Nowe przywileje dla pieszych. "Te zmiany mogą być tragiczne w skutkach"
Więcej praw dla pieszych! Kierowca będzie musiał zatrzymać się przed pasami, jeśli zauważy osobę zbliżającą się do "zebry". Takiej rewolucji w kodeksie drogowym chce przewodnicząca Parlamentarnego Zespołu ds. Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego Beata Bublewicz (PO). Specjaliści ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego ostrzegają jednak, że uchwalenie nowych przepisów może być tragiczne w skutkach: ofiar na przejściach może być więcej!
26.11.2013 | aktual.: 27.11.2013 09:31
Piesi będą mieli pierwszeństwo nie tylko gdy już znajdują się na przejściu (tak jak jest dziś), ale również gdy będą mieli zamiar na nie wejść. Zdaniem pomysłodawczyni projektu nowelizacji nowe przywileje dla pieszych znacząco zmniejszą liczbę wypadków na przejściach. Posłanka PO przywołuje statystyki, według których w 2011 r. roku na polskich drogach doszło do 3678 wypadków na przejściach dla pieszych, w których poniosło śmierć 238 osób, zaś 3684 zostało rannych. W około 50 proc. tych zdarzeń winę za spowodowanie wypadku ponosili sami piesi. Wejście pieszego na jezdnię bezpośrednio przed jadącym pojazdem stanowiło w 2011 r. przyczynę 2 493 wypadków, co stanowi 57 proc. wszystkich zdarzeń spowodowanych przez pieszych.
Co drugi Internauta (57,48 proc.) Wirtualnej Polski zapytany o to, czy kierowcy powinni mieć obowiązek zatrzymywania się przed pasami, do których zbliża się pieszy, poparł to rozwiązanie. Przeciwnikiem nowego przepisu jest blisko co trzeci ankietowany (29,64 proc.). Zdaniem 12,87 proc. badanych to prawo, które nic nie zmieni. W ankiecie WP.PL oddano łącznie 2385 głosów.
Takie przepisy obowiązują w Austrii, Belgii, Bułgarii, Czechach, Danii, Francji, Holandii, Niemczech, Norwegii i Szwajcarii - wszędzie tam ochrona pieszego rozpoczyna się w momencie, kiedy zbliża się on do pasów, przy czym musi on mieć wyraźny zamiar przez nie przejść. 25-letni Krzysztof doświadczył tego, jak funkcjonują za granicą na własnej skórze: - Gdy dwa lata temu byłem w Norwegii, najtrudniej było mi się przyzwyczaić do faktu, że gdy stałem przy przejściu, samochody zatrzymywały się, bez wyjątku. Mogłem po prostu przejść, zamiast czekać na "dziurę" w ruchu. Przez te trzy tygodnie, które tam spędziłem, nie przyzwyczaiłem się do tego - i dobrze, bo potem zginąłbym marnie, wchodząc na przejście w Krakowie. Zbigniew z Kostrzyna: - W zachodniej Polsce ludzie mają dosyć łatwy dostęp do przejścia z powodu dużej liczby Niemców przyjeżdżających na zakupy i zatrzymujących się przed przejściami. Niemcy jednak ze zdziwieniem reagują wówczas na agresywne klaksony kierowców, jadących za nimi.
Do tego rozwiązania w polskich warunkach sceptycznie podchodzą specjaliści ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego. Dlaczego? Arkadiusz Kuzio dyrektor Akademii Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego w Szczecinie wskazuje, że nowe przepisy się nie sprawdzą, bo kultura panująca na drodze jest niska. Problem dotyczy wszystkich uczestników ruchu, a mentalność bardzo trudno zmienić przepisami. - Polacy nie są tak zdyscyplinowani jak Niemcy. Przy ograniczeniu prędkości do 50 km/h, Niemiec pojedzie 45 km/h a Polak przynajmniej 55 km/h - zwraca uwagę. - Jeśli nie możemy zobowiązać kierowców do tego, żeby przed zmianą kierunku jazdy czy pasa ruchu włączali kierunkowskaz, jeśli nie respektują zakazu zatrzymywania się i parkują nawet na skrzyżowaniach, nie będą traktować na serio tych przepisów - dodaje.
"Dla pieszego może się to skończyć tragicznie"
Poza tym, jak podkreśla, do potrąceń pieszych dochodzi najczęściej na pasach dlatego, że wchodzą na jezdnię nie zachowując szczególnej ostrożności. Nowy przepis może w polskich realiach okazać się dla pieszych niebezpieczny, bo zanim się przyjmie, przyczyni się do zwiększenia liczby potrąceń na pasach. - Piesi zapominają, że zanim wejdą na pasy, powinni się zatrzymać, spojrzeć w lewo i w prawo. Po zmianach będzie jeszcze gorzej, bo będą myśleli, że każde auto zatrzyma się wraz z ich wejściem na pasy. Zacznie się bezrefleksyjnie wchodzenie na jezdnię, wymuszanie pierwszeństwa, paniczne hamowanie kierowców, ich wzajemnie najeżdżanie na siebie. Dla pieszego, który jest najsłabszym uczestnikiem ruchu drogowego może się to skończyć tragicznie - mówi Arkadiusz Kuzio.
- Drastyczna zmiana przepisów niczego nie zmieni, dopóki policja nie będzie nakładać mandatów zarówno na kierujących, jak i pieszych za niestosowanie się do zasady szczególnej ostrożności - zauważa. Zmiany w prawie, zdaniem rozmówcy Wirtualnej Polski, spowodują także większe ograniczenia w ruchu. - Piesi będą blokować ruch kołowy, korki będą dwa razy większe niż obecnie - przewiduje.
Ekspert wskazuje, że na poprawę bezpieczeństwa pieszych istotnie wpłynęłoby lepsze oznakowanie oraz doświetlenie przejść dla pieszych. - Żeby kierowca mógł zastosować się do nowych przepisów musi wiedzieć, gdzie są przejścia dla pieszych. Niektóre są oznaczone wyłącznie znakami poziomymi albo pionowymi, a może należałoby wszędzie umieszczać oba typy znaków, a dodatkowo pulsujące żółte światła ostrzegawcze na jezdni? W Skandynawii znaki są oklejone srebrno-niebieskimi taśmami odblaskowymi, przy pasach są umieszczane specjalne "żabki", wykonane z pochodzącego z recyklingu szkła z szyb samochodowych, które odbijają światło, a nawet odpowiednio oznakowane słupki - wymienia.
Zdaniem Kuzio należałoby rozpatrzyć ograniczenie liczby przejść, a na drogach krajowych budować kładki. - Dobrze byłoby przeprowadzić ich weryfikację poprzez prosty eksperyment, jak na danym przejściu reaguje kierujący i pieszy. Poza tym ważna jest promocja noszenia elementów odblaskowych przez pieszych po zmierzchu - mówi Arkadiusz Kuzio.