Ocieplanie Hani

Hanna Gronkiewicz-Waltz wyznaje zasadę: „co mnie nie zabije, to mnie wzmocni”. Wygrana w wyborach na prezydenta stolicy może ją wzmocnić. Chyba że zabije ją przegrana.

Badania sondażowe nad Hanną Gronkiewicz-Waltz dały Platformie Obywatelskiej tyle samo nadziei, ile niepokoju. PO ma niezły „produkt” na prezydenta Warszawy - to budzi nadzieję. Ale za mało osób chce go kupić, bo jest źle „opakowany” - stąd niepokój. - Hania ma opinię świetnego fachowca i menedżera, który mógłby postawić stolicę na nogi. Jednocześnie ludzie odbierają ją jako nieco staroświecką, hermetyczną i ze względu na głos kłótliwą panią. W takim wydaniu jej nie kupują - tłumaczy jedna z osób zaangażowanych w kampanię wyborczą PO.

O tym, że Gronkiewicz-Waltz punktuje jako sprawny menedżer, mówi nawet poseł PiS Jacek Kurski. - Ale zupełnie nie radzi sobie na trybunach - zastrzega.

W 1995 roku, kiedy Gronkiewicz-Waltz startowała w wyborach na prezydenta kraju, kreowała się na żelazną damę. - W tamtej kampanii doradzali mi między innymi brytyjscy konserwatyści. Przykład Margaret Thatcher pokazywał, że z takim wizerunkiem można odnieść sukces w polityce - mówi była prezes NBP. Przykład Hanny Gronkiewicz-Waltz udowodnił, że się mylili. Wyborcy woleli pląsającego w rytm disco polo Kwaśniewskiego niż żelazną i śmiertelnie poważną panią prezes.

11 lat później sztabowcy znów stają przed wyzwaniem. - Musimy Hanię ocieplić - mówi jeden z nich. Kandydatka na prezydenta Warszawy niechętnie się przyznaje, że od kilku tygodni intensywnie pracuje z logopedą, choć pierwsze efekty już słychać. - Staram się bardziej używać przepony podczas mówienia - zdradza.

Feeria garsonek i żakiecików ma zostać przełamana nieco luźniejszymi strojami. Wizażyści muszą odpowiedzieć na fundamentalne pytanie, czy nie warto częściej sięgnąć po spodnie.

Uważni obserwatorzy sceny politycznej zauważyli zmianę nie tylko w tym, jak Hanna Gronkiewicz-Waltz mówi, ale i co mówi. Do porannego występu w Radiu TOK FM przygotowywała się z doradcami we wtorek wieczorem. Efektem była riposta na pytanie o sondażowe sukcesy Kazimierza Marcinkiewicza, że z polskich Kazimierzy stawia na Kazimierza Górskiego, który mówił, że bramki są dwie, a piłka w grze. - W porównaniu z Marcinkiewiczem, który następnego dnia przyszedł do ratusza na piechotę z naprędce sprowadzoną z Gorzowa żoną i po sześciu godzinach urzędowania zorganizował konferencję prasową, i to na Rynku Starego Miasta, to oczywiście ciągle nie mamy szans, ale walczymy - stara się nie zrażać jeden z działaczy PO.

Kopciuszek z Uniwersytetu

Na razie sztab dyskutuje, czy planowanych dwóch tygodni urlopu kandydatki nad morzem nie zamienić na tydzień, i to z przerwami na pracę nad barwnym życiorysem, bo obecnie lansowany jest jak kandydatka - oficjalny i brak w nim zaskakujących historii. A przecież kariera Hanny Gronkiewicz-Waltz to temat na soap operę dla bankierów.

