Sankcje dopiekły Rosjanom. "Tu była Moskwa, wykupili wszystko"
"Co to jest: długie, zielone i pachnie kiełbasą? Pociąg z Białorusinami wracającymi z zakupów w Moskwie" - role ze starego rosyjskiego dowcipu właśnie zostały odwrócone. Sankcje tak dopiekły Rosjanom, że teraz to oni słono płacą za wycieczki na zakupy w stolicy Białorusi.
Po tym, jak z rosyjskiego rynku wycofały się zachodnie marki jak Apple, Nike, Adidas, Zara, Massimo Dutti, Calvin Klein, Levi's, Puma, Stradivarius, Bershka czy Pull and Bear, furorę wśród Rosjan robią wycieczki na zakupy do Mińska. Marka H&M, która od marca zamknęła sklepy w obu krajach, powraca na Białoruś na stałe.
Stowarzyszenie Organizatorów Turystycznych Rosji (ATOR) mówi o zwiększonym popycie na wyjazdy zakupowe na Białoruś. Według ATOR, turyści robiący zakupy zazwyczaj jeżdżą do Mińska na weekend i rezerwują tylko hotele. Dzięki takim podróżnikom udział wycieczek miejskich w sprzedaży sięga już 10-15 proc., a dla niektórych przedstawicieli branży - nawet 45-50 proc.
Organizator wycieczek FUN&SUN jako pierwszy zaoferował wyjazdy na zakupy do Białorusi. Oferuje cztery noclegi w hotelu w Mińsku dla dwóch osób wraz z objazdem centrów handlowych za równowartość ok. 2600 zł, w wersji z przelotem z Moskwy - 4000 zł.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Każdy Rosjanin, który wyrusza w taką kilkusetkilometrową podróż, zaświadcza przy okazji, że sankcje gospodarcze nałożone na Rosję działają i są uciążliwe. Dodatkowe upokorzenie wynika z faktu, że przez dziesięciolecia było odwrotnie. To aspirujący Białorusini jechali do Moskwy jako najlepiej zaopatrzonego miasta. Tak powstał stary dowcip o pociągu pachnącym kiełbasą - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską Jakub Biernat, dziennikarz opozycyjnej białoruskiej telewizji Biełsat.
- Rosjanie z dużych miast są przyzwyczajeni do zachodniego stylu życia. Realizują go w sferze konsumpcji. Rosyjskim władzom słabo wychodzi plan zastępowania zachodnich marek rosyjskimi produktami - dodaje.
Wskazuje, że rosyjska władza zdaje sobie sprawę, że zjawisko nie będzie dotyczyć Rosjan z prowincji. - Rzesza obywateli nie ma pieniędzy, by ruszyć się ze swojego powiatu. Dla nich problem rosyjskiego McDonald's zastąpionego siecią Smaczne i kropka jest abstrakcyjny. Ich sankcje nie dotykają w żaden sposób, nie obniżają jakości życia, którego poziom i tak był beznadziejny - tłumaczy rozmówca.
"Tu była Moskwa, wykupili wszystko"
Dziennikarze serwisu Fontanka opisują pierwsze wyprawy Rosjan na Białoruś. Mieszkanka Sankt Petersburga Anastasia relacjonuje, że ceny na Białorusi w porównaniu do rosyjskich są "bardzo przyjemne". Sypie przykładami: dżinsy Levi's na Białorusi kosztują 8420 rubli, podczas gdy w Rosji za ten sam model (niedostępny w sklepach, tylko u indywidualnych handlarzy) trzeba zapłacić 14 tys. rubli (ok. 1120 zł). Kurtka Zary w Rosji kosztuje ponad 9 tys. rubli (750 zł), na Białorusi - o połowę taniej. Podobnie buty Nike model Nike Air Force 1 można kupić w Mińsku za połowę ceny obowiązującej w Moskwie. Najbardziej szalone różnice dotyczą produktów Apple. iPhone 13 kosztuje w Rosji 104 tys. rubli (ponad 8300 zł), a na Białorusi - tylko 75 tys. rubli (ok. 6000 zł).
- Wielu rzeczy nie udało mi się kupić. Towar był przebrany. Moskwa kupiła wszystko przed nami - skarży się rosyjskim dziennikarzom Anastasia.
Wtóruje jej Aleksiej. - Przyjeżdżasz do Mińska, a w sklepach panuje taki pośpiech, jakby nie sprzedawali ubrań, tylko skarby za bezcen - opisuje Rosjanin, który oprócz "kupowania szmat" zachwala także posiłek w oryginalnej restauracji McDonald's (na Białorusi nadal są czynne). Tłumaczy, że wyjazdy na zakupy nie są tanie, ale ludzie to robią z miłości do ulubionych marek.
Białorusini już zarabiają na upokorzeniu Rosjan
Rosjanie mogą płacić na Białorusi gotówką albo kartami nowego rosyjskiego systemu płatności Mir. Jednak białoruskie banki dostosowały się do nowego zjawiska i oferują rosyjskim zakupowiczom wydanie na miejscu karty systemu Visa i Mastercard. Z kolei w białoruskim serwisie ogłoszeniowym Avito (odpowiednik naszego OLX) roi się od ofert zakupu produktów marek niedostępnych już w Rosji. Nabywca otrzyma przesyłkę za pośrednictwem poczty lub firm kurierskich SDEK czy Sberlogistics. Za taką pomoc w zakupach białoruscy sprzedawcy oczekują 15 procent prowizji od wartości paragonu.
Niedawno głośno było o raporcie naukowców amerykańskiego Uniwersytetu Yale, według którego wycofanie się międzynarodowych koncernów z Rosji i nałożone na nią sankcje paraliżują tamtejszą gospodarkę. Rosyjskie władze mają przedstawiać zafałszowane dane ekonomiczne, aby nie okazywać słabości oraz skuteczności sankcji.
- Największe polityczne znaczenie ma fakt, że sankcje dotykają istotnie rosyjską klasę średnią. W dużych miastach Rosji przedstawiciele wyższej klasy średniej mają pewne pole wyboru towarów konsumpcyjnych, na czym opierała się m.in. legitymacja putinowskiego reżimu. Wielu mieszkańców Moskwy stać było na wyjazd na Lazurowe Wybrzeże, na zakup najdroższych zachodnich samochodów i sprzętu elektronicznego. W momencie, w którym tracą te przywileje na skutek działania sankcji, krytyka władzy w ich kręgach staje się uzasadniona i wtedy może pojawić się szansa na zmiany polityczne - ocenił w rozmowie z Money.pl jeden ze współautorów raportu Michał Wyrębkowski z Yale Chief Executive Institute.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski