Nożownik zabił dwie osoby
Tragedia w Gdyni Małym Kacku. W sobotę wieczorem przy ul. Płockiej od ciosów nożem zadanych przez 52-letniego Jerzego P. zginęło dwóch młodych ludzi.
19-letni gdynianin Łukasz K. i 31-letni Bartłomiej K. z Wejherowa siedzieli w mercedesie zaparkowanym w pobliżu lasu i pili piwo. Według relacji trzech kolegów, którzy byli w aucie razem z nimi, Jerzy P. nadjechał rowerem i uderzył w ich samochód. Potem zaatakował nożem dwie osoby i uciekł dopiero wtedy, gdy jeden z uczestników zajścia zaczął bronić się młotkiem. Wezwano policję, która wkrótce schwytała 52-latka. Tłumaczył, że zadał ciosy w samoobronie, bo zadźgani przez niego mężczyźni zaatakowali go, gdy przejeżdżał obok ich samochodu.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się jednak, że policjanci zeznania Jerzego P. uznają za mało wiarygodne. - Chciał zabić - twierdzi funkcjonariusz znający szczegóły dochodzenia. - Każda z ofiar otrzymała po jednym, celnym ciosie w serce. Oba były śmiertelne. Wykonał to jak profesjonalista. Komandos z jednostek specjalnych lepiej by tego nie zrobił. Człowiek, który się broni, a nie atakuje, celuje w inne partie ciała niż serce.
Mały Kack to dzielnica domków jednorodzinnych. Ludzie mieszkają tu obok siebie od lat, doskonale się znają. Większość z nich jest zaszokowana śmiercią Łukasza K. - Ten chłopak był w porządku - zdenerwowanemu koledze Łukasza ze szkoły trzęsą się ręce. Na wieść, że to on miał rzekomo zaatakować młotkiem Jerzego P., młodzi ludzie z Małego Kacka ożywiają się. - Bzdura, dobrze go znałem - mówi 17-latek, kolega Łukasza. - Święty nie był, pił, na wagary chodził, ale żeby rzucić się na kogoś z młotkiem? Nie wierzę.
O Jerzym P., którego sąsiedzi nazywali "Ślepy", krążą z kolei niepochlebne opinie. - Recydywista. Siedział w więzieniu - mówi o nożowniku jeden z mieszkańców Małego Kacka. - Bało się go wiele osób w tej dzielnicy.
- Zawsze nosił przy sobie nóż i brzytwę - dodaje kolejny rozmówca. - Zamieszany był wcześniej w pobicia, ale od jakiegoś czasu wychodził z opresji z wymiarem sprawiedliwości obronną ręką. Wypuszczali go z komisariatu. Może teraz zamkną go na stałe?
Informację na temat Jerzego P. potwierdzają policjanci. - W trakcie zatrzymania przy Jerzym P. rzeczywiście zabezpieczyliśmy nóż myśliwski i brzytwę - mówi kom. Danuta Wołk-Karaczewska, rzecznik gdyńskiej policji. Wiadomo też, że notowani przez policję byli dwaj z trzech gdynian, którzy siedzieli w mercedesie z zamordowanymi mężczyznami, a także same ofiary zdarzenia. Jerzemu P. zostanie prawdopodobnie przedstawiony zarzut zabójstwa, za co grozi dożywocie.
(sz)