PolskaNocne wyścigi - policja bezradna

Nocne wyścigi - policja bezradna

Mandaty za przekroczenie szybkości i
drobiazgowe sprawdzanie stanu technicznego samochodów - to sposoby
walki policji z nielegalnie ścigającymi się miłośnikami sportowych
samochodów i zawrotnych prędkości. Co roku w wyniku nocnych
wyścigów giną przypadkowi ludzie; zdaniem policji - zawsze
istnieje ryzyko tragicznego końca tej "zabawy".

Nieuchwytni

"Uczestnicy nielegalnych wyścigów są praktycznie nieuchwytni. Ciągle zmieniają trasy, a nawet gdy dostajemy informacje, gdzie się zbierają - niewiele możemy zrobić" - wyjaśniają policjanci z wydziału drogowego Komendy Stołecznej Policji. Wyścigi są nielegalne, ponieważ odbywają się poza torami wyścigowymi, na ulicach czy drogach publicznych.

Według policji, jednym ze sposobów ograniczania nocnych wyścigów jest drobiazgowe sprawdzanie stanu technicznego samochodów. "Sprawdzamy, w jakim stanie jest np. bieżnik. Jeśli rzeczywiście zauważamy poważne uchybienia, zabieramy im dowody rejestracyjne" - podkreślają.

Nielegalne wyścigi w Warszawie odbywają się wzdłuż Wału Miedzeszyńskiego i w Markach. Często do tego celu wykorzystywane są też podwarszawskie miejscowości.

100 fanów adrenaliny

Fani nielegalnych wyścigów z całej Polski znają się. Często też biorą udział w legalnych imprezach tego typu. "Ścigamy się nocą - nielegalnie, ponieważ jest to dobry pretekst do spotkania się i pogadania z ludźmi mającymi taką samą pasję jak my" - wyjaśnił PAP 30-letni Mariusz, uczestnik nielegalnych wyścigów.

Według niego w Warszawie jest blisko 100 takich osób. Ich wiek waha się od 20 do 40 lat. Są zamożni, mają prywatne firmy lub zajmują dobrze płatne stanowiska. "To drogi sport. Samochód kosztuje ponad 200 tys. zł (np. VIPER, AUDI)
plus koszty jego udoskonalania i eksploatacji"
- ocenił Mariusz. Równocześnie podkreślił, że on i jego koledzy ścigają się według określonych zasad - "odpowiedzialnie - tak aby nikomu nie wyrządzić krzywdy".

Młodzi naśladowcy

Oprócz nich nocą na warszawskich ulicach pojawiają się naśladowcy. Zazwyczaj bardzo młodzi, rozbijają się po miejskich ulicach samochodami tzw. średniej klasy. Często też organizowane są nielegalne wyścigi motocyklowe, bywa, że motocykle ścigają się z samochodami.

"Co pewien czas odnotowujemy śmiertelne ofiary wyścigów. Nie prowadzimy jednak oddzielnych statystyk, więc trudno powiedzieć, ile ich jest na przykład w ciągu roku. Giną przechodnie, przypadkowi kierowcy, ale najczęściej sami ścigający się" - podkreślają policjanci.

Bezpieczny(?) "sport"

Uczestnicy nocnych wyścigów twierdzą natomiast, że to bezpieczny sport. "Spotykamy się po północy w wybranym miejscu. Wybieramy prosty odcinek, słabo zabudowany, bez dróg podporządkowanych. W pewnej odległości - zazwyczaj około 400 m, ustawiany jest samochód na światłach awaryjnych - to punkt do którego się ścigamy" - powiedział 30-latek, podkreślając, ze nie ma żadnego niebezpieczeństwa dla przypadkowych przechodniów lub kierowców. Zaprzeczają temu jednak policjanci, twierdząc, że zawsze istnieje ryzyko.

W wyścigu uczestniczą tylko dwa samochody, dwa motocykle lub samochód i motocykl._ "W samochodach siedzieć może tylko kierowca lub kierowca z pasażerem - nie ma reguły. Jedynym zabezpieczeniem są pasy. Nie stosujemy kasków"_ - wyjaśnił Mariusz.

Samochody osiągają prędkości ponad 200 km/h. "Wszystko zależy od wybranego odcinka drogi - sprawdzamy ich możliwości. To właśnie tak naprawdę nas tu przyciąga - ciekawość ile jeszcze można z nich wycisnąć" - powiedział.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)