O krok od tragedii. Szaleniec z Gdańska mógł zabić osiem rodzin
Policjanci z Chojnic (woj. pomorskie) zatrzymali groźnego szaleńca. Mężczyzna podpalił kotłownię w wielorodzinnym budynku mieszkalnym. Na szczęście, dzięki szybkiej reakcji mieszkańców, nie doszło do tragedii. - 56-latkowi grozi teraz od roku do dziesięciu lat za kratami - informuje WP.PL kom. Joanna Kowalik-Kosińska z zespołu prasowego pomorskiej policji.
10.06.2014 | aktual.: 11.06.2014 12:16
Dramatyczne sceny rozegrały się w środku nocy. Dyżurny policji w Chojnicach odebrał zgłoszenie o podpaleniu budynku w pobliskich Nieżychowicach. - Policjanci, którzy przyjechali na miejsce zostali poinformowani, że w wielorodzinnym domu doszło do pożaru. Mieszkańcy ugasili wcześniej ogień, ale z pomieszczenia kotłowni wciąż wydobywał się gryzący dym. Z budynku wyprowadzono osiem rodzin. Wezwano straż pożarną i pogotowie. Dwie osoby przewieziono do szpitala - relacjonuje kom. Joanna Kowalik-Kosińska.
Gdy osobom przebywającym na miejscu zapewniono bezpieczeństwo, policjanci przepytali świadków zdarzenia. Z ich relacji wynikało, że widzieli mężczyznę, który uciekał z budynku. Opisali go, a funkcjonariusze rozpoczęli poszukiwania domniemanego sprawcy.
W pobliżu miejsca pożaru stróże prawa zauważyli mężczyznę, który odpowiadał podanemu rysopisowi. Na widok mundurowych zaczął uciekać. Policjanci ruszyli za nim w pościg. Po chwili uciekinier został obezwładniony. Okazało się, że miał ponad dwa promile alkoholu w organizmie. W związku z podejrzeniem, że to on stoi za podpaleniem kotłowni, trafił do policyjnej izby zatrzymań. Podejrzenia funkcjonariuszy okazały się strzałem w dziesiątkę.
- Następnego dnia w prokuraturze usłyszał zarzuty sprowadzenia zdarzenia, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w znacznych rozmiarach, mającego postać pożaru oraz kierowania gróźb karalnych, również wobec funkcjonariuszy - informuje rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku.
Na wniosek policji i prokuratury sąd zastosował wobec 56-latka tymczasowy areszt na okres trzech miesięcy. Grozi mu teraz do dziesięciu lat pozbawienia wolności.
Odkręcił kurki z gazem i chciał wysadzić blok
Historia z Chojnic to nie jedyny taki przypadek w ostatnich dniach. Policjanci z chorzowskiej komendy zatrzymali mężczyznę, który odkręcił zawory kuchenki gazowej, grożąc detonacją i popełnieniem samobójstwa.
- Do zdarzenia doszło w niedzielę około 1.00 w nocy. Policjanci zostali wezwani na interwencję do kamienicy przy ul. 17 sierpnia w Chorzowie. Zgłaszający poinformowali, że jeden z lokatorów zanieczyszcza klatkę schodową. Mundurowi, którzy przyjechali na miejsce, od razu wyczuli w budynku silny zapach gazu - informuje WP.PL podinsp. Andrzej Gąska z zespołu prasowego śląskiej policji.
Szybko okazało się, że 53-letni chorzowianin odkręcił zawory w kuchence gazowej, grożąc, że wywoła wybuch i popełni samobójstwo. Policjanci natychmiast go obezwładnili. W trakcie zatrzymywania mężczyzna zaproponował stróżom prawa 600 złotych łapówki w zamian za uniknięcie odpowiedzialności.
Niedoszły piroman został przewieziony do policyjnego aresztu. Gdy wytrzeźwiał, usłyszał zarzut sprowadzenia niebezpieczeństwa katastrofy oraz próby przekupienia funkcjonariuszy. 53-latek będzie opowiadał w warunkach tzw. recydywy. Grozi mu więc nawet do 12 lat więzienia.
Jan Stanisławski, Wirtualna Polska