Nowy Jork w czasach prohibicji i gangsterów

W myśl XVIII poprawki do Konstytucji nie wolno było produkować, sprzedawać ani pić alkoholu

Obraz

/ 11Tam spotykali się gansterzy, politycy i policja

Obraz
© Wikimedia Commons

"Symbolem walki o trzeźwość zostaje Carrie Nation. Jej pijąca matka zmarła w szpitalu psychiatrycznym. Pierwszy mąż zmarł z przepicia, a małżeństwo z drugim skończyło się bolesnym rozstaniem. Rozczarowana, postanowiła poświęcić swoje życie w walce z salonem. Pisała listy i petycje, w których zwracała uwagę na łamanie przepisów. Potem wzięła sprawy w swoje ręce. Najpierw sięgnęła po kamienie i siekierę. Tak uzbrojona szaleńczymi ciosami niszczyła salon (ang. saloon) za salonem" - czytamy w książce "Nowy Jork zbuntowany. Miasto w czasach prohibicji, jazzu i gangsterów", która ukazała się nakładem Domu Wydawniczego PWN.

Autorka książki Ewa Winnicka opowiada o wpływowych postaciach Nowego Jorku, jakiego nie znamy. Prowadzi czytelników śladami mafii włoskiej, żydowskiej i irlandzkiej, pozwalając zajrzeć za kulisy jej krwawych potyczek, rywalizacji o pieniądze i władzę.

Nic w najnowszej historii Stanów Zjednoczonych nie dziwi bardziej niż łatwość, z jaką w latach 20. politycy przegłosowali prohibicję. W myśl XVIII poprawki do Konstytucji nie wolno było produkować, sprzedawać ani pić alkoholu. Rozkwitło w ten sposób podziemie, a w nim trzydzieści tysięcy należących do mafii, nielegalnych lokali z whisky. Spotykali się tam groźni gangsterzy, przekupni politycy oraz skorumpowani policjanci. Nowy Jork nie poddał się prohibicji.

Na zdjęciu: Carrie Nation, działaczka trzeźwościowa, znana jako niszczycielka salonów. Wbiegała do lokali i rąbała je siekierą.

(wp.pl/evak)

/ 11Brama dla przyjezdnych

Obraz
© Biblioteka Kongresu

Na początku XX wieku w Nowym Jorku powstały setki fabryk i tysiące sklepików i barów, zwanych wciąż salonami. "Ponieważ manhattańscy bogacze bardzo wcześnie zrozumieli, że nieruchomości to w tym mieście najlepszy interes, na dawnych łąkach dolnego i górnego Manhattanu w błyskawicznym tempie rosną budynki czynszowe dla niezamożnych oraz biedaków" - opisuje Winnicka.

Nowy Jork wchłania co roku 800 tysięcy emigrantów. "Przybyszy jest tak wielu, że na wyspie Ellisa miasto Nowy Jork buduje specjalna bramę wjazdową dla nowo przyjezdnych. Od 1892 roku korzysta z niej około 12 milionów nowych obywateli. Tu dokonuje się pierwszej selekcji, specjalnie przeszkoleni urzędnicy odsyłają chętnych, którzy nie spełniają warunków zdrowotnych lub światopoglądowych. Mimo tej inwestycji na początku XX wieku na wyspie Ellisa panuje taki tłok, że niektóre statki muszą być kierowane do Bostonu" - czytamy.

Na zdjęciu: Czyściec na wyspie Ellisa - badanie lekarskie. Tylko zdrowi dostaną się na Manhattan. Chorzy odjadą do starego kraju, 1907 rok.

/ 11Przeludnione, brudne i zaszczurzone domy

Obraz
© Wikimedia Commons

"Wracający z wojny zastawali miasto zaludnione co najmniej dodatkowym milionem kandydatów na Amerykanów. Byli to zwykli obywatele bez znajomości języka angielskiego, żyjący w skrajnej nędzy. Tylko w odosobnionych przypadkach ich przyjazd do Ameryki był miękkim lądowaniem i natychmiastowym spełnieniem marzeń.

