Miał sądowy zakaz jazdy. Wsiadł za kółko i po narkotykach
36-latek najpierw staranował auto stojące pod dystrybutorem, a potem z impetem wjechał w sklep na stacji benzynowej. Kierowca, który jak się potem okazało, był pod wpływem narkotyków, wraz z pasażerem auta uciekł z miejsca zdarzenia. Mężczyzna jest już w rękach policji, miał sądowy zakaz prowadzenia auta.
02.11.2022 | aktual.: 02.11.2022 18:09
Na trzy miesiące trafił do aresztu 36-latek, który będąc pod wpływem narkotyków wjechał autem w sklep na stacji paliw w Sękowicach niedaleko Gubina (Lubuskie). Grozi mu teraz do 10 lat więzienia - poinformowała w środę Justyna Kulka z Komendy Powiatowej Policji w Krośnie Odrzańskim.
- Prokurator postawił mężczyźnie zarzut sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób oraz mienia w wielkich rozmiarach, a także zarzut kierowania pod wpływem amfetaminy i marihuany, czym nie zastosował się do sądowego zakazu kierowania pojazdami mechanicznymi - powiedziała policjantka.
Wjechał w sklep na stacji paliw
Do niebezpiecznej sytuacji doszło 28 października. 36-letni kierowca forda wjechał w drzwi sklepu stacji paliw, a następnie porzucił auto i wraz z pasażerem zbiegli z miejsca zdarzenia. Kiedy rozpędzony samochód znalazł się we wnętrzu sklepu byli tam pracownicy i klienci. Na szczęście nikt nie ucierpiał.
- Zniszczeniu uległy drzwi wejściowe, część towaru oraz maszyna do maskotek. O ogromnym szczęściu może mówić kierowca mercedesa, który po zatrzymaniu się przy dystrybutorze nie wysiadł z auta, bowiem kierujący fordem zanim wjechał do wnętrza sklepu, uderzył w otwarte drzwi mercedesa - dodała Kulka.
Zobacz także
Policjanci szybko ustalili dane kierowcy forda. Okazało się, że to dobrze znany im 36-latek z Gubina. Mężczyzna został zatrzymany jeszcze tego samego dnia. Wstępne badania wykazały, że znajdował się pod wpływem narkotyków. Pobrano od niego krew do dalszych badań laboratoryjnych.
36-latek nie był w stanie wyjaśnić policjantom swojego zachowania. Straty, jakie wyrządził są poważne. Uszkodzenie mercedesa wyceniono na 190 tys. zł, a szkody w sklepie na ponad 200 tys. zł.