Nowy bilans ofiar wypadku w doku
Helikopter na suchym dokiem w Dubaju (AFP)
Nurkowie przeszukujący suchy dok w Dubaju, gdzie w środę doszło do katastrofy i zalania wodą pracujących tam robotników, wydobyli kolejne ciała.
Według ostatnich danych, zginęło 25 osób. Cztery nadal uważa się za zaginione. Władze zapowiadają, że poszukiwania będą trwały aż do odnalezienia ostatniego z zaginionych.
W momencie katastrofy w doku pracowało - według różnych źródeł - od 250 do 500 ludzi, w większości robotników z Filipin i Indii. Nagle, przez uszkodzone wrota do doku, jednego z największych na świecie, wdarła się woda i zalała robotników pracujących przy czterech statkach.
Po katastrofie około 150 osób przewieziono do szpitala. 20 z nich odniosło poważniejsze obrażenia. Uszkodzeniu uległy statki, które - jak relacjonował Reuters - w kilka minut unosiły się na powierzchni gwałtownie napływającej wody i uderzały burtami o siebie.
Zalany dok miał głębokość 11,5 metra, umożliwiającą dokonywanie na miejscu remontu nawet największych tankowców.
Przyczyny katastrofy bada właściciel doku, państwowa firma Dubai Drydocks oraz miejscowa policja. Na razie wiadomo, że w poniedziałek, dwa dni przed katastrofą, rozpoczęto remont uszkodzonych wrót.(aka)