Obrażony murarz porwał i skatował żonę pracodawcy
Gdy małżonkowie, w których domu Jacek W. odnawiał elewację, nie zgodzili się na podwyższenie stawki, obrażony murarz spakował torbę z narzędziami, odwrócił się na pięcie i tyle go wtedy widzieli. Wrócił po kilku dniach, ale nie po to, by dokończyć robotę. Miał w głowie okrutny plan zemsty. Porwał żonę swego chlebodawcy i wywiózł ją na odludzie. Tam, jak wykazało policyjne śledztwo, skatował ją kijem bejsbolowym. Murarz musi mieć swój honor! - tłumaczył podczas przesłuchania.
03.07.2008 | aktual.: 03.07.2008 10:39
Murarz Jacek W. objeżdżał wsie i szukał pracy. Jego uwagę przykuł dom w Piaseczniku pod Choszcznem (woj. zachodniopomorskie). Jestem budowlańcem, a widzę, że elewacja wymaga remontu. Zrobię to bardzo tanio – obiecywał małżeństwu Cukiewskim. Zgodzili się. Na swoje nieszczęście...
Gdy remont trwał już w najlepsze, robotnik zażądał wyższego honorarium. Obraził się, gdy Stanisław Cukiewski odmówił mu dodatkowej zapłaty. Spakował manatki i odszedł. Jak się potem okazało, wraz z nim zniknęła też piła łańcuchowa i aparat cyfrowy. Małżonkowie myśleli, że odszedł na dobre. Okazało się jednak, że postanowił wrócić.
Zaczaił się przy plantacji pomidorów, na której akurat pracowała pani Maria Cukiewska. Zaatakował, gdy kobieta wychodziła z foliowego tunelu. Zamachnął się kijem bejsbolowym i uderzył ją w tył głowy. Dla pewności prysnął jej gazem paraliżującym w twarz i skrępował ręce oraz nogi taśmą klejącą. By nie mogła wezwać pomocy, zakleił jej usta i oczy. Potem ogłuszoną kobietę zawlókł przez zarośla do zaparkowanego w leśnym zagajniku samochodu.
Ocknęłam się w bagażniku, gdy auto mknęło z dużą prędkością. Jestem w trumnie, zakopał mnie żywcem – przemknęło mi przez myśl. Dopiero potem po omacku udało mi się obluzować klapę bagażnika. Wystawiłam rękę na zewnątrz i machałam w kierunku przejeżdżających obok samochodów – opowiada pani Maria.
Porywacz zobaczył w tylnym lusterku, że kobieta próbuje wezwać pomoc. Przytrzasnął jej rękę klapą bagażnika, a potem wywlókł na pobocze i zaczął katować kijem bejsbolowym. Kiedy przestała się ruszać, przysypał ciało ziemią i liśćmi, po czym odjechał sądząc, że nie żyje.
Ale pobita kobieta szybko się ocknęła. Wyszła na drogę, szukając pomocy. Jednak kierowcy zamiast się zatrzymać, omijali ją, głośno trąbiąc. Pani Maria dowlekła się do najbliższych zabudowań. Wtedy wezwano pogotowie. Na szczęście udało się ją uratować. Obrażalskiego murarza bandziora policja zatrzymała po dwóch dniach.