Obyczaje w PSL jak z późnego PRL‑u
PSL-owcy z Opola Lubelskiego tak się
samorządzili, że aż wylądowali w sądzie. Akt oskarżenia skrywa obyczaje jak z późnego
PRL - donosi "Gazeta Wyborcza".
Przed tamtejszą Temidą toczy się proces dwóch z nich: starosty Zenona R. i Andrzeja R. z zarządu powiatu. Na ławie oskarżonych zasiadła też bezpartyjna skarbnik Krystyna S. i dyrektor Zarządu Dróg Powiatowych, dziś na emeryturze. Za "przekroczenie uprawnień w celu osiągnięcia korzyści majątkowej" grozi im do 10 lat więzienia.
Akt oskarżenia skrywa obyczaje jak z późnego PRL, gdy obowiązywała zasada, że trzeba sobie iść na rękę, zwłaszcza gdy jest to dłoń władzy - pisze "Gazeta Wyborcza". Oto jeden z cytowanych przez gazetę przykładów: Usłyszałem od szefa, że mam w wolną sobotę pojechać na posesję starosty. Przez kilkanaście godzin równałem wybieg dla koni. Robotę wizytował sam starosta. Nawet nie podziękował - opowiada Wiesław C., jeden ze świadków oskarżenia, pracownik opolskiego Zarządu Dróg Powiatowych.
Członek zarządu powiatu Andrzej R. kilka lat temu zaczął budować willę. Też wykazał się inicjatywą. Świadek Krzysztof M.: Uznał za normalne, że mu pomożemy. A to woziliśmy materiały, a to wykopaliśmy szambo. Przyłączyła się i skarbniczka. Zażyczyła sobie, aby przywieźć jej ziemię pod kwiatki i trawę na działkę.
Prokuratura ustaliła, że pracownicy z firm podległych starostwu pracowali na posesjach samorządowców co najmniej pięć lat, między 2003 a 2007 r.