Nowe fakty ws. tragedii w Darłówku. Dyrektorka szkoły zabiera głos i otwiera placówkę w wakacje

- Dopiero co dzieci były z Kacprem, Kamilem i Zuzią na kolonii i nagle taka tragedia. Dlatego psychologowie i nauczyciele wracają do szkoły już w piątek - informuje Wirtualną Polskę dyrektorka szkoły z Sulmierzyc Beata Koprowska.

Nowe fakty ws. tragedii w Darłówku. Dyrektorka szkoły zabiera głos i otwiera placówkę w wakacje
Źródło zdjęć: © WP.PL
Patryk Osowski

17.08.2018 | aktual.: 17.08.2018 06:40

Darłówko nad Bałtykiem. Matka Anna K. odchodzi od wody z dwuletnim Adasiem, a w tym czasie Kacpra (14 lat), Kamila (13 lat) i Zuzię (11 lat) porywają silne fale. Odnaleźć udaje się tylko najstarszego chłopca, ale po reanimacji umiera. Pozostała dwójka wciąż uznawana jest za zaginioną.

Rodzina przyjechała na wakacje z Sulmierzyc pod Krotoszynem (woj. wielkopolskie). Teraz tragedią żyje całe ich miasteczko, bo jak zapewniają miejscowi, wszyscy tu się znają.

"Całe rodzeństwo to kochane, radosne i grzeczne dzieci"

Beata Koprowska jest nauczycielem języka polskiego i pełni funkcję dyrektora Szkoły Podstawowej im. Sebastiana Fabiana Klonowicza w Sulmierzycach.

- Podjęłam decyzję, że już od piątku rodzice mogą przyprowadzać swoje dzieci do szkoły, gdzie zostanie im udzielona profesjonalna pomoc. Do ich dyspozycji będą pani dyrektor Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Krotoszynie, szkolny pedagog oraz nauczyciele - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.

Zaznacza, że mimo wakacji wielu uczniów bardzo ciężko znosi doniesienia o tym, co spotkało ich najlepszych kolegów i koleżankę. Jeszcze 3 tygodnie temu wielu z nich bawiło się wspólnie podczas kolonii organizowanej przez Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej.

- Informacje dotyczące Kacpra są tragiczne, ale cały czas mamy jeszcze nadzieję, że pozostałe dzieci jakimś cudem przeżyły - mówi Koprowska.

Obraz
© WP.PL

Szkoła w Sulmierzycach, gdzie uczą się dzieci państwa K.

"Matka? Wzorowa i zaangażowana w życie szkoły"

Dyrektorka podkreśla, że rodzeństwo było "radosne, grzeczne i uśmiechnięte".

- Nigdy w historii szkoły nie mieliśmy do czynienia z taką tragedią. Mimo to na zakończenie roku organizujemy zawsze uczniom zajęcia wychowawcze na temat bezpiecznych wakacji - mówi łamiącym głosem Koprowska.

Widać, że wszyscy są tu w szoku, a wiszące jeszcze w szkole hasło: "Wszystkim życzymy bezpiecznych i radosnych wakacji!
Do zobaczenia we wrześniu!" - nabrało dla nich tragicznego wydźwięku. Podkreślają, że zbliżające się rozpoczęcie roku będzie najsmutniejszym jakie mogą sobie wyobrazić.

Dyrektorka mówi nam, że nie wyobraża sobie, jak bardzo musi teraz cierpieć matka rodzeństwa.

- To wspaniała osoba i bardzo dobra mama. Zawsze opiekuńcza, wzorowa i zaangażowana w życie szkoły. Myślę, że zawsze starała się robić wszystko najlepiej jak tylko mogła - stwierdza.

"Burmistrz: jest już pismo do premiera Morawieckiego"

Do tragedii doszło we wtorek, a w środę rodzice Kacpra, Kamila, Zuzi i Adasia wrócili do Sulmierzyc. Następnego dnia rano odwiedzili ich burmistrz Dariusz Dębicki oraz kierowniczka MOPS.

- Bałem się tego spotkania i nie chciałem zadawać zbędnych pytań, ale zależało nam, żeby czuli nasze wsparcie i że mogą się zwrócić z każdą prośbą. Tam jest ciągły płacz – mówi Wirtualnej Polsce.

Obraz
© WP.PL

Burmistrz Sulmierzyc Dariusz Dębicki

Dębicki podkreśla, że Sulmierzyce zamieszkuje niecałe 3 tysiące osób, więc wszyscy świetnie się znają.

– Też znam tę rodzinę. Pani Anna jest siostrą jednego z radnych, a gdy byłem jeszcze nauczycielem, była moją uczennicą. Znam jej rodzinę, bliskich, znajomych – podkreśla, a w jego oczach stają łzy.

Władze miasta zapewniły rodzinie profesjonalną pomoc psychologa, a senator PiS Łukasz Mikołajczyk (prywatnie przyjaciel burmistrza) wystosował pismo do premiera Mateusza Morawieckiego z prośbą o pomoc finansową dla rodziny.

Piątek (17 sierpnia) został w Sulmierzycach ogłoszony dniem żałoby, a flagi na budynkach jednostek organizacyjnych miasta zostały przyozdobione kirem.

Burmistrz podkreśla, że nieodnalezienie ciał dwóch pozostałych dzieci to najgorszy możliwy scenariusz. – To byłby kolejny cios dla rodziców, którzy i tak potwornie już cierpią – zaznacza.

Ratownik: "W końcu morze odda ciała"

We wtorek w Darłówku Anna K. spuściła najprawdopodobniej na chwilę z oczu trójkę dzieci i zajęła się najmłodszym Adasiem. Gdy zauważyła, że dzieci zniknęły natychmiast zgłosiła to ratownikowi.

Plażowicze i ratownicy rzucili się na pomoc. Z morza wyciągnięto 14-latka, który trafił do szpitala w Koszalinie. Chłopiec nie przeżył kolejnego dnia.

Akcja poszukiwawcza w Darłówku trwała również w środę i czwartek. Nurkowie przeszukiwali okolice falochronu. Udział w akcji brała grupa specjalistycznego ratownictwa wodno-nurkowego OSP w Koszalinie z klubu MARES. Pomagali także ratownicy WOPR ze Szczecina.

Niestety ich poszukiwania nie przyniosły rezultatu. - Myśleliśmy, że może dzieci "wcisnęło" pod kamienie - powiedział WP szef ratowników Sylwester Kowalski.

- Ale morze jest nieprzewidywalne, najprawdopodobniej dzieci porwał prąd i w końcu morze odda ciała - przyznał. Ocenił, że mogą wypłynąć nawet za kilka dni daleko od Darłówka.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1103)