Specjalnie przeszkoleni urzędnicy Federalnego Biura do spraw Imigrantów sprawdzali jakość nowo przybyłych. Odsyłano: lunatyków, żebraków, poligamistów, prostytutki i anarchistów. Bez mrugnięcia okiem rozdzielano rodziny" - pisze Winnicka.

Na początku brudne klitki, w których gnieździli się imigranci, były trzy- lub czteropiętrowymi, wąskimi szeregowymi domami jednorodzinnymi, wznoszonymi przy wąziutkich alejach. "Kiedy w połowie XIX wieku statki z Europy zaczęły wypluwać tysiące przybyszy, a miasto zaczęło się dusić z powodu przeludnienia, właściciele podzielili domy na mieszkania.(...) Gdy w 1864 roku pierwsza inspekcja sanitarna sprawdziła warunki, w jakich żyją przyjezdni, relacje były wstrząsające. Przeludnione, brudne, zaszczurzone i ciemne domy i podwórka, do których nie docierało słońce" .

Na zdjęciu: Imigrancka Mulberry Street, 1900 rok.

/ 11Dzieci w ulicznych ściekach

Obraz
© Wikimedia Commons

"Po raporcie komisji sanitarnej radni przegłosowali zmiany. Ograniczono liczbę osób zamieszkujących jedno pomieszczenie i zabroniono wprowadzać ludzi do mieszkań bez okien. Nowojorczyków jednak w dalszym ciągu przybywało, a niewidzialnych właścicieli kamienic, wśród których były najbardziej szacowne rodziny nowojorskie, niespecjalnie interesowało rozregulowanie sprawnej maszynki do robienia pieniędzy (cena wynajęcia dwupokojowego mieszkania w najniższym standardzie wynosiła 12 dolarów miesięcznie). Na przełomie stuleci w slumsach mieszkało wciąż 1,5 miliona nowojorczyków".

Tragedie przeludnionych slumsów jako pierwszy pokazał fotograf Jacob Riis. "Przybył na Lower East Side i zanim znalazł prace, sam głodował. (...) Uzbrojony w lampę błyskową, w 1880 roku wszedł na ciemne podwórko i do mieszkań bez okien, zobaczył umęczonych mieszkańców tych lokali. Noworodki porzucone na ulicy, dzieci w ulicznych ściekach, skorumpowanych policjantów, mafijne porachunki".

Na zdjęciu: Bezdomne dzieci. Fotografia Jacoba Riisa, 1888 rok.

/ 11"Dzieciom będzie się lepiej żyło w świecie bez alkoholu"

Obraz
© Biblioteka Kongresu

Prohibicja była szansą. Na co? "Na odnowę obyczajów i podniesienie moralne emigrantów". Dominowało przekonanie, że "może będzie brakowało czasem szklaneczki whisky, ale 'dzieciom będzie się lepiej żyło w świecie bez alkoholu'".

Piło się głównie w salonie, jak Amerykanie nazywali kiedyś swoje bary, nawet te miejskie. Salon był ośrodkiem męskiego życia społecznego małych miasteczek. Potem także wielkich miast.

Autorka pisze, że za prohibicją zaczęli opowiadać się zarówno demokraci, jak i republikanie, osoby chodzące do kościoła, konserwatyści i deklarujący polityczną ambiwalencję. (...) W 1913 roku wprowadzono ją w Georgii, Oklahomie, Maine, Dakocie Północnej, Kansas, Mississippi, Karolinie Północnej, Tennessee i Wirginii Zachodniej.

Pomimo tego producenci alkoholu i organizacje przeciwne prohibicji byli przekonani, że wprowadzenie jej na cały kraj jest niemożliwe, ponieważ pieniądze z podatku nałożonego na alkohol stanowią zbyt duże wpływy do budżetu. "W 1913 roku uchwalono Poprawkę XVI do konstytucji, która nakładała podatek dochodowy. Rząd nie musiał wiec tak bardzo polegać na alkoholu i wpływach do budżetu, jakie przynosił. Wtedy przeciwnicy prohibicji, zwani 'mokrymi', zrozumieli, że prohibicja stała się dla nich realnym zagrożeniem. Mieli rację".

