Nowicka i Środa apelują do polityków o przyjęcie "ustawy suwakowej"
Wicemarszałek Sejmu Wanda Nowicka, prof. Magdalena Środa i przedstawicielki Kongresu Kobiet zaapelowały m.in. do premier Ewy Kopacz i posłów, by doprowadzili do przyjęcia tzw. ustawy suwakowej. Bez tego - mówiły - kobiety w polityce nie będą odpowiednio reprezentowane.
Nowicka i Środa wystąpiły na czwartkowej konferencji w sejmie razem z przedstawicielkami Kongresu Kobiet. Jak mówiła wicemarszałek, zabiegają one od dawna nowelizację kodeksu wyborczego, która zwiększy partycypację pań w życiu politycznym Polski.
Tymczasem - mówiła - od prawie roku sejm z inicjatywy Platformy Obywatelskiej "zamroził" nad nią prace i nie doszło do jej przegłosowania.
"Naprzemiennie na listach"
Według Nowickiej tylko tzw. suwak - czyli naprzemienne umieszczanie na listach wyborczych kobiet i mężczyzn do 10. miejsca - może doprowadzić do tego, że nie będą one w mniejszości m.in. w sejmie i senacie.
- Chciałabym zaapelować do premier Ewy Kopacz, by przekonała swoje koleżanki i kolegów, by zakończyli wreszcie temat tej ustawy, bo czasu do końca kadencji zostało naprawdę mało - powiedziała Nowicka. Dodała, że nawet jeśli uda się uchwalić ustawę w niedługim czasie, to nie obejmie ona najbliższych wyborów.
"Serdeczna prośba"
Z "serdeczną prośbą" do polityków o doprowadzenie do przyjęcia tzw. suwaka zwróciła się także Magdalena Środa. Podkreślała, że kobiety stanowią ponad połowę w społeczeństwie, czego nie widać w polskim życiu politycznym. Przekonywała, że ustawa jest niezbędna, bo "kobiety były przez setki lat wykluczane z polityki".
Zdaniem Środy wprowadzenie systemu kwotowego - czyli konieczność wprowadzenia na listy przynajmniej 35 proc. mężczyzn i 35 proc. kobiet - jest często omijana przez przyznawanie paniom ostatnich, "niebiorących" miejsc.
Kto już zastosował "suwak"?
Środa przyznała, że przy ostatnich wyborach "suwak" zastosowały PO i Twój Ruch, ale - zaznaczyła - "dobra wola przywódców może się skończyć". Wtedy - mówiła - przy 52 proc. kobiet w społeczeństwie, w Sejmie będzie ich mniej niż 20 proc., zaś "w swego rodzaju konklawe - czyli Senacie" - nadal miażdżącą większość będą stanowili mężczyźni.
Projekt nowelizacji Kodeksu wyborczego zakłada, że na listach wyborczych nazwiska kobiet i mężczyzn byłyby umieszczane naprzemiennie do 10. miejsca na listach wyborczych w wyborach samorządowych (z wyłączeniem najbliższych wyborów), parlamentarnych i do Parlamentu Europejskiego. Utrzymane miałyby zostać obecnie obowiązujące kwoty 35 proc. kwoty na listach (obowiązek umieszczania minimum 35 proc. nazwisk kobiet i mężczyzn).
Projekt w takim kształcie przyjęły połączone sejmowe komisje samorządu terytorialnego i polityki regionalnej oraz sprawiedliwości i praw człowieka. Był to wynik prac podkomisji powołanej do rozpatrzenia dwóch projektów - PO i Twojego Ruchu. Platforma proponowała, aby suwak obowiązywał do 35 proc. kwoty na listach. Z kolei TR chciał, aby połowę kandydatów na listach wyborczych stanowili mężczyźni, połowę kobiety; oprócz tego miałby obowiązywać "suwak". Projektem wiodącym był projekt Platformy.
Wycofany projekt
Pod koniec czerwca 2014 r. projekt ustawy suwakowej, który był po drugim czytaniu, został na wniosek klubu PO wycofany z porządku głosowań w Sejmie. Poseł sprawozdawca Waldy Dzikowski (PO) tłumaczył wówczas, że klub Platformy chce jeszcze przedyskutować zmiany w Kodeksie wyborczym.
W nieoficjalnych rozmowach politycy PO przyznawali wówczas, że projekt, który wyszedł z komisji, jest wadliwy. Według nich obowiązek naprzemiennego umieszczania nazwisk kobiet i mężczyzn do 10. miejsca na listach wyborczych spowodowałby nierówne zasady konstruowania list i w przypadku okręgów kilkumandatowych mógłby spowodować, że na liście zamiast 35 proc. kwoty obowiązywałby de facto parytet: połowa miejsc dla kobiet, połowa miejsc dla mężczyzn.