Obywatelu! Kupuj koce i gromadź konserwy!
Do wszystkich mieszkań w Katowicach trafiły lub w najbliższych dniach trafią ulotki firmowane przez prezydenta Piotra Uszoka, w których samorządowcy zachęcają nas do gromadzenia zapasów wody, jedzenia, kupowania materaców i śpiworów. Po co? Bo jak twierdzi prezydent: „Klimat, awarie przemysłowe, a czasami celowa, niszczycielska działalność człowieka, w jednej chwili mogą odmienić nasze życie”.
22.11.2005 | aktual.: 22.11.2005 08:18
W dzisiejszych czasach życie w aglomeracji takiej jak nasza katowicka może nieść zagrożenia. Przykładem są inne miasta w Europie i na świecie. Ulotki to nie wywoływanie strachu lub emocji. Nie chcemy żeby ludzie robili zapasy, czy siedzieli na walizkach. Ulotki mają prowokować do rozmowy o tym, jak się zachować – mówi Bogumił Sobula, naczelnik wydziału zarządzania kryzysowego katowickiego magistratu.
Wbrew temu co mówi naczelnik, współautor ulotki, wyczytać w niej można, że nasze mieszkania „zawsze powinny być zaopatrzone” m.in. w zapas wody butelkowanej (ok. 4-5 litrów na osobę), żywność z dłuższym terminem przydatności na 3-5 dni, jeden lub dwa komplety ubrań na osobę, materac i śpiwór. W przypadku czteroosobowej rodziny samej wody powinno się więc zgromadzić 20 litrów. Gdzie to trzymać?
To urzędnicza paranoja. Autorzy ulotki pewnie sami nie wierzą w swoje słowa. Gdyby ludzie zaczęli się stosować do wskazówek, to dopiero byłby cyrk. To przykład pozorowanych działań, z jakimi często mamy do czynienia w rządach biurokratycznych. Ktoś chce mieć czyste sumienie, by w razie rzeczywistego zagrożenia móc powiedzieć: „Wszystko przez to, że ludzie ulotek nie czytają” – mówi Krzysztof Łęcki, socjolog.
Czyste sumienie katowickich urzędników kosztowało mieszkańców 17,5 tys. zł. Tyle zapłacono za druk i kolportaż ulotek.
Urzędnikom katowickiego magistratu nie można odmówić dobrej woli i zaangażowania. Jednak przy opracowaniu ulotek, które w nakładzie 120 tys. trafią do mieszkańców, ich wyobraźnia posunęła się za daleko.
Porządny obywatel, który zostanie powiadomiony o ewakuacji, poza tym, że ma zachować spokój, powinien: słuchać, radia i telewizji, skontaktować z rodziną i przekazać gdzie się udaje, włożyć dzieciom i osobom starszym do kieszeni karteczki z imieniem, nazwiskiem, adresem i numerem telefonu, odciąć dopływ prądu, gazu i wody w mieszkaniu. Do tego powinien zabrać ze sobą środki medyczne, odzież na zmianę, śpiwór, materac, latarkę, radio i wodę butelkowaną, a przede wszystkim telefon z ładowarką. Jeśli ktoś ma zamiar ewakuować się samochodem powinien dodatkowo zapoznać się z różnymi trasami. Uff... Wszystko to oczywiście jeśli jest czas. No i jeśli służby ratunkowe pozwolą.
Porady dotyczące ewakuacji w tej ulotce odnoszą się głównie do kataklizmów (huraganów, powodzi). I jako takim nie można nic zarzucić, pod warunkiem, że na wszystkie wymienione czynności jest czas. Kiedy mamy do czynienia np. z pożarem, mieszkanie w razie polecenia prowadzącego akcję trzeba opuścić bardzo szybko, a przede wszystkim ściśle stosować się do jego zaleceń – mówi Jarosław Wojtasik, rzecznik Śląskiej Komendy Państwowej Straży Pożarnej w Katowicach.
Czy jednak naszemu krajowi, regionowi, a konkretnie Katowicom grożą w najbliższym czasie jakieś kataklizmy i zamachy terrorystyczne? – Nie sądzę żeby potencjalne zagrożenia, z jakimi możemy mieć do czynienia, zmuszały nas do gromadzenia zapasów wody, jedzenia i innych przedmiotów. Zalecenia z ulotki wydanej przez katowicki magistrat wydają mi się co najmniej nieadekwatne – mówi insp. Andrzej Czop z Biura Taktyki Zwalczania Przestępczości Komendy Głównej Policji.
„Bądź czujny i zorientowany, co się dzieje w twoim najbliższym otoczeniu”, „obserwuj podejrzane zachowania osób” – radzi nam wydział zarządzania kryzysowego UM w Katowicach. I dalej: „Jeśli widzisz podejrzany przedmiot, który może zawierać ładunek wybuchowy oznacza to, że jesteś w polu jego rażenia...”
– Urzędnicy przygotowujący takie ulotki nie wierzą w to, co piszą. Nie sądzą też, żeby mogło dojść do poważnego zagrożenia. Przypuszczam, że nie podejrzewają również, że ktoś takie ulotki czyta. W rządach biurokratycznych liczy się papier. Jak jest dokument to można powiedzieć: „Ostrzegałem, ale mnie nie posłuchano”. Obawiam się, że największe niebezpieczeństwo, jakie nam grozi, może nadejść ze strony urzędniczej paranoi – mówi Krzysztof Łęcki.
Komentarz "Dziennika Zachodniego"
Z antyterrorystycznej ulotki, którą przysłał mi sam Pan Prezydent Katowic, wnioskuję, że mój stosunek do życia był dotąd mało profesjonalny. Ilekroć coś w pobliżu wybuchało, zamiast padać na ziemię, zakładałem pończochy w grochy i na baczność wygłaszałem monolog Kordiana na Mount Blanc. Uświadomiłem też sobie, że strategiczny domowy zapas dwóch piw to jednak nie to samo co 5 litrów wody na osobę, zaś jedynym ubraniem gotowym na czas ewakuacji jest u mnie futro z nutrii po prababci. Z rodziną kontaktowałem się, choć nie byłem pewien, że mam na to czas, co doprowadziło stryja do delirium, a stryjenkę do zgryzoty. A pewien podejrzany pan, którego kiedyś obserwowałem, uraczył mnie „z byka”, pozdrowiwszy na odchodnym wyrazami nie dla dzieci.
Cieszę się, że Pan Prezydent chce mnie chronić przed terrorystami. Smucę, że jego personel napisał ulotkę dla cierpiących na umysłowy platfus.
Robert Siewiorek
Aldona Minorczyk-Cichy