"17 stycznia 1920 roku poprawka miała oficjalnie wejść w życie. Produkowanie, sprzedawanie i spożywanie trunków mocniejszych niż dwuprocentowe było zakazane. Złamanie prawa miało grozić kara pozbawienia wolności na sześć miesięcy i grzywna nawet 1000 dolarów. Kara dla recydywistów miała być odpowiednio wyższa" - pisze Winnicka.

Na zdjęciu: Sylwester w środku lata. Szaleńcze picie przed wprowadzeniem tzw. wojennej prohibicji, czerwiec 1919 roku.

/ 11Prawie piwa

Obraz
© Wikimedia Commons

"Armia Zbawienia otworzyła pierwszy 'trzeźwy salon' na Czterdziestej Siódmej Ulicy. Zadeklarowała, że gdy popyt wzrośnie, otworzy całą sieć podobnych lokali. The Adams Gum Company wprowadziła na rynek i ogłosiła w gazetach nowe gumy do żucia, których smak miał błyskawicznie sprawić, że człowiek natychmiast zapomniał, że miał kiedyś ochotę na drinka. Browary zaczęły sprzedawać "prawie piwa", które udawały piwa przedprohibicyjne, ale bez procentów".

Szybko okazało się, że o ile Poprawka XVIII miała w jednakowy sposób umoralniać Amerykanów wszystkich klas i bez różnic rasowych, to w praktyce okazała się dotkliwa dla klasy pracującej, a zwłaszcza dla Żydów i katolików, czyli emigrantów z Włoch, Irlandii oraz Europy Wschodniej.

"Ani Irlandczycy ani Włosi nie widzieli nic zdrożnego w codziennej szklance wina wypijanej do posiłku lub w prowadzonym przez ziomków salonie czy barze. I to właśnie zwykłych ludzi spotykały dotkliwe kary".

Na zdjęciu: Szeryf z hrabstwa Orange w Kalifornii pozbywa się nielegalnego alkoholu. Został zapewne przemycony z Kanady, Karaibów lub wyprodukowany w ukryciu ze sprowadzonej melasy. 1925 rok.

/ 11Whisky na receptę

Obraz
© Wikimedia Commons

"W głębi kraju Poprawka XVIII została przyjęta z większą pokorą. Wyraźnie spadła liczba leczących się alkoholików, notowano mniejszą liczbę aresztowań za pijaństwo. Ale w Nowym Jorku i innych wielkich miastach znakomita większość pijących piła jeszcze więcej. Stosowano różne metody. Jedną z nich były recepty od lekarza. (...) Kilka destylarni mogło nadal funkcjonować, produkując whisky do celów medycznych. Lekarze wypisywali whisky na receptę i był to zupełnie legalny sposób na zakupienie jej i przyniesienie do domu".

Alkohol przemycano na wariata. "Do Amerykańskich portów wpływały statki z rumem z Bimini, Belize lub St. Pierre udając, że przewożą inny towar. W Detroit przez rzekę przeprawiały się promy z dobrą kanadyjską whisky. (...) Alkohol był też ukrywany w pociągach przekraczających granicę z Kanadą. Te różne formy przemytu były tak skuteczne, że w 1925 roku Lincoln C. Andrews z departamentu skarbu stwierdził, że jego agenci przechwytują jedynie 5 proc. alkoholu szmuglowanego do Stanów Zjednoczonych.

Najobfitszym źródłem alkoholu były jednak nielegalne gorzelnie. Z książki można się dowiedzieć, że "pod koniec lat dwudziestych dostarczały one, według szacunków Biura Prohibicyjnego, około ośmiu razy więcej niż nielegalna produkcja uboczna spirytusu przemysłowego".

Na zdjęciu: Nielegalne gorzelnie okazały się najobfitszym źródłem alkoholu. Za miarę powszechności nielegalnego wytwarzania alkoholu można przyjąć wielkość produkcji cukru kukurydzianego. Pomiędzy rokiem 1919 i 1929 jego produkcja wzrosła sześciokrotnie.

