Ochraniał szefa Platformy Obywatelskiej. "Tusk to byczy facet"

- Zdaję sobie sprawę, że łatwo jest przykleić byłemu premierowi łatkę "złego", bo ktoś np. widział w telewizji jego "wilcze spojrzenie". Ale wiem jedno. Chroniłem człowieka, który z szacunkiem odnosił się do innych ludzi. Prywatnie to "byczy facet", czyli równy gość - mówi Wirtualnej Polsce Robert "Dragon" Pietrzyk, prywatny ochroniarz, który towarzyszył liderowi PO.

Robert "Dragon" Pietrzyk ochraniał lidera PO Donalda Tuska po wydaniu książki "Szczerze"
Robert "Dragon" Pietrzyk ochraniał lidera PO Donalda Tuska po wydaniu książki "Szczerze"
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne Roberta Pietrzyka, PAP | Leszek Szymański
Sylwester Ruszkiewicz

11.06.2023 06:57

Z Robertem "Dragonem" Pietrzykiem spotykamy się w jednej z kawiarni na Placu Konstytucji w Warszawie. To specjalista ds.prywatnej ochrony VIP-ów w kraju i poza granicami Polski. W przeszłości pracował jako Private Military Contractor, biorący udział w działaniach wojennych i sytuacjach kryzysowych w strefach objętych konfliktami wojennymi. W trakcie swojej kariery autor współpracował z komandosami z elitarnych formacji krajowych i zagranicznych, w tym m.in. JW GROM. Ponadto współpracował ze specjalistami z wywiadu i kontrwywiadu zarówno w Polsce, jak i na świecie. Na co dzień jest prezesem Fundacji Airo Grom International.

W swojej książce "Szczerze o premierze" Pietrzyk opisuje pracę podczas ochrony osobistej Donalda Tuska w trakcie zabezpieczania spotkań autorskich z szefem Platformy Obywatelskiej po wydaniu książki "Szczerze". I właśnie o ochronie byłego premiera Wirtualnej Polsce udało się porozmawiać z autorem niedawno wydanego wywiadu-rzeki.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Sylwester Ruszkiewicz, Wirtualna Polska: Jak mówią rządzący - wszystko to wina Donalda Tuska. Widział pan te wina? 

Robert "Dragon" Pietrzyk: (śmiech) Nie było nic takiego. Ale oczywiście pojawiały się głosy, że skoro jest politykiem, to musi głębiej zajrzeć do kieliszka.

I co im pan odpowiadał?

Na pewno tego człowieka na pół litra stać. Ludzie, chcąc przypiąć mu taką łatkę albo tak wizerunkowo zestawiać, popełniają błąd. Ja bym to widział, zauważył i poczuł. To nie jest taki człowiek.

Kiedy pan poznał przewodniczącego Donalda Tuska, kiedy zaczął pan go ochraniać?

Już wcześniej, podczas ochrony wydarzeń z udziałem władz rządu PO-PSL ochraniałem i zabezpieczałem miejsca, gdzie pojawiał się Donald Tusk. Byłem wówczas odpowiedzialny za dane miejsce podczas uroczystości. Ale premier o tym nie wiedział i jego ludzie nie wiedzieli. Nie musieli zresztą. Premiera pamiętam jeszcze z lat 90. z okresu jego działalności w Kongresie Liberalno-Demokratycznym, kiedy nie był jeszcze ważną postacią na politycznej scenie. Bywał wówczas w miejscach ochranianych przeze mnie. Bezpośrednio zapoznałem się z przewodniczącym PO, podczas promocji jego książki "Szczerze". Ale nie jestem po imieniu z premierem.

Książka częściowo odsłania kulisy pracy Roberta Pietrzyka z byłym premierem Donaldem Tuskiem
Książka częściowo odsłania kulisy pracy Roberta Pietrzyka z byłym premierem Donaldem Tuskiem© Archiwum Prywatne Roberta Pietrzyka

Pańska firma ochroniarska czy fundacja dostała zlecenie na ochronę przy prezentacji książki Donalda Tuska "Szczerze"?

