Nowy Jork: do cudzoziemców nic nie mamy, ale...
Monika Wróbel z Nowego Dziennika przeprowadziła szereg rozmów z nowojorskimi Polakami na temat ich stosunku do obcoplemieńców. Oto fragmenty tych rozmów:
Tomasz Grajewski, lat 36, Brooklyn
Mam mieszane uczucia co do ludzi innej niż moja narodowości. Nie dyskryminuję tych ludzi, ale nie potrafiłbym utrzymywać z nimi bliskich kontaktów. Każdy naród ma swoje zasady i obyczaje. Przez różnice kulturowe trudno jest znaleźć porozumienie z ludźmi, dla których dobre zachowanie znaczy cos zupełnie innego niż dla mnie. Z obcokrajowcami (mam na myśli ludzi, którzy nie są Polakami) mam jedynie kontakt w pracy, ale kontakt ten jest bardzo sporadyczny jedynie wtedy, gdy zajdzie potrzeba i trzeba cos przedyskutować. Oczywiście na co dzień mówimy sobie hi, ale tylko tyle, bo zdajemy sobie sprawę z tego, że i tak nie ma sensu zawierać bliższej znajomości.
Paweł Borsuk lat 24, Queens
Jeżeli ktoś jest w porządku, to nie ma to dla mnie znaczenia, jakiej jest narodowości. W każdym kraju są lepsi i gorsi ludzie, więc dlaczego zaraz przekreślać wszystkich. Mam wielu znajomych i nie wszyscy z nich są Polakami. Znam bardzo fajnego Jugosłowianina, który mi naprawdę pomógł, kiedy tej pomocy potrzebowałem. Nawet go nie musiałem specjalnie prosić. Po prostu opowiedziałem mu o moim problemie. Nie liczyłem na to, że mi pomoże, bo wszyscy są zawsze chętni do pomocy, ale jak są faktycznie potrzebni, to ich nie ma. A on był, do samego końca, za co jestem mu wdzięczny.
Paulina Smolarczyk lat 22, Brooklyn
Specjalnie nie dążę do tego, żeby poznawać ludzi innych narodowości, ale jak mam okazję kogoś poznać, to tego nie unikam. Jak ktoś się decyduje na to, żeby mieszkać w Nowym Jorku, to musi liczyć się z tym, że nie uniknie sposobności poznania ludzi różnych narodowości. Oczywiście można za wszelką cenę prowadzić taki tryb życia, żeby obracać się tylko wśród Polaków, ale jest to duże utrudnienie. Dużo ludzi boi się nawiązywać znajomości z osobami innej narodowości, ponieważ nie znają dobrze języka i wstydzą się tego. Chyba nie ma to sensu - przecież nie każdy musi znać angielski bardzo dobrze, a przecież może się okazać, że osoba innej narodowości może stać się kimś bardzo bliskim...
Wanda Augustyniak lat 47, Brooklyn
Pozornie wszyscy jesteśmy równi i wszyscy się lubimy. Jak przyjdzie jednak co do czego, to dopiero wtedy wychodzą rzeczy, o których publicznie się nie mówi. Daleko nie trzeba szukać. Teraz mamy stan nienawiści, o której normalnie nikt by nie mówił. Tak jest zawsze, odkąd dyskryminacja jest w złym tonie. Udajemy, że jesteśmy równi i do wszystkich mamy jednakowy stosunek, ale tak nie jest, tylko że wypada głosić poglądy o równości wszystkich narodów. Straszne jest to, co ostatnio miało miejsce, bo zginęło za dużo niewinnych ludzi. Ale to znowu pokazało, że ta równość jest pozorna, bo gdyby wszyscy się szanowali i uważali, że są równi, to nie doszłoby do tej tragedii.
Ania Woźnicka lat 19, Queens
Ja tu się urodziłam, więc od samego początku przebywałam z dziećmi różnych narodowości. Mam inne nastawienie niż moi rodzice, bo oni urodzili się w Polsce i tam byli wychowani, a wszystko zależy od tego, gdzie i z kim spędzasz młodość. Moi przyjaciele to przede wszystkim ludzie innej narodowości niż Polacy i mam z nimi bardzo dobry kontakt. Nie ma dla mnie żadnego znaczenia, że oni nie są Polakami, bo co za różnica. Oni są Amerykanami, tak jak ja. Dlaczego nie miałabym mieć z nimi kontaktu? Dlatego, że ich rodzice nie są Polakami? Jeżeli ci ludzie są fajni, to nie będę ich unikać tylko z tego powodu, że ich przodkowie nie są z Polski; to byłoby zbyt płaskie.
Piotr Królikowski lat 39, Brooklyn
W Nowym Jorku ludzie różnych narodowości mieszają się że sobą i przyjmuje się to jako normalne. Jeżeli ktoś potrafi się z kimś dogadać, to nie ma znaczenia, z jakiego kraju są ci ludzie. Moja żona nie jest Polką, a dogadujemy się bardzo dobrze. Nie jesteśmy konserwatywni, więc nie przeszkadzają nam różnice kulturowe. Co z tego, gdybym miał żonę Polkę, a nasz związek byłby nieudany? Przynajmniej nasze dziecko zna trzy języki i dzięki temu ma przewagę. Jestem jak najbardziej za mieszanymi związkami.
(Monika Wróbel/pr)