Obama w lustrzanych korytarzach Kremla
Prezydent USA Barack Obama przebywa od poniedziałku z oficjalną wizytą w Rosji. To pierwsza jego wizyta w charakterze szefa państwa. Mimo porozumienia w sprawie redukcji broni strategicznej, Obamie nie udało się pozyskać Rosjan w najważniejszej
sprawie: Iranu - zauważa komentator "Financial Timesa". Światowe media szeroko komentują tę podróż.
Drugi dzień wizyty zaczął się od spotkania Obamy z premierem Rosji Władimirem Putinem. Putin przywitał przywódcę Stanów Zjednoczonych w swojej rezydencji w Nowo-Ogariowie koło Moskwy. Szef rządu Rosji uraczył Obamę racuchami z wędzoną bieługą, marmoladą z żurawin, jajkami z czarnym kawiorem i śmietaną, a także pielmieniami z przepiórki. Na deser serwowano lody z domową śmietaną i kisiel z wiśni. Pito herbatę z samowara, rozpalonego przy użyciu tradycyjnego buta.
Piękna fasada upadającego mocarstwa
Mimo jednak imponującej oprawy, jak pisze "Daily Telegraph", Rosja chyli się ku upadkowi. Gazeta wskazuje na opłakany stan rosyjskiej służby zdrowia, plagę pijaństwa i liczbę aborcji przewyższającą liczbę urodzin. Ludność Rosji kurczy się w tempie 800 tys. osób rocznie. Prognozy demograficzne ONZ zakładają, że ludność Rosji w 2050 r. będzie liczyła 107 mln, zaś Ugandy 93 mln.
Wolnorynkowe reformy i demokratyczne wolności w Rosji określa dziennik jako fasadowe, przypominając, iż niezależni dziennikarze giną z rąk nieznanych sprawców, zaś w stosunkach z sąsiadami, jak w przypadku Gruzji, Rosja nie waha się przed użyciem siły.
"Prowadząc Obamę przez lustrzane korytarze Kremla, Miedwiediew świadomie wskrzeszał obraz zimnowojennych szczytów, gdy przywódcy obu supermocarstw spotykali się na mniej więcej równej płaszczyźnie, aby decydować o losach świata" - pisze "Daily Telegraph".
Gazeta cytuje słowa prezydenta Rosji, który mówił o specjalnej odpowiedzialności obu państw za losy świata z racji ich potęgi. "Te chełpliwe słowa wypowiedział człowiek, który nie jest nawet panem Kremla" - zaznacza dziennik sugerując, iż najważniejszą osobą w państwie jest premier Władimir Putin.
"Obama wspaniałomyślnie nie zburzył tej iluzji równości USA i Rosji, ale rozziew pomiędzy siłą USA a słabością Rosji jest jaskrawy. Całkowity rosyjski budżet obronny sięga 11% wydatków USA, a gospodarka Stanów Zjednoczonych jest czternastokrotnie większa niż rosyjska" - przypomina gazeta. "Liderzy Rosji powinni pamiętać, że nic nie jest bardziej niebezpieczne niż hołdowanie własnym iluzjom" - konkluduje pismo.
Amerykański prezydent zauważył, że Rosja i USA nie mogą rozwiązać wszystkich problemów, jednak mogą zbudować swoje relacje na trwałych podstawach.
Ze strony rosyjskiej w spotkaniu uczestniczą minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow i zastępca szefa kancelarii rządu, poprzedni ambasador Rosji w Waszyngtonie Jurij Uszakow. Obamie towarzyszą m.in. doradca ds. bezpieczeństwa narodowego James Jones, podsekretarz w Departamencie Stanu William Burns i doradca ds. Rosji Michael McFaul.
Mimo porozumienia o redukcji broni strategicznej relacje Rosja-USA pozostają napięte, a prezydentowi Barackowi Obamie nie udało się pozyskać Rosjan w najważniejszej sprawie: Iranu - zauważa z kolei komentator "Financial Timesa". Oceniając pierwszy dzień wizyty Obamy w Moskwie publicysta Gideon Rachman wytyka prezydentowi USA "niewygodną prawdę", że jego polityka zagraniczna jest w kryzysie.
Rachman przypomina, że poprawa relacji z Rosją miała być kluczem do rozwiązania sprawy Iranu i jego programu jądrowego, bo pakiet zachodnich sankcji, bez udziału Rosji, będzie zbyt dziurawy, by wywrzeć na Iran prawdziwą presję. Jednak w tej kwestii - czytamy w dzienniku - Obama nic nie uzyskał.
Zamiarem prezydenta USA było zminimalizowanie sporów w sprawie Gruzji czy tarczy antyrakietowej po to, by wciągnąć Rosję w strategiczne sprawy, jak kontrola zbrojeń, Iran, terroryzm, Afganistan, zmiany klimatyczne czy gospodarka światowa. Obama chciał stworzyć sytuację w której obie strony wygrywają poprzez współpracę w sferach wspólnych interesów.
Jednak Rosjanie traktują te relacje bardziej jak zawody w siłowaniu się na rękę. Zdaniem publicysty "Financial Timesa", testują oni teraz, czy chęć Ameryki do wyciszenia sporu o Gruzję oznacza, że pogodzi się ona z uznaniem strefy wpływów Rosji na obszarze byłego ZSRR. USA musiały zareagować - i w konsekwencji tworzyć dalsze napięcia w sprawach spornych, jak Gruzja i tarcza.
Gdy problemy irański i rosyjski pogarszają się, Obama naraża się na zarzuty o słabość i naiwność ze strony konserwatywnych krytyków w USA. "Podobna presja doprowadziła Johna F. Kennedy'ego do podjęcia pierwszych kroków w Wietnamie" - przypomina publicysta i konkluduje: "To jest moment dla Obamy, by być twardym w polityce zagranicznej: musi być dość twardy, by nie podjąć gestów macho w panice z powodu komplikacji, które napotkał w sprawach Rosji i Iranu".
Obama natomiast oświadczył, że Putin powinien zrozumieć, iż zimnowojenna postawa w relacjach USA-Rosja jest przestarzała. Ocenił też, że rosyjski premier jedną nogą tkwi w starych metodach załatwiania spraw, a drugą w nowych. Putin odpowiedział, że Rosja nie umie stać w rozkroku. - Zawsze twardo stoimy na nogach i patrzymy w przyszłość - oświadczył rosyjski premier.