"O ptasiej grypie na Ukrainie wiedziano od października"
Przypadki zachorowań na ptasią grypę na
Ukrainie były znane już w połowie października. Martwe ptactwo,
które padło w związku z tą groźną chorobą w trzech powiatach
Półwyspu Krymskiego, niszczone jest napalmem - napisała w
poniedziałek dobrze poinformowana gazeta "Kommiersant-Ukraina".
Ukraińskie media twierdziły dotychczas, że ludność rejonów położonych na północnym wschodzie Krymu wiedziała o ptasiej grypie od listopada. Teraz mówi się już, że ptaki zaczęły tam ginąć miesiąc wcześniej.
Gazeta zauważa, że ptasia grypa pojawiła się w miejscu, gdzie była zupełnie nieoczekiwana. Ukraińskie władze twierdziły, że wirus może rozprzestrzenić się przede wszystkim w delcie Dunaju, na granicy między Ukrainą a Rumunią.
Dziennik zaprzecza również informacjom, jakoby mieszkańcy wsi, gdzie od piątku obserwuje się pomór drobiu, ukrywały to przed władzami. "Chociaż służby weterynaryjne były informowane o przypadkach zachorowań ptaków, nie podejmowały żadnych działań. Weterynarze złapali się za głowę dopiero w piątek, kiedy w ciągu jednej nocy zginęło ponad 300 sztuk drobiu" - czytamy.
"Kommiersant-Ukraina" pisze, że o ginięciu ptaków wiedziano już 18 października. "To, że MSW ukrywało ten fakt, nie jest tak istotne. Ważne jest, że nie podjęto wówczas żadnych kroków w celu lokalizacji źródeł choroby" - podkreśla gazeta.
Ptasia grypa stanowi zagrożenie nie tylko dla hodowców, ale i dla krymskiej turystyki. "Przygotowywaliśmy się do przyjazdu wielu turystów na Nowy Rok, ale obawiamy się, że informacje o ptasiej grypie mogą zmusić wielu z nich do zmiany planów" - powiedziano gazecie w jednej z agencji turystycznych Krymu.
Jarosław Junko