"Nocne Wilki" jednak przejadą przez Berlin? O ile wystąpią o wizy
Władze niemieckiej stolicy nie chcą prowokacji i najchętniej zabroniłyby bandzie motocyklistów przejazdu przez miasto. Ale po ich stronie stoi demokratyczne prawo. Tymczasem zaskakującą informację uzyskała Wirtualna Polska w niemieckim MSZ, bo okazuje się, że jeszcze nikt z grupy "Nocnych Wilków" nie złożył podania o wizę - pisze niemiecka korespondentka Wirtualnej Polski Agnieszka Hreczuk.
"Nocne Wilki" nie przejadą przez Berlin - informowały w czwartek niemieckie i polskie media, powołując się na wiadomość gazety "Die Welt". Zabronić tego mają, w obawie przed prowokacjami, władze miasta. Motocykliści nie zwrócili się jeszcze co prawda z oficjalnym wnioskiem o wyrażenie zgody na przejazd (jako kolumna), ale, jak twierdzi anonimowy rozmówcy gazety z władz Berlina, "taki wniosek zostałby natychmiast odrzucony".
Na straży demokracji
Pewnie zostałby - tyle że w praktyce Rosjanie takiego wniosku nie potrzebują w ogóle składać. Umożliwia im to demokratyczne prawo landu Berlin. Konstytucja tego kraju związkowego (Niemcy są krajem federalnym, każdy land ma własną konstytucję, oprócz obowiązującej konstytucji ogólnoniemieckiej) daje prawo "do pokojowego i bez użycia broni zbierania się w celach niesprzecznych z prawem".
Upamiętnienie rocznicy zakończenia wojny pod ten paragraf jak najbardziej podpada. A prawo takie mają wszyscy, również cudzoziemcy. Wprawdzie zgodę na przejazd musiałaby wyrazić berlińska policja, ale tylko wtedy, jeżeli byłby on motywowany politycznie - a "Nocne Wilki" oficjalnie zapowiedziały swoją polityczną neutralność. Zresztą - nawet gdyby zdecydowali się jednak zmienić charakter swojego przejazdu na polityczny (w rozumieniu prawa), to i tak pewnie dostaliby pozwolenie: w stolicy Niemiec rocznie odbywa się kilka tysięcy takich marszów - od anarchistów, przez związkowców, po neonazistów z NPD - i wszyscy oni dostają pozwolenie, dopóki trzymają się reguł.
Sytuacja jest patowa - bo zabronienie motocyklistom przejazdu, oznaczałoby złamanie prawa i zasad demokracji. "Najwyraźniej (anonimowy) informator trochę pospieszył się ze swoją informacją" - komentuje doniesienia "Die Welt" magazyn "Focus".
Niemiecki MSZ: nie wystąpili o wizy
Tyle prawne ramy pobytu "Nocnych Wilków" w Berlinie. Ale inna sprawa, czy motocykliści pojawią się w ogóle w Niemczech. Jak Wirtualną Polskę poinformowało biuro rzecznika prasowego niemieckiego MSZ, rząd wie o pomyśle rosyjskich motocyklistów i będzie te sprawę intensywnie obserwował. Ale jak mówi rzeczniczka Sawsan Chebli, do tej pory nikt z grupy planującej wyjazd 25 kwietnia, nie złożył w niemieckiej placówce dyplomatycznej w Rosji podania o wizę. Bez wizy Rosjanie nie mogą wjechać na teren państw należących do grupy Schengen. Jako że Niemcy są docelowym krajem ich przejazdu, to właśnie do niemieckich władz członkowie "Nocnych Wilków" powinni zgłosić się po wizę, z którą mieliby prawo wjechać też do Polski. Kilka dni temu polski MSZ informował Wirtualną Polskę, że motocykliści nie wystąpili również o polskie wizy.
Temat "Nocnych Wilków" pojawia się w ostatnich dniach często w niemieckich mediach i to bynajmniej nie w pozytywnym świetle. Przedstawiają one sylwetkę Aleksandra Załdostanowa ps. Chirurg, przywódcy gangu, podkreślają jego znajomość z Putinem i otwarte poparcie aneksji Krymu - oficjalnie nieuznanej przez Niemcy i inne państwa unijne. Określają członków gangu jako "konserwatywnych, skrajnie nacjonalistycznych i homofobicznych", co w Niemczech budzi najgorsze konotacje.
Berlińskie koneksje
Niemieckie redakcje informują też o licznych protestach społecznych w Polsce, w związku z przejazdem motocyklistów przez nasz kraj. Zwłaszcza berlińskie media interesują się sprawą: to w końcu Berlin ma być celem podróży motocyklistów. To tu "Nocne Wilki" chciałyby zakończyć swój rajd złożeniem wieńca pod pomnikiem ku czci sowieckich żołnierzy w dzielnicy Treptow. I nie tylko dlatego.
Załdostanow z niemiecką stolicą przez kilka lat był blisko związany - przypomina "Berliner Zeitung". W 1985 roku ożenił się z Niemką i przejściowo zamieszał w mieście, gdzie pracował jako ochroniarz w stołecznym klubie "Sexton" - sam potem założył klub pod taką samą nazwą w Moskwie. W Berlinie dołączył też do sławetnego gangu "Hells Angels". To na podstawie tych doświadczeń miał stworzyć rosyjski gang, choć, jak zwracają uwagę komentatorzy, swoistą demokrację wewnętrzną w "Hells Angels" przekuł na (swoje) autorytarne przywództwo. "Od takiego gościa Berlin raczej nie ma co oczekiwać kurtuazji" - uprzedza dziennik.
Przejazd "Nocnych Wilków" to nie jedyna tego typu akcja w Niemczech z okazji rocznicy zakończenia wojny. Stowarzyszenie "Bojowe Bractwo" z Moskwy, zrzeszające weteranów rosyjskich z Afganistanu i Czeczenii, chce tego dnia dotrzeć samochodami, udekorowanymi rosyjskimi flagami, do saksońskiego miasta Torgau. To tu w kwietniu 1945 roku doszło do spotkanie armii radzieckiej i amerykańskiej. Kolumna samochodów ma - jak wyjaśnił przywódca bractwa Walerii Wostrotin - "przypomnieć Europejczykom o (rosyjskiej) chwale i sprawiedliwości".