Szczegółów nie mogę ujawnić. Mogę powiedzieć tylko, że za swoją pracę nie otrzymaliśmy wynagrodzenia z publicznych pieniędzy.

Pierwsze wrażenie ze spotkania z liderem Platformy?

Naturalność. Ktoś może mu zadać zaskakujące pytanie i w pierwszej chwili nie odpowie na nie. Po czym przyjdzie do niego z trafną ripostą. Potrafi też dużo rzeczy obrócić w żart, czy sam z siebie się śmiać. Zwróciłem uwagę, że jak nawet coś niespecjalnie lotnego powie, to był pierwszym, który to skwitował salwą śmiechu.

Tak jak pisze w książce "Szczerze", jest szczerym facetem?

Prywatnie tak. Czy zawodowo, tego nie wiem. Nie zajmuję się polityką, ale swoją pracą.

Jak reagowali na niego ludzie podczas prezentacji książki?

Z uśmiechem. Nie było tekstów pod hasłem: "Ty szatanie" czy "O, proszę, to ten z wilczym spojrzeniem". Wręcz przeciwnie. Na spotkaniach nie było selekcji. Nikt nie wybierał, kto ma wejść. Nikt nie pytał o poglądy polityczne. Nie było barierek. Kto chciał - mógł przyjść. Kto chciał zadać pytanie – mógł zapytać.

Nie było osób, które chciały przeszkodzić bądź wyrazić odmienne poglądy polityczne?

Raz była taka sytuacja. Niegroźna. Pojawiły się osoby związane z Młodzieżą Wszechpolską. Grupa ludzi o orientacji narodowej, która próbowała, w ich mniemaniu, w dowcipny sposób "dołączyć" do dyskusji. Po wymianie zdań z pozostałymi osobami dali się zaprosić na środek i zostali do końca spotkania.

Opinie na temat politycznej działalności Donalda Tuska są skrajnie podzielone. Dało się to odczuć podczas pańskiej pracy z byłym premierem?

Wiem, że nie chroniłem żadnego potwora – jak wiele osób go przedstawia w mediach społecznościowych. Fala hejtu, która wylewa się w internecie, jest zupełnie niepotrzebna. Internauci sami siebie nakręcają informacjami nie do końca sprawdzonymi. Ktoś rzuci hasło: "Rudy". I wiele osób podchwyci. A on nie ma takiego koloru włosów. Ale prawda niektórym ludziom nie pasuje do ich postrzegania świata. Tym bardziej, że są w sieci anonimowi.

Na spotkania autorskie Donalda Tuska przychodziło dużo osób w różnym wieku
Na spotkania autorskie Donalda Tuska przychodziło dużo osób w różnym wieku© Archiwum prywatne Roberta Pietrzyka

Jaki był przedział wiekowy na spotkaniach autorskich?

Przychodziło dużo młodych osób, ale też było sporo starszych uczestników powyżej 80 lat. Na jednym ze spotkań pojawiła się pani, której nie było od 30 lat w Polsce. Przyleciała specjalnie na prezentację książki. Kilka dni później wracała do Australii.

Zdziwiło pana, że po tym, jak Donald Tusk przestał być przewodniczącym Rady Europejskiej, nie miał ochrony w Polsce?

Byłem tym bardzo zaskoczony. Powinien mieć automatycznie przyznaną przez MSWiA. Tym bardziej, że obecne władze przyznały ochronę rekordowej liczbie "swoich" ministrów, często bez sensownego uzasadnienia. Ochraniałem byłego premiera 24 godziny na dobę. I mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć, że nie jest na co dzień zwolennikiem ochrony. Nie lubi otaczać się ochroniarzami. Dobrze się stało, że policja zareagowała na groźby pod adresem przewodniczącego Tuska i zgłosiła to do MSWiA. A rząd przyznał jemu ochronę. Zarówno Donald Tusk, jak i pozostali liderzy partii politycznych powinni mieć przyznaną ochronę od dawna. Bez względu na partyjne barwy. Chodzi o bezpieczeństwo kraju.

