Obchody ostatnich dni Wielkiego Tygodnia
Wielka Sobota to tradycyjnie dzień wyciszenia. W tym dniu nie sprawuje się mszy świętych. Główny ołtarz pozostaje obnażony. Przez cały dzień trwa adoracja Chrystusa złożonego do grobu.
14.04.2001 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Zgodnie ze starym polskim obyczajem przy symbolicznej mogile Zbawiciela czuwa warta - ministranci, harcerze, na wsiach niekiedy także strażacy w galowym umundurowaniu. Wierni przychodzą do świątyń, w których kapłani błogosławią pokarmy przeznaczone na świąteczny stół, czyli tzw. święcone (święconkę) - kończy się przecież czas postu. Modlitewna zaduma panuje do późnych godzin popołudniowych.
Wieczorem rozpoczynają się obchody Wigilii Paschalnej - w myśl przepisów liturgicznych jej ceremonie należą już jednak do Niedzieli Zmartwychwstania Pańskiego. Kończy się adoracja przy Grobie Pańskim. Najświętszy Sakrament zostaje przeniesiony do tabernakulum, umieszczaną w niektórych grobach figurę Chrystusa zdjętego z krzyża należy przykryć białym płótnem; tuż obok pojawia się posąg Zmartwychwstałego. Gasną światła - wigilia jest przecież oczekiwaniem. Łacińskiemu słowu vigilare odpowiada polskie czuwać.
Ostatni dzień Triduum Paschalnego - Niedziela Wielkanocna - pełen jest wielkanocnej radości, u której podstaw odnajdujemy cud zmartwychwstania. Poranną mszę rezurekcyjną (łacińskie słowo resurrectio oznacza "zmartwychwstanie") poprzedza uroczysta procesja z Najświętszym Sakramentem. Kapłan, ubrany w złotą kapę, podnosi ustawiony przy Grobie Pańskim krzyż ozdobiony czerwoną stułą - znak Jezusa-Kapłana, który złożył siebie na ofiarę (krzyż ten w okresie wielkanocnym będzie eksponowany w widocznym miejscu). Następnie ksiądz trzykrotnym śpiewem oznajmia zmartwychwstanie Chrystusa. Idący w procesji ministranci niosą krzyż i figurę Zmartwychwstałego, kapłan zaś trzyma przed sobą monstrancję z Hostią. Tradycyjna procesja okrążała od zewnątrz kościół, przy którym zwykle znajdował się cmentarz grzebalny - także i zmarłym głoszono wieść o zmartwychwstaniu. Procesja kończy się odśpiewaniem dziękczynnego hymnu Ciebie, Boga, wysławiamy.
Z drugim dniem Wielkiej Nocy związany jest obyczaj zwany śmingusem-dyngusem lub lanym poniedziałkiem. Dzień św. Lejka, jak żartobliwie nazywa się lany poniedziałek, nikomu nie może ujść na sucho. Wśród pisków, krzyków, szamotaniny i śmiechu najchętniej urządzano dyngus najładniejszym pannom. Ta z dziewcząt, której nie oblano wiadrem wody albo nie wrzucono do rzeki, stawu czy chociażby koryta bydła, czuła się obrażona.
Pierwotnie (potwierdzają to dokumenty synodu diecezji poznańskiej z 1420 roku) dyngus i dyngusowanie były wymuszaniem datków, przede wszystkim jajek, pod groźbą przymusowej kąpieli. Śmingus oznaczał uderzenie, smaganie rózgą, gałązką albo palmą, choć np. na Śląsku Cieszyńskim najpierw oblewano dziewczęta wodą, a potem "suszono" je żartobliwymi uderzeniami bata z wierzbowych witek. Z czasem te dwa odrębne zwyczaje zostały połączone w jeden, śmingus-dyngus. (aka)