O krok od wielkiej kosmicznej katastrofy
Badacze kosmosu z Danii otrzymali sygnał z duńskiego satelity "Oersted", któremu udało się uniknąć zderzenia z częścią rosyjskiego sputnika. Duńscy naukowcy oczekiwali tego sygnału z dużym niepokojem, gdyż obawiali się katastrofy.
- Jestem szczęśliwy, że nasz kosmiczny wysłannik pozostał nietknięty na orbicie - oświadczył Karsten Joergensen z działu kosmicznego firmy Terma, która obserwuje wystrzelonego w 1999 roku satelitę, przeznaczonego do pomiarów pola magnetycznego Ziemi i zbierania danych meteorologicznych.
Krążąca na orbicie część sputnika - to wynik zderzenia w ubiegłym roku amerykańskiego i rosyjskiego satelitów telekomunikacyjnych. Według obliczeń naukowców, odłamek ten minął "Oersteda" w odległości około 500 metrów. Do "spotkania" doszło na wysokości 700 kilometrów na Morzem Beauforta, na północ od Alaski i Kanady.
"Kosmiczny wypadek" między satelitami "Iridium-33" i "Kosmos-2251" był pierwszym zderzeniem sztucznych satelitów w kosmosie. Nastąpiło ono 10 lutego 2009 roku nad północną Syberią, na wysokości 789 kilometrów.
Po zderzeniu satelity zostały zniszczone. Waga amerykańskiego satelity "Iridium", wystrzelonego w 1997 roku, wynosiła 600 kilogramów, a rosyjskiego wojskowego "Kosmosa-2251" - tonę. W następstwie zderzenia powstało około 600 fragmentów i odłamków.