Odetną internet szkołom w całym kraju?
"Z przykrością informujemy, że Wasza szkoła z naruszeniem prawa wykorzystuje w internetowej pracowni komputerowej zastrzeżoną nazwę sbsmen.edu.pl" - pisma o takiej treści wysyła do szkół w całym kraju Polska Poczta Elektroniczna, zajmująca się dostarczaniem rozwiązań informatycznych spółka z Jaworzna.
02.12.2009 | aktual.: 03.12.2009 11:25
Sprawa może dotyczyć ponad dwudziestu tysięcy placówek w całej Polsce - tyle bowiem otrzymało w latach 2005-2008 od Ministerstwa Edukacji Narodowej pracownie komputerowe, sfinansowane z Europejskiego Funduszu Społecznego. W ramach każdej pracowni komputery są spięte w sieć, a ta z kolei potrzebuje domeny, czyli części składowej adresu.
I tu zaczyna się problem. Nazwy stosowanych przez szkoły domen (sbs.men.edu. pl czy sbs.men-is.edu. pl) brzmią dokładnie tak samo, jak nazwy domen, których właścicielem jest firma z Jaworzna (wykupiła je w Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej).
- Nie wyrażaliśmy nigdy nikomu zgody na jej upublicznienie, a także na jej użytkowanie - podkreśla w rozsyłanym do szkół piśmie Mariusz Siodłak, dyrektor Polskiej Poczty Elektronicznej. Jako wyjście z sytuacji proponuje szkołom zawarcie z firmą umowy o czasowe współużytkowanie spornej domeny (73,2 zł rocznie). Nawet jeśli tylko co dziesiąta szkoła złapie się na ten haczyk, to i tak firma zarobi krocie.
Siodłak grozi, że w razie niepodpisania umowy do końca roku firma poczyni "wszelkie prawem dopuszczalne kroki" celem wyegzekwowania swoich praw, stosując "blokadę dostępu do internetu z komputerów pracowni i serwera w naszej domenie, a także dochodząc dodatkowe odszkodowania na drodze postępowania cywilnego".
- Odciąć dostęp do internetu może tylko jego dostawca, w żadnym razie właściciel jakiejkolwiek domeny - komentuje Paweł Odor z zajmującej się informatyką śledczą firmy Kroll Ontrack.
Szkolni informatycy są zaskoczeni takimi oskarżeniami. Jak tłumaczą, wykorzystywane w pracowniach domeny - mimo zbieżności w nazwie - są czymś zupełnie innym od domen należących do PPE. Te ostatnie funkcjonują bowiem w internecie, podczas gdy szkolne komputery spięte są siecią wewnętrzną. MEN zajmuje się sprawą, ale żadnej decyzji jeszcze nie podjęło.
MEN apeluje, by nie podpisywać umów z firmą
Zarejestrowana w Jaworznie firma Polska Poczta Elektroniczna oskarża szkoły w całej Polsce o bezprawne korzystanie z należących do spółki domen internetowych. Grozi im sądem i odcięciem od internetu o ile nie podpiszą z firmą umowy i nie uiszczą z tego tytułu stosownych opłat. Legalność tych roszczeń budzi jednak zastrzeżenia.
Specjaliści podkreślają, że wykorzystywane przez szkoły domeny (choć nazywają się dokładnie tak samo jak te, które wykupiła firma z Jaworzna) funkcjonują w ramach sieci wewnętrznych i jeśli tylko są one dobrze skonfigurowane, to w żaden sposób nie naruszają domen zewnętrznych.
Przed podpisywaniem umów z firmą PPE ostrzegają dyrektorów szkół kuratoria oświaty w Kielcach, Krakowie i Opolu. Przedstawiciele śląskich władz oświatowych zdają się na Ministerstwo Edukacji Narodowej.
- Resort w drodze przetargu wyłonił wykonawcę, który dostarczył oprogramowanie i domeny dla szkolnych pracowni internetowych. I obowiązkiem tego wykonawcy jest wyjaśnić sprawę - uważa Dariusz Wilczak, zastępca śląskiego kuratora oświaty.
