Trwa ładowanie...
d43chf1
30-11-2005 06:38

O wróżkach dobrych i tylko udawanych

Andrzejki to wróżby, a to dawno przestało być w Polsce tylko zabawą. Coraz częściej odwiedzamy wróżki, a w odpowiedzi na popyt za fach ten biorą się osoby czasem zupełnie nieprzygotowane.

d43chf1
d43chf1

– Znam panie, które skończyły trzydniowy kurs tarota i zaraz potem otworzyły salon – mówi Ewa Siarkiewicz z pisma "Gwiazdy mówią". Do jej magazynu zadzwoniła kiedyś roztrzęsiona kobieta, której chiromantka przewidziała dokładną datę śmierci: za trzy dni. – Pytała, czy można to jakoś odkręcić. Przekonaliśmy ją, że profesjonalistka nigdy by jej nie zdradziła dokładnej daty śmierci. Kobieta oczywiście przeżyła feralny dzień – opowiada Siarkiewicz. Ale nawet w naszych skomercjalizowanych czasach można znaleźć wróżki, które talent odziedziczyły po przodkach.

Wybranek albo los

Wróżka Sandra, choć na co dzień mieszka w Kielcach, jest jedną z bardziej cenionych wróżek w Warszawie, pracuje w Centrum Mandagas przy ul. Nowogrodzkiej i ma duże doświadczenie. Swoje zdolności odziedziczyła po ojcu, który również zajmował się wróżeniem z kart. – Ja nie tylko wróżę, jestem też bioenergoterapeutką, uwalniam ludzi z depresji, nałogów i pecha – wyjaśnia Sandra.

Na poparcie swoich słów pokazuje księgę wpisów ludzi, którym pomogła. Z poszczególnych notek wynika, że wiele osób wizytę u wróżki traktuje jako ostatnią deskę ratunku.

– Trafiają do mnie różni ludzie, czasem są to kobiety, które nie mogą znaleźć tego jedynego wybranka serca, a czasem są to osoby załamane, których problemy życiowe zwyczajnie przerosły – wyjaśnia pani Sandra. Jak mówi, nie brakuje też osób, które przyszły do niej po wizycie u innych wróżek.

d43chf1

– Niestety, jest ich teraz mnóstwo, a w tym fachu bardzo łatwo wyrządzić komuś krzywdę – mówi.

Remedium na zły los

Jedną z najbardziej znanych wróżek jest poetka Maria Bigoszewska. Ona również zdolności do przepowiadania przyszłości za pomocą kart odziedziczyła po przodkach: matce i babce. Początkowo wróżyła ze zwykłych kart, a z biegiem lat zdecydowała się na tarota. – Zwykłe karty służą rzeczom powszednim, tarot pozwala zobaczyć naszą karmę, bywa także remedium na zły los – wyjaśnia Bigoszewska.

Naciągaczki

Na pytanie o naciągaczki w tym fachu, opowiada o znanej w Łodzi wróżce, która przepowiedziała pewnej kobiecie wypadek jej męża i syna. Po czym dodała, że jest w stanie pomóc, ale za zażegnanie złego losu kazała sobie płacić ogromne jak dla tej kobiety pieniądze. – Ta pani zadzwoniła do mnie przerażona i poprosiła o pomoc. Niczego takiego w kartach nie zobaczyłam. Oczywiście, żadnego wypadku nie było. Dla mnie to zwykła manipulacja ludźmi, za którą powinno się karać – mówi wzburzona pani Maria.

Nie dla wszystkich

Kto nie powinien chodzić do wróżek, zdaniem Marii Bigoszewskiej? Na pewno osoby nadwrażliwe, nawet w najniewinniejszej informacji doszukujące się podtekstów, czegoś, co ma im zaszkodzić. A kto chodzi? – Zapewniam, że nawet policjanci i politycy, również ci z pierwszych stron gazet. Na pytanie o nazwiska, wróżka uśmiecha się tajemniczo.

Zbigniew Modrzewski

d43chf1
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d43chf1
Więcej tematów