Oburzające słowa radnej PiS o dzieciach z in vitro. Porównała je do owieczki Dolly
W Poznaniu miasto zacznie finansować in vitro. Nie podoba się to radnym PiS. Do tego stopnia, że jedna z nich nazwała tę metodę "weterynaryjną". Gdy na słowa zareagował obecny w studiu ekspert, zaczęła się bronić, pogrążając się jeszcze bardziej. Ewa Jemielity porównała dzieci poczęte metodą in vitro do sklonowanej owieczki Dolly.
- To jest metoda reprodukcyjna, dawniej nazywana weterynaryjną - tak podsumowała metodę zapłodnienia in vitro poznańska radna PiS Ewa Jemielity. Polityk partii rządzącej była gościem programu w lokalnej telewizji WTK. Dyskusja dotyczyła miejskiego programu dofinansowania in vitro. Stolica Wielkopolski chce dopłacać każdej parze 5 tys. zł, czyli ok. 2/3 kosztów zabiegu. Przez najbliższe 4 lata miasto wyda na ten cel 8 mln zł.
Radna Jemielity nie tylko krytykowała miejski program finansowania zabiegów, ale też in vitro jako takie. - To quasi-leczenie, bo nie możemy powiedzieć, że to jest leczenie, tylko stosowanie metody reprodukcyjnej, dawniej nazywanej metodą weterynaryjną, do powoływania do życia nowej istoty ludzkiej - mówiła.
Ostro skrytykował to prof. Leszek Pawelczyk z Ginekologiczno-Położniczego Szpitala Klinicznego UM w Poznaniu. - Pani, pomimo pełnienia funkcji społecznych, ogromne gremium młodych ludzi traktuje jak zwierzęta - mówił. Radna próbowała się bronić, ale pogrążyła się jeszcze bardziej.
Stwierdziła, że pierwszym efektem in vitro była owieczka Dolly. - Ona była sklonowana, a nie powstała w wyniku zapłodnienia pozaustrojowego. To są dwie różne rzeczy i najpierw trzeba zrozumieć istotę tego, o czym się mówi - edukował prof. Pawelczyk. Pierwszą osobą, która przyszła na świat w wyniku zastosowania tego zabiegu była Louise Brown, urodzona 25 lipca 1978 roku. Owieczka Dolly przyszła na świat niemal dwie dekady później, 5 lipca 1996 r.
Całą dyskusję można obejrzeć tutaj.