A jak pan ocenia dzisiejszą formację Służby Ochrony Państwa? Zapewne w pracy miał pan wielokrotnie styczność z pracą funkcjonariuszy SOP?

W zawodzie pracuję od ponad 30 lat, w prywatnym sektorze. Miałem okazję poznać m.in. dowódców Biura Ochrony Rządu, którzy w przeszłości byli sierżantami, podoficerami, oficerami czy kapitanami. W moim odczuciu dzisiejsze kierownictwo SOP nie rozumie pewnych rzeczy. Nie mówię tu o funkcjonariuszach, ale o osobach decyzyjnych. Przed laty BOR potrafił prowadzić tzw. operacyjne gry, polegające na zminimalizowaniu potencjalnego zagrożenia, a które wdrażano na szkoleniach. SOP tego nie kontynuuje, pozbawiając się w pewien sposób ochronnej tarczy. Na poziomie liniowym – do szeregowych oficerów nie miałbym pretensji. Jeśli funkcjonariusz służb siedzi za kierownicą auta, które ma pięcioletnie opony, to nie jest jego wina. To problem systemowy, za który odpowiadają ich przełożeni. A jeśli dodamy do tego niski poziom szkoleń, to całościowo wygląda to nie najlepiej.

Co by pan doradzał kierownictwu SOP jako prywatny ochroniarz, który ma na swoim koncie nie tylko pracę przy Donaldzie Tusku, ale też z innymi politykami, aktorami, przedstawicielami biznesu i show-biznesu?

Dobrze by było, gdyby funkcjonariusze SOP mogli wykorzystać w swoich szkoleniach wiedzę i doświadczenie swoich odpowiedników z sektora prywatnego. Wiele jest wydarzeń podczas których, dochodzi do współpracy funkcjonariuszy SOP z prywatnymi operatorami ochrony. Dużo mogliby na tym skorzystać. Wiedza i doświadczenie prywatnych operatorów jest bezcenna i praktycznie niewykorzystywana. Kolegom z SOP-u podpowiedziałbym, aby więcej czasu poświęcili na doszkolenie swoich kierowców, a zwłaszcza w prowadzeniu aut w systemie taktycznym.

Widział pan ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę z pistoletem pod marynarką na jednej z uroczystości? Politycy powinni nosić w pracy broń?

Widziałem. Prywatnie to jego sprawa. Jak każdy obywatel, spełniając wymogi, może takie pozwolenie próbować wyrobić. Ale w tym przypadku… Ja jako minister, w szczególności takiego resortu, pokazywałbym, że broni nie mam. Skoro reprezentowałbym prawo, skoro reprezentowałbym sprawiedliwość, to po co miałbym uzbrajać się w broń? Ochraniałem wiele masowych imprez i wydarzeń, m.in. festiwale Woodstock Jurka Owsiaka i inne największe koncerty i tym podobne wydarzenia w Polsce. I nigdy w tłum nie wchodziłem z bronią, kajdankami czy pałką teleskopową. To był błąd ministra Ziobry.

Jakim człowiekiem prywatnie jest przewodniczący Donald Tusk?

Prywatnie to "byczy facet", czyli równy gość. Nie oceniam jego politycznej działalności. Nie znam się na polityce. Ale jak zdejmę polityczną otoczkę, to patrzę na niego przez ludzki pryzmat. Dobrał sobie zgrany zespół, który mu towarzyszył. Tak stworzył pracę, żeby każdy wiedział, co ma robić. Nie było przepychanek, nerwowości czy udawania. Zdaję sobie sprawę, że łatwo jest przykleić byłemu premierowi łatkę "złego", bo ktoś np. widział w telewizji "wilcze spojrzenie". Ale ja wiem jedno. Chroniłem człowieka, który z szacunkiem odnosił się do innych ludzi.

 Rozmawiał: Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
donald tuskochrona SOPgrom
Zobacz także