Ministerstwo tymczasem czeka na opinię prawników i firmy Microsoft, która dostarczała oprogramowanie do większości szkolnych pracowni internetowych.
Jak szacują eksperci z branży komputerowej, założenie domeny kosztuje firmę ok. 60 złotych, jej utrzymanie niewiele więcej. Spółka PPE tymczasem domaga się od każdej szkoły 73 złote 20 groszy rocznej opłaty za prawo korzystania z domeny. - Mają też inną możliwość. Szkoły mogą albo zrezygnować z tych domen, albo przekonfigurować swoje komputery - mówi Mariusz Siodłak, dyrektor Polskiej Poczty Elektronicznej.
Siodłak argumentuje, że szkolne sieci sfinansowane z Europejskich Funduszy Społecznych (EFS) miałyby wyłącznie wewnętrzny charakter, gdyby pracownie odłączono od internetu. W przeciwnym razie szukające serwera komputery jako swoją domenę traktują tę, do której prawa posiada PPE. Z przytaczanych na stronie internetowej spółki wyliczeń wynika, iż komputery ze szkolnych pracowni codziennie około miliona razy "odpytują" należące do firmy domeny, co skutkuje ich zablokowaniem.
- Zostaliśmy pozbawieni prawa do ich normalnego użytkowania - podkreśla Mariusz Siodłak.
- Milion odwiedzin dziennie? To byłby wynik godny google'a! - powątpiewa Paweł Odor, specjalista z firmy Kroll Ontrack. Jak dodaje, nie można wykluczyć, iż wskutek błędu popełnionego podczas konfigurowania szkolnej sieci może ona próbować "odpytywać" domeny należące od spółki, lecz w takiej sytuacji trudno nawet mówić o nieświadomym korzystaniu z tychże domen.
- Bez udostępnionych przez firmę kodów szkoły nie byłyby w stanie wykorzystywać należących do niej domen - wyjaśnia.
A szkoły, jak zarzekają się ich dyrektorzy, do tej pory nie miały kontaktów z jaworznicką firmą.
- Pierwszy raz zobaczyłam tę nazwę, kiedy dostaliśmy pismo z żądaniem zapłaty. Nasz administrator sprawdził sieć i nie ma mowy o błędnej konfiguracji. Nie zamierzamy niczego płacić. Przekazaliśmy informację o takim piśmie do delegatury w Gliwicach - mówi Dorota Fresel, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 42 w Zabrzu.
Jak przyznaje rzecznik MEN, Grzegorz Żurawski, spółka z Jaworzna była jednym z podwykonawców wynajętych w ubiegłym roku do instalowania szkolnych pracowni. Dziwnym zbiegiem okoliczności nadanie szkołom wewnętrznych domen sbs.men.edu.pl oraz sbs.menis.edu.pl, jak też nabycie przez PPE prawa do zewnętrznych domen internetowych o takich adresach odbyło się niemal w tym samym czasie. Dlatego resort edukacji wystąpił do Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej o sprawdzenie, czy firma z Jaworzna miała prawo otrzymać domeny typu "edu" (zastrzeżone są one dla podmiotów związanych z branżą oświatową).
Równocześnie apeluje do dyrektorów szkół o niepodpisywanie żadnych przesyłanych przez firmę z Jaworzna umów do czasu przedstawienia przez władze MEN pełnego stanowiska w tej sprawie. Nie będzie to jednak takie proste, gdyż jak przyznaje resort w sporadycznych przypadkach mogło dojść do wykorzystywania przez szkoły wewnętrznych domen jako domeny internetowej.
- Trudno mówić o jakichś marginalnych przypadkach. Z ilości adresów IP można wnioskować, że odnotowane na naszych domenach zapytania pochodziły z tysięcy komputerów - replikuje Mariusz Siodłak.
Polecamy w wydaniu internetowym www.polskatimes.pl/DziennikZachodni: Głupi przepis utrudnia życie niewidomym