Nowe zalecenia Kościoła ws. ślubów - będzie trudniej
Okres przygotowania narzeczonych do małżeństwa w Kościele wydłuży się z trzech do sześciu miesięcy, zapowiada "Rzeczpospolita". Chodzi o to, by narzeczeni pogłębili rozumienie sakramentu małżeństwa i nie dochodziło aż do tylu przypadków unieważnienia małżeństwa, jak to jest obecnie.
W maju na Kongresie Rodzin w Mediolanie Benedykt XVI ogłosi dokument, w którym znajdą się nowe zalecenia dotyczące przygotowania narzeczonych do sakramentu małżeństwa. Projekt dokumentu jest jeszcze w fazie konsultacji. Papież rozesłał go do wszystkich biskupów na świecie.
Najważniejsza zmiana dotyczy czasu, w jakim narzeczeni muszą zgłosić w parafii chęć zawarcia związku małżeńskiego. Teraz jest to najczęściej - tak jak w Polsce - trzy miesiące. Będzie, jak w USA - pół roku.
- Chodzi o pogłębienie rozumienia sakramentu małżeństwa, pogłębienie wiary narzeczonych. Zrozumienie, że ślub to nie kwestia ładnego zdjęcia, ale zobowiązanie wobec Boga, drugiego człowieka i wspólnoty kościelnej, mówi ks. Przemysław Drąg, krajowy duszpasterz rodzin.
Maciej Piotr Wiśniewski, prawnik kanoniczny tłumaczy, że formalnie nie ma czegoś takiego jak rozwód kościelny. - Rzeczywiście potocznie nazywa się to rozwodami, ale tak naprawdę małżeństwo zawarte przed Bogiem nie może zostać rozłączone i unieważnione żadną mocą ludzką. Może wyłącznie zostać stwierdzona jego nieważność od samego początku - tłumaczył.
Jak mówi Wiśniewski, to duża różnica, bo trzeba wykazać, że małżeństwo było zawarte bezprawnie, czyli między małżonkami istniała jakaś przeszkoda wykluczająca możliwość przystąpienia do tego sakramentu.
Zapytany o najczęstsze przyczyny unieważnienia małżeństwa, wymienia zdradę przed ślubem i niezdolność do podjęcia istotnych obowiązków małżeńskich natury psychicznej, czyli wszelkiego rodzaju uzależnienia: alkoholizm, narkomania, hazard.
Ks. Aleksander Sobczak z Sądu Metropolitalnego w Gnieźnie uważa, że dłuższy okres przygotowań nie spowoduje spadku liczby ślubów kościelnych. - Jeżeli będzie ich mniej, to z powodu coraz mniejszej wiary ludzi, mówi.