W ekonomicznej dzikolandii, jaką była Polska Anno Domini 1991, na scenę polityczną wstępuje 39-letnia i kompletnie nieznana adiunkt Uniwersytetu Warszawskiego o podwójnym nazwisku. Jak na doktora prawa wybrała sobie dosyć nietypowy obiekt uwielbienia - charyzmatycznego elektryka o wykształceniu zasadniczym zawodowym Lecha Wałęsę. W wyborach do Sejmu współtworzy partię Victoria, która ma się stać politycznym zapleczem prezydenta. Wynik liczony w promilach i kompletny brak wsparcia ze strony Wałęsy zmiatają ją z polityki. Ale już kilka miesięcy później skłócony ze wszystkimi prezydent potrzebuje ludzi, którzy chcieliby go wspierać. I jeśli trzymać się bajki o Kopciuszku, to dobrą wróżką był Lech Falandysz, doradca Wałęsy i znajomy z uniwersytetu przyszłej prezes NBP. Księciem z bajki oczywiście Wałęsa. A w rolę złej macochy wcielił się, kto mógł, łącznie z egzotycznym duetem Porozumienia Centrum i „Gazety Wyborczej”, bo nieznana pani prawnik bez doświadczenia ekonomicznego na czele najważniejszej instytucji
ekonomicznej w Polsce wydawała się zapowiedzią nieuchronnego krachu. - Pierwsze podejście do mianowania mnie prezesem skończyło się niczym. Krytykowano mnie za wszystko. Za to, że jestem prowałęsowska, a nawet że jestem kobietą - wspomina Hanna Gronkiewicz-Waltz. Kilka miesięcy później Sejm po raz drugi głosował nad jej kandydaturą. Pomógł upór Wałęsy. I tak stała bywalczyni biblioteki NBP, skąd czerpała materiały do swojej habilitacji o Narodowym Banku Polskim, ni stąd, ni zowąd została prezesem tej instytucji.

- To był szok. Zwłaszcza jak ją zobaczyliśmy. Przyszła w kompletnie niemodnej granatowej garsonce z elany. Tylko czekaliśmy, kiedy zrobi w gabinecie kółko różańcowe, bo taką miała opinię - mówi jeden z byłych podwładnych Hanny Gronkiewicz-Waltz. Krzyża w gabinecie nigdy nie powiesiła. A pracowników przekonała do siebie już pierwszymi decyzjami. - Na zastępców wzięła fachowców z banku. I nie odpuściła, nawet kiedy ją krytykowano, że awansuje byłych członków partii - chwali Tomasz Uchman, choć z funkcji rzecznika NBP odszedł raczej w opozycji do pani prezes.

Lata chude, choć tłuste

Jako szefowa była pełna kontrastów. Na biurku miała górę papierów, a na środku gabinetu potrafiła porozrzucać buty, bo lubiła chodzić boso. Jednocześnie w zespole trzymała żelazną dyscyplinę. - Potrafiła też przyznać się do błędów, co raczej w NBP się nie zdarza. Jak czegoś nie rozumiała, po prostu to mówiła, prosząc o wyjaśnienia - mówi jeden z pracowników NBP.

Szybko nabrała pewności siebie. Zmieniających się jak w kalejdoskopie premierów publicznie strofowała za wygadywanie głupot na temat finansów. Najwięcej sympatii zyskała przez potyczki z ministrem finansów Grzegorzem Kołodką, który osobistą niechęć do szefowej NBP podbijał zakusami na zwiększanie wydatków.

Denominacją złotego w styczniu 1995 roku Gronkiewicz zapewniła Polakom mocnego złotego. A sobie trwałe miejsce w historii bankowości oraz naszych portfelach. Na każdym banknocie, jakim płacimy, widnieje jej podpis. Choć błędów nie uniknęła. Pierwszą serię banknotów zamówionych w Niemczech, z wizerunkami miast, trzeba było wysłać na przemiał, bo były za łatwe do podrobienia.

Po dwóch latach prezesury posypały się pierwsze międzynarodowe nagrody. W gabinecie przybywało zdjęć z wielkimi tego świata. Poza zdjęciem z Janem Pawłem II najwyżej ceniła fotografię z Margaret Thatcher, na której się wzorowała i której zazdrościła. W wyniku czego w 1995 roku dała się namówić Ryszardowi Czarneckiemu na start w wyborach prezydenckich.

Wałęsa, który też kandydował, syczał, że wyhodował żmiję na własnej piersi. - A ja wiedziałam, że on nie ma szans z Kwaśniewskim, i postanowiłam się włączyć, żeby ratować prawą stronę życia politycznego - tłumaczy kandydatka po latach.

