Nowo otwarte rosyjskie centrum prawosławne w sercu Paryża przykrywką dla szpiegów Kremla?
• Od miesiąca w sercu Paryża działa rosyjskie centrum prawosławne
• Już w czasie powstawania kompleksu narosło wokół niego sporo kontrowersji
• Teraz francuskie media wyrażają obawy, że korzystają z niego rosyjscy szpiedzy
• Ośrodek znajduje się w bliskim sąsiedztwie wielu instytucji rządowych
• Może być wygodną przykrywką dla rosyjskich służb wywiadowczych
Rosyjskie prawosławne centrum religijno-kulturowe w samym sercu Paryża funkcjonuje niespełna miesiąc, a we francuskiej prasie już pojawiły się podejrzenia, że stanowi przykrywkę dla działań rosyjskich służb wywiadowczych.
Na terenie rozległej działki na nadsekwańskim wybrzeżu, oficjalnie należącej do ambasady Rosji, znajduje się nie tylko prawosławny sobór katedralny i seminarium duchowne, ale również centrum współpracy ekonomicznej i kulturalnej oraz francusko-rosyjsko podstawówka. Kompleks ma budować prestiż Rosji i szerzyć jej punkt widzenia, a wszystko w ramach międzynarodowego programu propagandy kulturowej Kremla.
Burzliwa historia
Idea utworzenia takiego ośrodka w samym sercu Paryża narodziła się w jeszcze 2007 roku, gdy stosunki Francji i Rosji przeżywały rozkwit. Czerpiący ogromne zyski z boomu naftowego Kreml nie szczędził pieniędzy na zakup prestiżowej działki (73 mln euro), przebijając nawet ofertę Arabii Saudyjskiej. Jednak od czasów flirtującego z Kremlem prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego, który zaakceptował rosyjski projekt, minęła cała epoka. Po aneksji Krymu i wojnie na Ukrainie w obustronnych relacjach wieje chłodem, czego probierzem było anulowanie kontraktu na Mistrale.
W pewnym momencie zagrożona była również przyszłość wspomnianego centrum, budowanego kosztem, bagatela, 170 milionów euro. Na początku 2015 roku francuski wymiar sprawiedliwości zajął działkę - wraz częściowo wybudowaną cerkwią - na poczet odszkodowania dla byłych akcjonariuszy Jukosu. Było to pokłosie decyzji trybunału arbitrażowego w Hadze, który zasądził 50 mld dol. rekompensaty od rosyjskich władz za nielegalne przejęcie kontroli nad gigantem naftowym należącym wtedy do Michaiła Chodorkowskiego.
Sytuację uratował fakt, że teren należał do rosyjskiej ambasady, więc francuski sąd apelacyjny uznał pół roku temu, że jest chroniony immunitetem dyplomatycznym. To pozwoliło Rosji dokończyć budowę i zaplanować uroczyste otwarcie ośrodka na połowę października. Wstęgę miał przeciąć sam Władimir Putin z patriarchą Cyrylem, ale zdążył obrazić się na prezydenta Francois Hollande'a za jego ostrą krytykę rosyjskich bombardowań Syrii i ostentacyjnie odwołał swoją wizytę. Sobór wraz z przyległościami otwarto więc z mniejszą niż planowano pompą 19 października.
Niebezpieczne położenie
Nie minął nawet miesiąc od uroczystej ceremonii, gdy zaniepokojona francuska prasa zaczęła donosić, że centrum może stanowić przykrywkę dla aktywności rosyjskiego wywiadu. Tak się bowiem niefortunnie składa, że kompleks położony jest w newralgicznym miejscu francuskiej stolicy, tuż przy Quai d'Orsay, gdzie mieści się siedziba MSZ. Ponadto w bliskiej odległości znajduje też m.in. francuski parlament, biuro ministra obrony czy apartamenty używane przez pracowników administracji prezydenta.
Paryski dziennik "Le Temps" cytuje urzędową notatkę sporządzoną dla Pałacu Elizejskiego, w której jeden z byłych francuskich ambasadorów w Moskwie wyraża obawy, że rosyjscy szpiedzy "na pewno" korzystają z rosyjskiego ośrodka. Dlatego notatka zaleca wzmocnienie działań kontrwywiadowczych w tym rejonie.
Gazeta dowiedziała się również, że ambasador Niemiec, który urzęduje niedaleko, już latem podjął środki zapobiegawcze i zwiększył ochronę przed potencjalnymi działaniami wrogich służb. Powody do niepokoju może mieć także położona w okolicy placówka dyplomatyczna Szwajcarii.
Zaalarmowane francuskie służby ponoć jeszcze w 2008 roku starały się przemówić do rozsądku prezydentowi Sarkozy'emu, że budowa rosyjskiego centrum w samym sercu stolicy nie jest najlepszym pomysłem. Ale dla ówczesnego przywódcy Francji priorytetem była odwilż w stosunkach z Moskwą po wojnie w Gruzji. Nic innego się nie liczyło i podobno interweniował osobiście, by Rosja mogła zbudować prawosławny ośrodek w tak prestiżowej lokalizacji.
Podejrzeniom o szpiegostwo stanowczo zaprzecza ambasador Rosji w Paryżu Aleksander Orłow. Również Francois Fillon - który piastował urząd premiera Francji, gdy ruszał projekt rosyjskiego centrum, a dziś jest kandydatem przyszłorocznych wyborach prezydenckich - określił te zarzuty mianem "czystej fantazji".
Jednak inni rozmówcy "Le Temps" twierdzą, że powody do niepokoju są. - Mówimy tutaj o rosyjskim ośrodku z immunitetem dyplomatycznym, położonym kilkaset metrów od Quai d'Orsay i Pól Elizejskich. Zadawanie pytań o jego przeznaczenie i zagrożeń z tym związanych to najmniejszy z naszych problemów - przestrzega były francuski dyplomata.
Na razie francuskie służby zdają się dmuchać na zimne. Według doniesień prasy agencje kontrwywiadowcze otoczyły kompleks urządzeniami zagłuszającymi - na wypadek, gdyby Rosjanom przyszło do głowy podsłuchiwać francuskie instytucje i urzędników.