/ 11Piersówka za podwiązką

Obraz
© Biblioteka Kongresu

"Zaczęły się mnożyć lokale ze staromodnymi kontuarami, gdzie podawano koktajle z pogardzanym przed prohibicją ginem (75 centów dla gości, za darmo dla policji). (...) Czasami lokal był dzielony ścianą na pół, tak więc 'mokra' część imprezy była dostępna dla wybranych i niewidoczna dla policji. Szacuje się, że w 1929 roku w samym Nowym Jorku funkcjonowało 30 tysięcy tajnych barów - speakeasy".

Małe buteleczki chowano w kieszeniach lub za podwiązką. "Z piersiówek popijali zarówno mężczyźni, jak i kobiety podczas meczów futbolowych oraz wszelkich innych okazji towarzyskich. Kształty i wzory maleńkich buteleczek stały się elementem mody damskiej i męskiej, tak jak fason butów".

Na topie były też fałszywe sklepy - lokale z mylącą klienta wystawą. Ewa Winnicka wspomina w książce niejakiego Lou Alperna z Manhattanu: "Młody człowiek, który nie mógł sobie znaleźć zajęcia przed prohibicją, po jej wprowadzeniu znalazł sposób na życie. Na Czterdziestej Dziewiątej Ulicy (między Broadwayem i Siódmą Aleją) otworzył pięć sklepów, na wystawie których stały wyłącznie butelki coli. W środku sprzedawał wyłącznie alkohol (wystarczała cotygodniowa łapówka dla policji)".

Na zdjęciu: Nowy styl życia. Kobiety i ich tajne skrytki.

/ 11Powstawanie gangów

Obraz
© Wikimedia Commons

Przemytnicy, którzy doskonale prosperowali, zakładali gangi. "W czasie 14 lat narodowej prohibicji, i jeszcze po kliku lat po jej zniesieniu, praktycznie wszystkie bary, lokale nocne i dansingi kontrolowane były przez wielkich gangsterów. Sprawowali oni kontrolę nad dostawcami, kierowali dystrybucją i sprzedażą. Bywali też właścicielami klubów nocnych lub wspierali je finansowo".

Gangi wyrastały z zabiedzonych dzielnic, powstawały w rejonie ulicy lub części dzielnicy, w której grupa wyrostków wyróżniała się bardziej brutalnymi obyczajami. "Wszyscy poza mięczakami i molami książkowymi należeli do tej grupy, która oferowała protekcję, zapewniała drobny zarobek w przygnębiającym świecie ruder".

Włosi, którzy przybyli do Nowego Jorku mieli ogromne trudności z włączeniem się w nowoczesne życie miasta. "Żyli w obrębie rodziny. Nie posyłali dzieci do szkoły, nie mieli potrzeby uczyć się języka, nie podejmowali żadnych kroków, które mogłyby jakiegoś członka oddalić od rodziny. (...) To na tej nieufności wyrosły organizacje 'opiekuńcze'. (...) W powstających z opóźnieniem gangach włoskich przewodził więc 'padrino'" - tłumaczy Winnicka.

Na zdjęciu: Panorama Małej Italii na wysokości Pierwszej Alei. Tutaj rodziła się mafia.

10 / 11Truło się konie

Obraz
© Biblioteka Kongresu

"Pierwsze gangi żydowskie stosowały dwie zasady: działały wyłącznie na łonie własnej wspólnoty i wykorzystywały broń wymuszonej protekcji, a przede wszystkim zapewniały sobie przychylność policji przez głosowanie i zmuszanie do głosowania na określoną partię".

"Werbowało się na ulicy, po nabożeństwie, zupełnie bez wstydu. Niegodzącym się na wymuszenie truło się konie lub podpalało zakład. Podpalenia w celu uzyskania pieniędzy z polisy było żydowską specjalnością, zwaną 'żydowskim gromem'. Specjalnością Żydów było organizowanie prostytucji. Klientów szukało się we wszystkich warstwach społecznych, a dziewczyn nawet w Europie. Zwykle do Nowego Jorku przyjeżdżały te najuboższe, zwabione perspektywą godnej pracy w fabryce lub nawet posady guwernantki".

Na zdjęciu: Zatłoczona dzielnica żydowska. W 1908 policja ujawniła, że Żydzi stanowią połowę przestępców w mieście. Stare rodziny żydowskie pochodzenia niemieckiego i sefardyjskiego były oburzone. Zaliczano je zawsze do najspokojniejszych i najgorliwiej przestrzegających prawa.

