ŚwiatObrońcy Saddama kwestionują prawomocność sądu

Obrońcy Saddama kwestionują prawomocność sądu

Zagraniczni prawnicy broniący Saddama Husajna zakwestionowali w Bagdadzie prawomocność wspieranego przez USA trybunału, który go sądzi, i zażądali lepszej ochrony dla zespołu obrońców.

Wcześniej na znak protestu przeciwko decyzji sędziego, który nie chciał dopuścić ich do głosu, obrona opuściła na krótko salę sądu.

Po przerwie sędzia pozwolił wystąpić byłemu prokuratorowi generalnemu USA Ramseyowi Clarkowi, przeciwnikowi wojny irackiej, oraz Nadżibowi Nuejmiemu z Kataru. Skrytykowali oni trybunał za niezapewnienie adwokatom bezpieczeństwa i podali w wątpliwość jego mandat, zwracając uwagę, że trybunał powstał w grudniu 2003 r., gdy Irak był jeszcze krajem okupowanym.

Chaotyczny przebieg rozprawy, podczas której Saddam krzyczał, że trybunał jest "Made in America" i skandował "Niech żyje Irak!", może dostarczyć nowych argumentów sceptykom z międzynarodowych organizacji praw człowieka. Powątpiewają oni, czy w obecnych warunkach da się przeprowadzić w Bagdadzie uczciwy proces byłego dyktatora.

Po wystąpieniach Clarka i Nuejmiego sąd wysłuchał zeznań pierwszego świadka. Opisał on wydarzenia, które doprowadziły do procesu - nieudany zamach na Saddama w roku 1982 w miejscowości Dudżail i krwawe represje wobec jej mieszkańców.

Saddam odpowiada na razie tylko za masakrę przeszło 140 szyitów z Dudżailu, straconych w latach 80. z zemsty za zamach na życie dyktatora. Czekają go jednak zapewne następne procesy za inne zbrodnie przeciwko ludzkości, ludobójstwo i zbrodnie wojenne.

Oskarżeni przerywali również świadkowi. Przyrodni brat Saddama, Barzan Ibrahim at-Tikriti, w 1982 roku szef saddamowskiej bezpieki (Muchabaratu), krzyknął "To kłamstwo!", gdy świadek zeznał, że widział go w Dudżailu z karabinem w ręku.

Ramsey Clark, kontrowersyjny prawnik, który wcześniej reprezentował byłego prezydenta Jugosławii Slobodana Miloszevicia, najpierw poskarżył się, że pięć minut przydzielone mu przez sędziego nie wystarczy "wolno mówiącemu człowiekowi, skoro połowę czasu zajmuje tłumaczenie", ale potem zabrał głos.

Ten proces może albo podzielić [Irakijczyków], albo zagoić rany - oświadczył 77-letni Clark. Trzeba poprowadzić go tak, aby Irakijczycy uznali go za absolutnie uczciwy i aby był absolutnie uczciwy. W przeciwnym razie w sposób nieodwracalny podzieli naród iracki.

Clark podkreślił, że "zasadniczym elementem uczciwego procesu" jest zapewnienie bezpieczeństwa obrońcom, po czym oświadczył, że na razie "dziewięciu irackich prawników, bohatersko występujących tu w obronie prawdy i sprawiedliwości, nie ma żadnej ochrony, podobnie jak ich rodziny".

Przewodniczący składowi sędziowskiemu Rizgar Mohammed Amin słuchał spokojnie, ale po pięciu minutach przerwał Clarkowi, po czym przyznał 15 minut Nuejmiemu, byłemu ministrowi sprawiedliwości Kataru.

Nuejmi oświadczył, że trybunał nie jest niezależny. Wskazywał, że powołały go w grudniu 2003 roku ówczesne amerykańsko-brytyjskie władze okupacyjne, nie zaś legalny rząd Iraku.

Widzieliśmy, jak jeden kraj napadł na drugi, a potem ustanowił prawa, jawnie naruszając normy międzynarodowe - powiedział były minister, nawiązując do amerykańskiej inwazji na Irak w 2003 roku. Ten kraj staje się bardziej amerykański niż arabski.

W październiku wszedł w życie nowy statut trybunału, który czyni go ciałem powołanym przez suwerenny tymczasowy parlament iracki, wyłoniony w wyborach powszechnych 30 stycznia 2005 roku. Jednak Nuejmi argumentował, że język statutu pozostał niezmieniony, wobec czego trybunał jest "nielegalny".

Na początku rozprawy, gdy Clark, główny obrońca Saddama Chalil Dulejmi i inni członkowie zespołu obrony wstali i wyszli z sali, niezadowoleni, że sędzia nie pozwala wystąpić Clarkowi, Saddam również wstał i zaczął wołać, wymachując ręką: "To prawo jest "Made in America". Niech żyje Irak, niech żyje państwo arabskie!".

Siedzący za Saddamem jego brat przyrodni Barzan krzyczał: "Niech żyje Saddam!", a potem zapytał: "Dlaczego nas po prostu nie stracicie?".

Pierwszy świadek, który wystąpił przed trybunałem, 38-letni Ahmed Hasan Mohammed oświadczył, że widział zwłoki mieszkańców Dudżailu, w tym czternastolatka, zabitych po zamachu na ówczesnego dyktatora w 1982 roku.

Mohammed, wzięty wtedy na przesłuchania do ośrodka służby bezpieczeństwa razem z wszystkimi mieszkańcami Dudżailu w wieku od czternastu do 70 lat, podał trybunałowi nazwiska dziewięciu ofiar, których zwłoki tam ujrzał i rozpoznał.

Tych męczenników znałem - oświadczył. Zeznał, że jego brata poddawano wstrząsom elektrycznym w obecności 77-letniego ojca i że niektórym przesłuchiwanym łamano ręce i nogi.

Opowiadając o łapankach w Dudżailu, przeprowadzanych po zamachu przez agentów Muchabaratu i aktywistów saddamowskiej partii Baas, Mohammed powiedział, że był to dla miasteczka "Dzień Sądu Ostatecznego".

Wcześniej, ujrzawszy na ławie oskarżonych Barzana, świadek krzyknął w jego stronę: Zabiłeś czternastoletniego chłopca.

Idź do piekła - odpowiedział Barzan.

To ty i twoje dzieci niech idą do piekła - odparł Mohammed.

Źródło artykułu:PAP

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)