"Odchodzimy" - drugi pilot wydał komendę przy lądowaniu
Piloci prezydenckiego samolotu podchodzili do wysokości decyzji zgodnie z procedurami (100 m nad pasem). Gdy samolot zniżył się do wysokości 80-90 metrów, drugi pilot wydał wyraźną komendę "odchodzimy" - dowiedziała się TVN24. Jednak samolot wciąż schodził niżej.
26.05.2010 | aktual.: 26.05.2010 15:17
Piloci musieli zdawać sobie sprawę z wysokości, na jakiej się znajdują. Międzypaństwowy Komitet Lotniczy we wstępnym raporcie o katastrofie stwierdził, że na 18 sekund przed zderzeniem z ziemią system TAWS wydał pierwsze ostrzeżenie "Pull up" ("do góry"). MAK ustalił też m.in., że po nawiązaniu łączności z wieżą w Smoleńsku uprzedzono załogę Tu-154 o mgle i złej widoczności na lotnisku w Smoleńsku, i że nie ma możliwości lądowania. Z zebranych informacji wynika, że samolot był sprawny, miał 19 ton paliwa, co było wystarczające nie tylko na przelot na lotnisko w Smoleńsku, ale też na lotniska zapasowe.
Kilka dni temu szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Edmund Klich przekazał, że dowódca Sił Powietrznych gen. Andrzej Błasik był w kabinie pilotów do momentu katastrofy prezydenckiego Tupolewa.
W poniedziałek Rosja przekaże Polsce kopie danych z rejestratorów pokładowych polskiego samolotu Tu-154M, który rozbił się 10 kwietnia pod Smoleńskiem. W tym celu do stolicy Rosji pojadą minister spraw wewnętrznych i administracji Jerzy Miller oraz prokurator generalny RP Andrzej Seremet.
Prezydencki Tu-154 rozbił się 10 kwietnia na lotnisku pod Smoleńskiem. Do Katynia leciała polska delegacja z prezydentem Lechem Kaczyńskim i jego małżonką. Zginęli wszyscy pasażerowie i załoga - 96 osób.