Oddział policji zdemobilizowany za wspomaganie bojówkarzy
Władze irackie zdemobilizowały batalion policji i wysłały go na ponowne przeszkolenie do amerykańskiej bazy wojskowej w związku z podejrzeniem, że wspomagał szwadrony śmierci, które uprowadziły w Bagdadzie kilkadziesiąt osób, w większości arabskich sunnitów, i przynajmniej część z nich zabiły.
04.10.2006 16:25
O wycofaniu batalionu ze służby zakomunikował rzecznik wojsk USA w Iraku gen. William Caldwell. Powiedział na konferencji prasowej, że policjanci z tej jednostki prawdopodobnie współdziałali z bojówkarzami ze szwadronów śmierci i zamiast ich zatrzymywać, pozwalali im swobodnie poruszać się po kontrolowanej przez siebie dzielnicy Bagdadu.
Porywacze wtargnęli w niedzielę do zakładów mięsnych w dzielnicy Amil leżącej zachodniej, głównie sunnickiej części Bagdadu, i uprowadzili 26 ich pracowników. Ciała co najmniej 10 z nich, podziurawione kulami i ze śladami tortur, znaleziono po kilku godzinach w południowej części stolicy. Cztery osoby uciekły lub zostały zwolnione przez porywaczy, los pozostałych 12 jest nieznany.
Porwanie to wzburzyło arabską mniejszość sunnicką, a największe ugrupowanie sunnitów, Iracka Partia Islamska, zażądało wyjaśnień, w jaki sposób bojówkarze mogli przewieźć tyle osób z zachodniej do południowej części Bagdadu niezatrzymywani na posterunkach kontrolnych policji i wojska, zdominowanych przez szyitów.
Około 400 arabskich sunnitów demonstrowało we wtorek w dzielnicy Amil, domagając się, by rząd położył kres przemocy. Niektórzy nieśli plakaty z napisem USUNĄĆ POLICJĘ Z NASZEJ DZIELNICY.
Zdemobilizowany batalion liczy 650-700 policjantów.
Irackie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych podało we wtorek, że dowódca batalionu, w stopniu podpułkownika, został zatrzymany i jest przesłuchiwany. Jego zwierzchnika, w stopniu generała, zawieszono w czynnościach służbowych.
Szyici (60 proc. Irakijczyków) byli dyskryminowani za Saddama Husajna, a teraz dominują w rządzie i siłach bezpieczeństwa. Arabscy sunnici (20 proc. Irakijczyków) zajmowali w czasach Saddama najważniejsze stanowiska w administracji państwowej, wojsku, policji i służbach specjalnych; wielu z nich nie może pogodzić się z odmianą losu po upadku dyktatora.
Partyzanci antyrządowi rekrutują się prawie wyłącznie z arabskich sunnitów. Ekstremiści sunniccy podkładają bomby na szyickich bazarach i przy szyickich meczetach, w nadziei, że w ten sposób doprowadzą do wojny domowej, która zmusi wojska USA do wycofania się z Iraku.
Szyici długo nie reagowali na zamachy, ale w lutym, gdy zamachowcy zniszczyli złotą kopułę sanktuarium szyickiego w Samarze, fanatycy szyiccy zaczęli w odwecie zabijać sunnitów. Spirala przemocy rozkręca się do dziś i każdego dnia kosztuje życie około 100 Irakijczyków.
W poniedziałek premier Nuri al-Maliki ogłosił czteropunktowy plan pokojowy, który przewiduje m.in. powołanie w każdej dzielnicy Bagdadu - mieście, gdzie przemoc jest najkrwawsza - lokalnych komitetów złożonych z przedstawicieli wszystkich partii politycznych, a także z przywódców religijnych i plemiennych oraz funkcjonariuszy bezpieczeństwa.
Komitety mają czuwać nad tym, by siły bezpieczeństwa ścigały wszystkich bez wyjątku bojówkarzy i terrorystów. Przedstawiciel arabskich sunnitów będzie mógł na przykład wnieść skargę, jeśli uzna, że policja przymyka oczy na działania szyickich milicji partyjnych lub religijnych.
Ambasador USA w Iraku Zalmay Khalilzad powiedział, że jeśli politycy iraccy "zdołają wcielić w życie to, co uzgodnili, przemoc w Bagdadzie powinna wyraźnie osłabnąć".