Oczekiwania wobec przewodnictwa Niemiec w UE są ogromne
Oczekiwania kierowane pod adresem przewodnictwa Niemiec w Unii Europejskiej są ogromne i dotyczą przede wszystkim przygotowania decyzji o przyszłości Traktatu Konstytucyjnego - uważa większość polskich polityków i ekspertów. 1 stycznia Niemcy przejmują od Finów przewodnictwo w UE i będą je sprawować do połowy 2007 roku.
01.01.2007 | aktual.: 01.01.2007 11:36
Według dyrektora demosEUROPA Pawła Świebody, z Niemcami wiążą się tak duże oczekiwania, bo "dopóki nie będzie Traktatu, dopóty Unia nie będzie mogła odzyskać wiary w siebie".
Prezydencja niemiecka jest między ambicją, żeby coś zrobić, a obawą, żeby nie obiecać za dużo i potem nie móc dotrzymać - powiedział wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego Jacek Saryusz-Wolski (PO).
Polityk PO podkreślił jednak, że w niemieckich planach najbardziej interesująca dla Polski jest polityka wschodnia. Zwrócił uwagę, że rozpoczyna się okres negocjowania nowych umów zarówno z Rosją, jak i z Ukrainą, "ze wszystkimi trudnymi sprawami z tym związanymi".
Dodał, że próba budowania polityki wschodniej UE w połączeniu z polityką energetyczną, "szalenie żywotnie dotyczy naszych interesów". Po pierwsze musimy się uważnie przyglądać temu co prezydencja robi i proponuje, a po drugie - prowadzić z nią dialog tak, by w jej propozycjach nasze punkty widzenia były maksymalnie odzwierciedlone - uważa Saryusz-Wolski.
Niemcy chcą sformułować przede wszystkim nową politykę całej UE wobec Rosji. Uda się im to wtedy, gdy będą uwzględniać stanowisko innych państw, dla których sprawa Rosji jest najwyższym priorytetem, również Polski - podkreślił były szef MSZ Adam Rotfeld. Dodał, że Niemcy są dziś innym państwem niż wtedy, gdy ostatni raz przewodniczyły UE (styczeń-czerwiec 1999r.), więc i oczekiwania pod ich adresem są inne.
W opinii byłego ministra ds. europejskich Jarosława Pietrasa, jeśli Niemcom nie uda się wykazać skutecznością działania w czasie sprawowania przewodnictwa w Unii Europejskiej, to potwierdzi to kryzys wynikający z braku unijnego przywództwa.
A Niemcy powinni, jego zdaniem, zdefiniować w czasie tego półrocza najpoważniejsze problemy hamujące obecnie rozwój Unii, zainicjować dyskusję wokół tych problemów i pokazać ich rozwiązania, a nawet - być może - znaleźć wystarczające wsparcie dla ich realizacji. Wyjaśnił, że chodzi przede wszystkim o "ustawienie dyskusji, kierunku myślenia" w sprawie dalszych losów Traktatu Konstytucyjnego, co "się może Niemcom udać".
Wszyscy, z wyjątkiem Polski, są zgodni, że Unia nie może dalej funkcjonować na podstawie Traktatu z Nicei - dodał europoseł SdPl Dariusz Rosati, który oczekuje, że Niemcy już w maju zaproponują "mapę drogową załatwienia tej sprawy". Potem, jego zdaniem, przez rok będzie trwała ogólnounijna debata, a w 2008 roku Francuzi, w czasie swojego przewodnictwa, zakończą tę sprawę.
Z całą pewnością będzie dyskusja czy próbować poprawić ten traktat, czy skłonić Francję i Holandię - co jest najmniej prawdopodobne - do ponownego referendum, czy też iść w kierunku rozwiązań cząstkowych i wprowadzenia w życie części porozumień traktatowych - przewiduje również Zdzisław Mach z Centrum Studiów Europejskich Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Jego zdaniem, największym zagrożeniem dla Polski byłoby całkowite odrzucenie Traktatu i w efekcie reformowanie się Unii na zasadzie "węższych porozumień dwóch czy kilku państw", lub bloków państw i tworzeniu "Europy kilku prędkości".
