Od 2 do 15 lat dla gangu napadającego na jubilerów
Kary od 15 do 2 lat więzienia wymierzył Sąd Okręgowy w Warszawie 23 członkom zbrojnego gangu rabującego przed 7 laty sklepy jubilerskie i salony GSM, który napadał też na Wietnamczyków mieszkających w Warszawie. Jedną osobę sąd uniewinnił.
30.03.2009 | aktual.: 30.03.2009 17:27
Taki jest sądowy finał największego ostatnio procesu stołecznego gangu, który działał w latach 2001-03. Podsądni stali pod 137 zarzutami dokonania napadów rabunkowych, kradzieży, włamań oraz wprowadzenia do obrotu narkotyków. Sama tylko sentencja wyroku, w której precyzuje się, kto za co jaką karę ponosi, liczyła 132 strony. Od stycznia 2006 r. odbyło się 118 rozpraw. Prawie wszyscy z 24 oskarżonych mieli adwokatów z urzędu, którym sąd zasądził za udział w tym procesie po 10-15 tysięcy zł.
Członków grupy Artura Ł. (15 lat więzienia i 55 tys. zł grzywny) oskarżono głównie na podstawie zeznań świadka koronnego - "skruszonego" członka gangu, który sam uczestniczył w większości ich akcji, wpadając z pistoletem maszynowym do ekskluzywnych salonów jubilerskich. Uczestnicy tych napadów otrzymali wyroki od 8 do 13 lat więzienia.
W jednym z salonów jubilerskich, przy ul. Chmielnej w Warszawie, łupem bandytów padły trzy ekskluzywne szwajcarskie zegarki wycenione na 400 tys. zł. Okradli też salon Desy zabierając z niej 3 obrazy i 15 ikon. Z salonów fotograficznych skradziono też warte kilkaset tysięcy zł aparaty i obiektywy. Gang włamywał się również do salonów sprzedaży telefonów komórkowych, kradnąc stamtąd wart ok. 200 tys. zł sprzęt i akcesoria GSM.
Świadek koronny - którego zeznania sąd zaaprobował mimo protestów obrony - ujawnił też, że grupa, w której istotną rolę odgrywało trzech braci - Artur, Rafał i Edward P. (skazani na 13, 12 oraz 8,5 roku więzienia) ma też na koncie co najmniej kilkadziesiąt napadów na zamieszkałych w stolicy Wietnamczyków, głównie kobiety. W centralnych punktach miasta - nawet w odległości stu metrów od sądu - zachodząc je od tyłu i dusząc, zabierali im torebki oraz telefony.
- Z dokonywania napadów uczynili sobie sposób zarobkowania - mówił sędzia Schab w wyroku. Sąd podkreślił, że gdyby nie zeznania świadka koronnego - który w istocie rzeczy obciążył samego siebie odpowiedzialnością za ponad sto przestępstw - prowadzący śledztwo nie mieliby szans ustalić, że do tych napadów doszło, bo Wietnamczycy zazwyczaj nie zgłaszali ich policji. Uczestnicy tych napadów zostali skazani na kary od 2 i pół do 8 lat więzienia - w zależności od tego, jak wielu ludzi napadli (najwięcej, bo 40, dokonał jeden z braci P. Skazany na 9 lat Emil D. dokonał ich 33).
Według sądu, nie tylko zeznania świadka koronnego są podstawą skazania za rozboje na Azjatach - jak twierdzili obrońcy w mowach końcowych. Sędzia Schab zauważył, że pokrywają się one ze słowami Macieja W. - jednego z oskarżonych członków gangu, który w śledztwie składał obszerne wyjaśnienia. Sąd skazał go najłagodniej z członków zbrojnego gangu - na 8 lat więzienia. - Obrońcy nie wykazali różnic w ich słowach, kwestionowali jedynie motywację świadka koronnego - zauważył sąd.