PolskaOd dwóch lat jeździ po Polsce i napada banki

Od dwóch lat jeździ po Polsce i napada banki

Zamaskowany bandyta wczoraj przed godziną 10 napadł na placówkę SKOK przy Głogowskiej w Poznaniu. Na głowie miał czapkę, twarz zasłaniał szalik. Zagroził czymś, co wyglądało jak pistolet i zażądał gotówki. Dostał kilka tysięcy złotych i uciekł.

13.02.2010 | aktual.: 15.02.2010 12:40

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

- To klasyka - komentują policjanci. W ten sposób dokonywanych jest większość napadów, nie tylko w Wielkopolsce. - Sprawdzamy, czy ktoś widział, w którą stronę uciekł napastnik, spisujemy jego rysopis, przeglądamy zapis monitoringu. Szukamy go - dodają.

- Sprawcy zwykle działają według podobnej taktyki. Wybierają małe placówki w dużych miastach. Często maskują twarz czapką z daszkiem, ciemnymi okularami, kominiarką, kapturem - mówi Wojciech Stawski, ekspert ochrony osób i mienia z Instytutu Bezpieczeństwa Gospodarczego. - Terroryzują personel najczęściej przedmiotem przypominającym broń, ale rzadko strzelają. Raczej nie zdają sobie sprawy, że w małych placówkach nie są przechowywane duże kwoty, i że większość banków wprowadziła przepisy ograniczające kwoty gotówki przechowywanej przy kasach - dodają.

Po rekordowym 2000 roku (kiedy naliczono w kraju 91 napadów) nastały lata względnego spokoju. Do 2009 roku. Teraz znów mówi się o pladze - w zeszłym roku w Polsce napadano na banki 121 razy, z czego 13 razy w Wielkopolsce. Ile wśród tych przestępstw popełnił "wędrowniczek"? Tak poznańscy policjanci nazywają mężczyznę, który tylko w styczniu mógł napaść na trzy banki: w Poznaniu, Kaliszu i Pabianicach.

W tych ostatnich miastach mężczyzna był tego samego dnia, 6 stycznia. 28 stycznia natomiast pojawił się w Poznaniu, w banku przy ul. Dąbrowskiego. Jego twarz zasłaniały czapka i szalik. Miał przedmiot przypominający broń i... czas. Najpierw podszedł do jednej kasjerki, pokazał jej broń, kazał otworzyć podręczny sejf. Później tego samego zażądał od następnej kobiety. - Ten sam mężczyzna napadł na nas dwa lata temu! - powiedziała, relacjonując policji przebieg zajścia, jedna z kasjerek.

- Dlatego sądzimy, że napastnik jest "wędrowniczkiem". Od lat mógł jeździć po kraju i napadać na placówki - twierdzą kryminalni, choć zaznaczają, że nie mają pewności, że wszystkich trzech napadów dokonał ten sam człowiek. Oceniają to na podstawie nagrań z kamer.

Poszukiwany ma 30- 35 lat, mierzy 180-185 centymetrów. Nosi ciemną odzież i charakterystyczne buty, przypominające wojskowe, z tzw. opinaczami, torbę na laptopa, przewieszoną przez ramię.

Z prognoz Instytutu Bezpieczeństwa Gospodarczego wynika, że plaga napadów w tym roku nie ustanie. Złapanie napastników utrudnia, że to amatorzy, działający w pojedynkę, rzadko znani w półświatku.

napadprzestępcabank
Komentarze (0)