Świat"Nikt nie ukrywa, że po stronie polskiej było wiele błędów"

"Nikt nie ukrywa, że po stronie polskiej było wiele błędów"

Przewodniczący polskiej komisji badającej katastrofę smoleńską, szef MSWiA Jerzy Miller ocenił, że polskie uwagi do raportu MAK zostały potraktowane jako próba przeniesienia na Rosję odpowiedzialności za katastrofę smoleńską. - Prawda jest inna - stwierdził. Zaznaczył, że nikt nie ukrywa błędów, które zostały popełnione po stronie polskiej. Jednak w raporcie MAK uwzględniono jedynie jedną polską uwagę dotyczącą współpracy załogi Tu-154M z wieżą w Smoleńsku.

"Nikt nie ukrywa, że po stronie polskiej było wiele błędów"
Źródło zdjęć: © PAP | Grzegorz Jakubowski

13.01.2011 | aktual.: 13.01.2011 11:25

- Nasze uwagi zostały potraktowane jako chęć zmniejszenia roli strony polskiej, i jak gdyby przeniesienie odpowiedzialności na stronę rosyjską. A prawda jest inna. Przecież nikt z nas nie ukrywa, że po stronie polskiej było popełnionych szereg błędów i na pewno nikt z nas nie chce nad tymi błędami przechodzić do porządku dziennego - mówił szef MSWiA.

Pytany o ewentualny arbitraż między Polską a Rosją w sprawie raportu, którego w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" nie wykluczyli urzędnicy rosyjskiego MSZ (gdyby takie było oczekiwanie Polski), Miller odpowiedział: "nie chodzi o spory formalne i nie chodzi o arbitraże. Chodzi o to, aby do końca odpowiedzieć sobie na pytanie, co było słabymi stronami 10 kwietnia i po stronie polskiej, i po stronie rosyjskiej". - To nie wymaga arbitrażu, to wymaga uczciwej dyskusji specjalistów - dodał. Zaznaczył, że praca MAK nie została jeszcze zakończona, konieczne jest przedstawienia zaleceń dotyczących przeciwdziałania podobnym katastrofom.

Szef MSWiA przypomniał, że strona polska zamierza ujawnić zapis rozmów z wieży kontrolnej w Smoleńsku. - Ta chęć ujawnienia wynika, ze skądinąd słusznej tezy postawionej wczoraj w czasie tej konferencji prasowej w Moskwie, że w okresie lotu związanym z lądowaniem nie powinno się przeszkadzać stronom, które odpowiadają za to lądowanie: i tym, którzy są w kokpicie, czyli załodze, i tym, którzy są na ziemi, czyli kontrolerom lotu. I zostaliśmy w raporcie wypunktowani, mówiąc kolokwialnie, za to, że w kokpicie nie tylko byli członkowie załogi. Ale myślę, że dla uzupełnienia pełnej wiedzy o zdarzeniach warto jeszcze dodać, że kontrolerzy lotu też nie zostali pozostawieni tylko sobie - podkreślił.

Miller dodał, że już w marcu było wiadomo, że smoleńskie lotnisko nie jest dobrze przygotowane do przyjmowania samolotów.

Raport MAK w internecie

Szef MSWiA zapowiedział, że wkrótce w internecie opublikowana zostanie treść raportu Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) z zaznaczeniem tych fragmentów, w których uwzględniono polskie uwagi. Wyjaśnił jednak, że te uwagi mają charakter porządkowy.

- Porządkowe uwagi uwzględnione zostały wszystkie. Nie jest to jednak liczba dla nas satysfakcjonująca, bo nie uważamy, by pozostałe miały charakter szukania winnych, jak to określił Aleksiej Morozow, szef komisji technicznej MAK.Te uwagi, których nie uwzględniono, mają tak samo istotne znaczenie dla rzetelnego przedstawienia okoliczności wypadku - dodał minister.

Powiedział, że Rosjanie uwzględnili jedną polską uwagę dotyczącą pracy rosyjskich kontrolerów - a dokładnie współpracy załogi z wieżą.

Raport MAK

W przedstawionym przez MAK raporcie uznano, że żadne z wytkniętych w dokumencie uchybień nie obciąża strony rosyjskiej. Wśród przyczyn katastrofy smoleńskiej wymienionych w raporcie MAK są: błędy w pilotażu, zły dobór załogi, złamanie przepisów, obecność osób postronnych w kabinie pilotów, zlekceważenie ostrzeżeń, braki w wyszkoleniu załogi, brak zgrania jej członków i zła organizacja lotu.

Przedstawiciele MAK podali, że bezpośrednimi przyczynami katastrofy było: nieodejście od lądowania na lotnisku w Smoleńsku mimo złych warunków, nieuwzględnienie komunikatów TAWS, presja psychiczna na załogę.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (521)