchu) wiele ze szczątków było "przetopionych". – Noszą charakterystyczne ślady rozerwania, wygięcia, niektóre były bardzo zdeformowane. Było widać, że działała na nie wysoka temperatura – opowiada.
– Komisja nie korzystała z materiału zgromadzonego przez archeologów – potwierdza "Rz" Maciej Lasek. Zebrane przez naukowców odłamki Rosjanie zgromadzili na smoleńskim lotnisku, podobnie jak inne elementy wraku, które leżą tam od dnia katastrofy. W 2012 r. mieli do nich dostęp polscy biegli, ale nie wiadomo, z ilu z nich podczas oględzin pobrano jakieś próbki. Prokuratura nie wyjaśnia też, jakim zostały poddane badaniom.