PolskaNowe wątki śledztwa ws. pielęgniarek noszących wcześniaki w fartuchu

Nowe wątki śledztwa ws. pielęgniarek noszących wcześniaki w fartuchu

Półtora roku temu zdjęcia katowickiej pielęgniarki pozującej z maleńkim wcześniakiem w kieszeni fartucha pokazano w całej Europie. Przez kilka dni wszystkie media mówiły i pisały tylko o jednym. Kobietę i jej koleżankę okrzyknięto odpowiedzialnymi za śmierć dziecka. Tymczasem sprawa nie jest oczywista.

Nowe wątki śledztwa ws. pielęgniarek noszących wcześniaki w fartuchu
Źródło zdjęć: © Dziennik Zachodni

01.03.2007 08:15

Wszystko wyjaśni się być może już w czwartek. Prokuratorzy mają w ręku opinię wrocławskich biegłych. Dokument jest utrzymywany w tajemnicy. Nieoficjalnie mówi się, że ponownie uwalnia od zarzutów Karinę T. i Beatę K. Już raz biegli z Akademii Medycznej we Wrocławiu wskazali, że nie można obarczać kobiet winą. To, co teraz czytają śledczy jest uzupełnieniem tamtego opracowania.

Nie znam tej opinii. Prokuratura nie ma obowiązku przedstawiać mi go na tym etapie śledztwa. Jestem jednak zaniepokojony tym, co się wokół tej opinii dzieje - mówi mec. Bartłomiej Piotrowski, obrońca Kariny T.

Po tym jak uzupełnienie opinii trafiło do Prokuratury Rejonowej akt zażądała Prokuratura Okręgowa. Sprawuje ona nadzór nad śledztwem. Informacje na temat opinii i ewentualnego sformułowania aktu oskarżenia w tej głośnej sprawie miała dziennikarzom przedstawić właśnie "okręgówka". W środę jednak okazało się, że akta wracają do rejonu. Dla mnie sprawa jest jasna. Opinia ponownie jest korzystna dla podejrzanych pielęgniarek. Dlatego nie będzie konferencji prasowej i występów w telewizji. Te kobiety nieomal zostały skazane. To skandal. Za to mogą polecieć "głowy" - mówi osoba znająca sprawę.

Prok. Grzegorz Ocieczek, były szef PR w Katowicach (obecnie w ABW)
, mówił dziennikarzom już ponad rok temu, że akt oskarżenia w tej sprawie jest tylko kwestią czasu. Czy mamy do czynienia z wielką kompromitacją śledczych?

Nie mogę udzielać informacji na ten temat - mówi prok. Bogdan Łabuzek, szef PR w Katowicach. A prok. Tomasz Tadla, rzecznik "okręgówki" tłumaczy, że sprawa jest skomplikowana.

Do szokującej sesji fotograficznej na oddziale patologii noworodka Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka i Matki w Katowicach doszło latem 2005 roku. Na zdjęciach widać m.in. jak jedna z pielęgniarek wkłada do kieszeni fartucha niespełna kilogramowe dziecko. Kobiety zostały dyscyplinarnie zwolnione z pracy. Przed sądem pracy zawarły jednak ze szpitalem umowę. Dyscyplinarki cofnięto. Kobiety odeszły "za porozumieniem stron". Wcześniej jednak prokuratura postawiła im zarzut narażenia dzieci na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Grozi za to do 5 lat pozbawienia wolności.

Kilka miesięcy trwało ustalanie tożsamości dzieci widocznych na zdjęciach. Prof. Bronisław Młodziejowski, antropolog ustalił, że to Mateuszek i Paulinka. Dziewczynka ma problemy zdrowotne wynikające z wcześniactwa. Chłopczyk zmarł. Właśnie jego stanem zdrowia, a potem także przyczynami zgonu zajmowali się biegli sądowi. Badali, czy zachowanie pielęgniarek zachowane na szokujących zdjęciach ma związek ze śmiercią.

Aldona Minorczyk-Cichy

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)