Ryszard Czarnecki, w połowie lat 90. lider ZChN, myślał podobnie, ale do czasu. - Zaczynała z ogromnym poparciem, które topniało wraz z kolejnymi jej posunięciami - wspomina Czarnecki. Kiedy zjechało do poziomu kilku procent, ZChN wycofał poparcie. - Na pięć dni przed wyborami namawiałem ją do zrezygnowania z kandydowania, żeby nie zmniejszać wyniku Wałęsy. A ona - z tym marginalnym poparciem - twierdziła, że Duch Święty jej podpowiada, że wygra - przypomina Czarnecki.

Ratowanie prawicy skończyło się 2,76-procentowym poparciem, przybraniem na wadze prawie 10 kilogramów i małym rozstrojem nerwowym. - Radio Maryja rozgłaszało, że jestem Żydówką. Dyskusja z takim argumentem jest poniżej mojej godności. Z kolei telewizja publiczna zrobiła ze mnie dewotkę, która brzydzi się siłowni, a chodzi tylko do Kościoła - opowiada wiceprezes PO. Musiało minąć 10 lat, żeby wróciła do polityki. Kobieta startująca, żadnych wyborów się nie boi

Start w wyborach prezydenckich przypłaciła nie tylko nadwagą. - W 2000 roku przeszłam operację woreczka żółciowego, a lekarze i mąż radzili mi unikać stresu. W NBP się nie dało, więc przyjęłam wiceprezesurę w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju - mówi była szefowa NBP. Opozycja nie mówiła o tym inaczej jak o ucieczce. A ci, którzy znali panią prezes bliżej, motywów przenosin do Londynu upatrywali raczej w sferze materialnej.

Tak czy siak, po czterech latach w EBOiR do poselskiej deklaracji mogła wpisać ponad 465 tysięcy funtów i 50 tysięcy złotych oszczędności oraz 145 tysięcy zgromadzonych w jednostkach otwartych funduszy inwestycyjnych.

Pod datą 26 września 2005 ewentualny psychoanalityk Hanny Gronkiewicz-Waltz powinien napisać: wielki przełom. W wyborach do parlamentu dostała o sto tysięcy więcej głosów niż Roman Giertych, który w kampanii kpił z jej kandydatury. Żaden inny polityk PO nie dostał tylu głosów. Szybko weszła do ścisłych władz PO. 28 grudnia 2005 roku Platforma oficjalnie poinformowała, że Gronkiewicz-Waltz jest kandydatką na prezydenta Warszawy.

Jeszcze dwa tygodnie temu była liderem sondaży. Według czerwcowych badań TNS OBOP dla „Dziennika” Hanna Gronkiewicz-Waltz miała 22 procent poparcia. Marek Borowski 15, a sondowana przez PiS Zyta Gilowska 14 procent. W badaniach z 15 lipca liderem w walce o ratusz był Kazimierz Marcinkiewicz z poparciem 43 procent respondentów. Hanna Gronkiewicz-Waltz z poparciem 26 procent spadła na drugą lokatę.

Historia zatoczyła koło, bo w 1995 roku członek ZChN Kazimierz Marcinkiewicz organizował komitety poparcia dla Hanny Gronkiewicz-Waltz. A Michał Kamiński (obecnie PiS) był rzecznikiem jej kampanii. - Wygra Marcinkiewicz, i to bez mojej pomocy, bo zagłosuje na niego nie tylko elektorat PiS, ale i część elektoratu PO. Tak wynika z naszych badań - mówi Jacek Kurski z PiS.

Mimo zapewnień Kurskiego sztabowcy PO szykują się na trudną kampanię. - Jednego jesteśmy pewni - haki będą. A atak może przyjść z każdej strony - mówi Jacek Kozłowski, szef sztabu wyborczego Hanny Gronkiewicz-Waltz. Na razie gazety wyciągają kwity z okresu urzędowania w NBP. „Życie Warszawy” napisało o materiałach, które komisja śledcza do spraw banków ma na byłą prezes NBP.

