Ocalono dwuletnią dziewczynkę - trwa akcja ratunkowa w Algierii
W 36 godzin po środowym trzęsieniu, w piątek spod gruzów wydobyto
żywą dwuletnią dziewczynkę - dla większości zasypanych
prawdopodobnie jest już jednak za późno na pomoc. W Algierii trwa dramatyczna akcja ratunkowa, której celem jest ocalenie prawdopodobnie tysięcy ludzi - ofiar trzęsienia ziemi o sile 6,7 stopni w otwartej skali Richtera.
Liczba ofiar śmiertelnych środowego trzęsienia ziemi w Algierii przekracza 1700 - rannych zostało ponad 7600 osób.
Małą dziewczynkę - Emilie Kaidi - uratowano w Bumerdes pod Algierem. Rodzice dziecka przeżyli - zginęła jednak jej czteroletnia siostra. Pod gruzami prawdopodobnie znajduje się jeszcze wielu żywych ludzi - z godziny na godzinę jednak topnieją nadzieje, iż uda się ich uratować. "Spod gruzów słychać ludzkie jęki i wołanie o pomoc - nikt nie jest jednak w stanie dotrzeć do uwięzionych" - powiedział BBC rzecznik prowadzącego akcję ratunkową na miejscu niemieckiego Czerwonego Krzyża. Na miejscu brakuje wszystkiego - leków, koców, wody i żywności. W całkowicie zniszczonym miasteczku Corso pod Algierem mieszkańcy mówili w piątek wieczorem, iż w dwa dni po trzęsieniu jeszcze nikt nie zainteresował się sytuacją na miejscu.
Trzęsienie, które w środę wieczorem nawiedziło Algier i miasta położone wzdłuż wybrzeża śródziemnomorskiego, było najpotężniejszym w Algierii od przeszło 20 lat.
Na międzynarodowe lotnisko pod Algierem przybywa ze świata pomoc dla poszkodowanych w trzęsieniu. Ekipy ratunkowe, a także samoloty z żywnością, kocami i namiotami przysłały m.in. Francja, Szwajcaria, Austria, Niemcy, Włochy i Wielka Brytania. W piątek wieczorem z Warszawy wyleciało do Algierii 26 strażaków z Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej Państwowej Straży Pożarnej w Gdańsku i Komendy Głównej PSP oraz polska lekarka.
Trzęsienie, które dało się odczuć nawet w Hiszpanii, miało według amerykańskich stacji sejsmicznych siłę 6,7 stopnia w otwartej skali Richtera. Epicentrum wstrząsów znajdowało się ok. 70 km na wschód od Algieru.