Obława na zwolenników Saddama w Tikricie
Stu amerykańskich żołnierzy wzięło udział w nalocie na Tikrit - rodzinne miasto Saddama Husajna. Szukali jego zwolenników odpowiedzialnych za zamachy na wojska USA w Iraku. Zatrzymano co najmniej cztery osoby.
Żołnierze z czwartej dywizji piechoty weszli do wybranych domów w centrum Tikritu jednocześnie, gdy mieszkańcy byli jeszcze pogrążeni we śnie. Według wojskowego komunikatu obyło się bez rozlewu krwi.
Associated Press pisze, że dzięki danym uzyskanym od wcześniej zatrzymanych Irakijczyków, a także tajnych informatorów, wiadomo było dokładnie, gdzie są ludzie odpowiedzialni za antyamerykańskie ataki.
"Wszyscy, którzy byli celem nalotu, byli zamieszani w zamachy na siły koalicyjne i przedstawicieli rządu - powiedział podpułkownik Steve Russel, dowódca pierwszego batalionu 22. pułku czwartej dywizji. - Przesłanie, jakie z tego płynie, jest takie: jeśli angażujesz się w podobną działalność, dopadniemy cię, albo cię zabijemy".
W planach było zatrzymanie sześciu mężczyzn, którzy finansowali i współorganizowali ataki na żołnierzy koalicji. Niektórych jednak nie było w domach. W ręce Amerykanów wpadł natomiast inny poszukiwany od dawna Irakijczyk, zamieszany w taką samą działalność, którego zatrzymania tym razem nie planowano.