Obama: w sprawie Iranu możliwe są wszystkie opcje
Sukcesy w walce z kryzysem, idee gospodarczej i społecznej równości oraz program jądrowy Iranu - to niektóre wątki orędzia o stanie państwa, które prezydent Barack Obama wygłosił w Kongresie USA.
25.01.2012 | aktual.: 25.01.2012 06:30
Zapewnił, że USA uczynią wszystko, by uniemożliwić Iranowi wejście w posiadanie broni jądrowej. Podkreślił, że w tej sprawie możliwe są wszystkie opcje, ale ma nadzieję na pokojowe rozwiązanie konfliktu.
Barack Obama wygłasza orędzie w Kongresie i jest ono transmitowane przez wszystkie największe amerykańskie stacje telewizyjne. Obama wyraził zadowolenie z wycofania wojska amerykańskich z Iraku i śmierci Osamy bin Ladena. - Po raz pierwszy od dziewięciu lat nie ma Amerykanów walczących w Iraku. Po raz pierwszy od dwóch dekad Osama bin Laden nie jest już zagrożeniem - powiedział w Kongresie.
Obama przypomniał Amerykanom, że gdy został prezydentem, ich kraj znajdował się w głębokim kryzysie. Amerykański prezydent przekonywał, że dzięki jego działaniom gospodarka USA nabiera rozpędu. Prezydent wskazał m.in. na stworzenie w ciągu ostatnich 22 miesięcy miliona nowych miejsc pracy i podjęcie działań na rzecz redukcji deficytu budżetowego. To według Obamy znak, że USA wychodzą z kryzysu finansowego i recesji, a sytuacja ekonomiczna kraju i jego obywateli jest coraz lepsza.
Nawiązując do sprzeciwu Republikanów wobec wielu jego inicjatyw ustawodawczych, Obama ponownie zaoferował im współpracę. - Zamierzam jednak zwalczać wszelką obstrukcję - ostrzegł jednocześnie prezydent.
Prezydent wezwał do wprowadzenia w Stanach Zjednoczonych bardziej sprawiedliwego systemu podatkowego. Obama przekonywał, że milionerzy powinni płacić większą część swego dochodu do kasy państwa. Występując przed połączonymi Izbami Kongresu Barack Obama powiedział, że amerykańskiej klasie średniej żyje się coraz trudniej, a marzenia o własnym domu i możliwości utrzymania rodziny stają się coraz bardziej nieuchwytne. Prezydent USA uznał za niedopuszczalne, że milionerzy płacą niższe stawki podatkowe od zwykłych pracowników. - Możecie nazywać to walką klas. Jednak poproszenie miliardera, by płacił tyle samo co jego sekretarka, większość Amerykanów określi zdrowym rozsądkiem.
Obama oświadczył, że nie zgodzi się na reguły prowadzące do tego, że wąskiej grupie najbogatszych żyje się coraz lepiej, a pozostali ledwo wiążą koniec z końcem. - Kiedy Amerykanie mówią o ludziach tak bogatych jak ja, że powinni płacić sprawiedliwe podatki, to nie ma w nich zazdrości. Oni rozumieją, że jeśli ja dostane ulgę, której nie potrzebuję, to albo powiększamy deficyt, albo ktoś inny musi wyrównać braki.