- Ta komisja powstała, żeby zatrzymać mnie w drodze na fotel prezydenta Warszawy. Ale kiedy w PiS zorientowali się, że nic na mnie nie znajdą, to sięgnęli po Marcinkiewicza - mówi Gronkiewicz-Waltz. Najbardziej boi się ataków na rodzinę. Pierwsze już się pojawiły. - Na razie nieoficjalnie, ale wiem, że dotyczyć mają mojego stanu majątkowego, a konkretnie skąd wzięłam pieniądze na dom w Międzylesiu - mówi wiceprzewodnicząca Platformy Obywatelskiej. I wylicza, ile kosztował ją kupiony w 1994 roku dom w stanie surowym. Za ile sprzedała mieszkanie na Pradze Południe. Podaje nawet nazwę banku, w którym wzięła kredyt, i datę, kiedy skończyła go spłacać. - Słyszałam też, jakoby nie kochali mnie rodzice, bo wychowywałam się u dziadków w Płocku. To bzdura. Wobec kłamstw na mój temat jestem bezbronna. A do brudnych metod w kampanii się nie zniżę - zapowiada.

Ale w PO dobrze wiedzą, że kolejne oddanie pola skończyć się może wyborczą katastrofą. - Kto wygra w Warszawie, ten wygra wybory samorządowe, zapowiadał Jan Rokita. I miał rację. Z tym że jeśli kandydatem nadal będzie pani Gronkiewicz-Waltz, to PO wybory już przegrała. A trzech przegranych wyborów z rzędu żadna partia nie przetrwa - mówi Jan Artymowski, były działacz PO, zwolennik Pawła Piskorskiego, wyrzucony z partii przez wiceprzewodniczącą. Strategią „na Marcinkiewicza” ma być atak na rządy w stolicy Lecha Kaczyńskiego. - Hania pokaże po prostu, czym się skończyły rządy PiS w Warszawie, że te trzy lata to był czas zastoju i bałaganu - zdradza jeden ze sztabowców.

Kampanię wiceprzewodniczącej poprowadzi warszawska firma Paralotna. Jej szefowie są optymistami. Tak jak rozczytana w biografiach znanych ludzi Hanna Gronkiewicz-Waltz. W tych wyborach znów powołuje się na przykład brytyjski, ale już nie Margaret Thatcher. Tym razem chciałaby pójść śladem innego brytyjskiego premiera. - Winstonowi Churchillowi też nie dawano żadnych szans na powrót do polityki, a w czasach II wojny światowej okazał się prawdziwym mężem stanu.

Juliusz Ćwieluch

Źródło artykułu: WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Młody strażak nie żyje. Koledzy oddali mu hołd
Młody strażak nie żyje. Koledzy oddali mu hołd
Niemcy zostały w tyle. Oporny rozwój cyfryzacji
Niemcy zostały w tyle. Oporny rozwój cyfryzacji
Zabójstwo 16-latki z Mławy. Jest decyzja sądu ws. podejrzanego
Zabójstwo 16-latki z Mławy. Jest decyzja sądu ws. podejrzanego
Nietypowa kradzież w Teksasie. Zdemolowali sklep, zgubili bankomat
Nietypowa kradzież w Teksasie. Zdemolowali sklep, zgubili bankomat
Kompletnie pijany wsiadł za kółko. W porę zareagowali inni kierowcy
Kompletnie pijany wsiadł za kółko. W porę zareagowali inni kierowcy
Pierwsze wybory od 1969 roku. Wyjątkowa chwila w Somalii
Pierwsze wybory od 1969 roku. Wyjątkowa chwila w Somalii
Katastrofa azerskiego samolotu. Rosja nie uniknie odpowiedzialności?
Katastrofa azerskiego samolotu. Rosja nie uniknie odpowiedzialności?
Odtrąbiono sukces. Izrael: zabiliśmy kluczowego członka irańskich sił
Odtrąbiono sukces. Izrael: zabiliśmy kluczowego członka irańskich sił
Zmarła po zatruciu czadem. Pomocy potrzebowali też ratownicy
Zmarła po zatruciu czadem. Pomocy potrzebowali też ratownicy
Tam wylądowały balony przemytnicze. Nowe informacje
Tam wylądowały balony przemytnicze. Nowe informacje
Tyle wydało miasto na oświetlenie ulic Warszawy w najdłuższą noc w roku. Są dane
Tyle wydało miasto na oświetlenie ulic Warszawy w najdłuższą noc w roku. Są dane
Pożar na A2. Spłonęła naczepa z owocami
Pożar na A2. Spłonęła naczepa z owocami