Natomiast zdaniem szefa sejmowej Komisji Spraw Zagranicznej Pawła Zalewskiego (PiS), Niemcy powinny zająć się przede wszystkim wspólną polityką energetyczną i nową koncepcją polityki wschodniej Unii. Według niego, "bardzo interesującą kwestią" będzie też to, jak Niemcy rozwiążą sprawę Gazociągu Północnego.
Polityk PiS przewiduje, że naszym zachodnim sąsiadom będzie zależało też na określeniu sposobu przeprowadzenia reformy instytucjonalnej Unii. Niemcy na pewno będą chcieli uzgodnić drogę dojścia do nowego traktatu, łącznie z jej kalendarzem - uważa Zalewski.
Podobnego zdania jest eurodeputowany PiS Konrad Szymański, dla którego ważne jest zwłaszcza zakończenie negocjacji handlowych z Rosją i przygotowanie nowej umowy z Ukrainą. Jednak w jego opinii "dalsze zajmowanie się konstytucją w tej postaci, to strata czasu". Również Bronisław Komorowski, odpowiedzialny w Platformie Obywatelskiej za sprawy zagraniczne uważa, że Polska powinna zabiegać u Niemców o współpracę Unii z Ukrainą, a także optować za rezygnacją z Traktatu Konstytucyjnego na rzecz kilku traktatów.
Na żadne cuda nie możemy liczyć. Ale musimy wciągać Niemców do wspólnej polityki UE wobec Ukrainy - uważa Komorowski. Jego zdaniem, w sprawie dalszych losów unijnej konstytucji potrzebna jest również Polska inicjatywa. Miałaby ona polegać na uruchomieniu w kraju debaty o przyszłym kształcie integracji UE, bo - jak argumentował - "na razie nie widać, czego Polska chce".
Ekspert Centrum Europejskiego Natolin Marek Cichocki przewiduje tymczasem, że Niemcy skupią się na spowolnieniu procesu rozszerzenia UE. W jego opinii, ożywieniem prac prowadzących do przyjęcia unijnej konstytucji Niemcy będą mogli się zająć dopiero wtedy, gdy znany będzie wynik wyborów prezydenckich we Francji.
Były minister w Kancelarii Premiera Leszek Jesień uważa, że Niemcy będą chciały zrobić bardzo dużo: przygotować deklarację z okazji 50. rocznicy Traktatu Rzymskiego, i raport ws. przyszłości unijnej konstytucji, i połączenie polityki wschodniej UE z polityką energetyczną.
Gdyby udało im się coś poważnego zrobić w tych trzech obszarach, to można byłoby uznać, że ich ambicje zostały zrealizowane - powiedział Jesień. Dobrze jest zarówno dla prezydencji, jak i dla pozostałych państw członkowskich, kiedy się prezydencji udaje osiągnąć założone cele - dodał.
Ci, którzy oczekują cudu, że Niemcy wyciągną z rękawa jakieś rozwiązanie, na które wszyscy się zgodzą, mogą się bardzo boleśnie rozczarować - przestrzega jednak europoseł Marek Siwiec (SLD).
Również dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM) Roman Kuźniar przewiduje, że niemieckiemu przewodnictwu nie uda się zakończyć sukcesem wszystkich kluczowych dziś dla UE spraw. Przewiduje bowiem, że mimo "wielkiego potencjału niemieckich polityków i sprawnej dyplomacji" będą oni mieli trudności z pokonaniem "wewnętrznych i zewnętrznych rozbieżności" m.in. w sprawie wejścia Turcji do UE i polityki energetycznej Unii.
Natomiast europarlamenatrzysta LPR Maciej Giertych przyznał, że nigdy nie spodziewa się "niczego dobrego od państw przewodzących Unii". Ja się nie spodziewam niczego pozytywnego po Unii Europejskiej w ogóle. Te prezydencje przychodzą i odchodzą. Ja się tylko zastanawiam, jak mogą skrzywdzić - wyjaśnił.