11 / 11Agent w przebraniu

Obraz
© Biblioteka Kongresu

Wszystko wskazuje na to, że w pierwszych latach służby śledcze nie wiedziały, że jednym ze skutków prohibicji będą nieodwracalne zmiany w świecie przestępczym. Tymczasem "w 1920 roku tylko w ciągu czterech miesięcy jeden z agentów lokalnego oddziału Biura Prohibicyjnego w Brooklynie otrzymał 1,65 miliona dolarów tytułem łapówek za przymykanie oczu na nielegalną prostytucję i obrót alkoholem w tej części Nowego Jorku. O tym, że wypadki te nie były odosobnione, niech świadczy to, że w ciągu pierwszych czterech lat działalności wspomnianego biura zwolniono z pracy pod zarzutem łapówkarstwa aż 1000 osób, czyli połowę personelu".

"Nieprzekupni agenci od razu zostawali celebrytami. Najsłynniejszym był niewątpliwe Izzy Einstein, były urzędnik pocztowy. (...) Był niski i gruby i dzięki tej swojej fizyczności mógł się wcielać w różne postaci, pod którymi krążył po mieście i prosił o drinka" - pisze autorka.

"W 1932 roku Kongres wreszcie odwołał Poprawkę XVIII. Nowy prezydent Franklin Delano Roosevelt podpisał rozporządzenia zezwalające na legalne wypicie niskoprocentowego piwa. 5 grudnia 1933 roku, po 13 latach, 10 miesiącach i 18 dniach obowiązywania zniesiono prohibicję".

Na zdjęciu: Izzy Einstein i Moe Smith, najsłynniejsi nowojorscy agenci ścigający łamiących prohibicyjne prawo. Einstein wychował się na Lower East Side, więc mówił po niemiecku, po polsku, w jidysz, po włosku i po rosyjsku. Żeby przechytrzyć barmanów i klientów, Einstein podawał się za komiwojażera, sędziego, nurka, grabarza czy hodowcę bydła.

(wp.pl/evak)

Wybrane dla Ciebie

Zatrzymano aktywistkę Pussy Riot w Polsce. Na podstawie czerwonej noty
Zatrzymano aktywistkę Pussy Riot w Polsce. Na podstawie czerwonej noty
Kluczowe Rozmowy o dyplomacji. Padła konkretna data
Kluczowe Rozmowy o dyplomacji. Padła konkretna data
Tusk reaguje po tym, jak Rosja uderzyła w siedzibę ukraińskiego rządu
Tusk reaguje po tym, jak Rosja uderzyła w siedzibę ukraińskiego rządu
Nocny atak na Ukrainę. Nowe informacje od Dowództwa Operacyjnego
Nocny atak na Ukrainę. Nowe informacje od Dowództwa Operacyjnego
Premier Japonii Shigeru Ishiba rezygnuje z urzędu
Premier Japonii Shigeru Ishiba rezygnuje z urzędu
Padła "szóstka" w losowaniu. Szczęśliwiec zgarnie milion złotych
Padła "szóstka" w losowaniu. Szczęśliwiec zgarnie milion złotych
Skandal w Niemczech. Ofiarą padły tysiące dzieci
Skandal w Niemczech. Ofiarą padły tysiące dzieci
Nowi święci Kościoła. Papież kanonizował Frassatiego i Acutisa
Nowi święci Kościoła. Papież kanonizował Frassatiego i Acutisa
Eksplozja w Rembertowie. Żandarmeria Wojskowa bada incydent
Eksplozja w Rembertowie. Żandarmeria Wojskowa bada incydent
Dojdzie do spotkania z Xi? Zaskakujące doniesienia zza oceanu
Dojdzie do spotkania z Xi? Zaskakujące doniesienia zza oceanu
Nowe informacje ws. drona pod Tomaszowem Lubelskim
Nowe informacje ws. drona pod Tomaszowem Lubelskim
"Ponad 800 dronów". Zełenski reaguje na rosyjski atak
"Ponad 800 dronów". Zełenski reaguje na rosyjski atak